biznes finanse technologie praca handel Eko Energetyka polska i świat
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Finanse > Finansowa zapaść NFZ. Stracą nie tylko najbiedniejsi
Natalia Ziółkowska
Natalia Ziółkowska 01.05.2025 13:30

Finansowa zapaść NFZ. Stracą nie tylko najbiedniejsi

Przedsiębiorcy powinni płacić niższe składki niż pracownicy na minimalnej? Czy państwo dopłaca do składek statystycznie najbogatszych — czyli osób prowadzących działalność gospodarczą? I co to właściwie znaczy? Że cała reszta dopłaca do ubezpieczenia tych, którzy zarabiają więcej? Brzmi absurdalnie?

Hajs się zgadza: składka zdrowotna

Cofnijmy się do 2022 roku

Gospodarka dopiero łapała oddech po pandemii, a przedsiębiorcy próbowali stanąć na nogi po lockdownach, zatorach płatniczych i galopującej inflacji.

Wtedy wszedł w życie Polski Ład — i zrzucił na firmy kolejną bombę: nową składkę zdrowotną. Liczoną od dochodu, bez możliwości odliczenia jej od podatku, obowiązkową nawet wtedy, gdy firma była pod kreską. Dla wielu był to gwóźdź do trumny. Zaczęły się masowe zamknięcia działalności, kombinacje z formą opodatkowania i fala przenosin do Czech, Estonii czy Bułgarii. Bo w Polsce robienie biznesu zaczęło się zwyczajnie nie opłacać.

W 2025 roku nastąpił zwrot. Nowe przepisy, które obowiązują od stycznia, wprowadziły dwie istotne zmiany. Pierwsza zmiana to ukłon w stronę tych, którzy sprzedają firmowe środki trwałe — czyli np. samochody albo maszyny. Do tej pory przychód z takiej sprzedaży podlegał składce zdrowotnej. Teraz przedsiębiorca sam decyduje: wlicza to do podstawy naliczania składki albo nie. Proste? Od początku tego roku — owszem.

Druga zmiana to zniżka w minimalnej wysokości składki zdrowotnej. Przypomnijmy, że dotychczas nie mogła ona być niższa niż 100 proc. minimalnego wynagrodzenia. Teraz — to tylko 75 proc.

Co to oznacza w praktyce?

W 2025 roku minimalne wynagrodzenie wynosi 4666 zł. 75 proc. z tego to 3499,50 zł. A 9 proc. z tej kwoty daje nam składkę zdrowotną na poziomie 314,96 zł miesięcznie. I właśnie tyle — nie więcej — płacą od lutego 2025 roku przedsiębiorcy rozliczający się według skali podatkowej, liniowo albo na karcie podatkowej. To spora ulga, zwłaszcza dla tych, którzy mają nieregularne dochody.

Teraz porównajmy to z pracownikiem etatowym. Osoba zatrudniona na umowę o pracę, zarabiająca minimalną krajową – czyli wspomniane 4666 zł – płaci składkę zdrowotną w wysokości około… 420 zł miesięcznie. A przy średnim wynagrodzeniu brutto wynoszącym 8 613,14 zł w lutym 2025 roku, składka zdrowotna wynosi około 775,18 zł miesięcznie.

Czyli — więcej niż przedsiębiorca. Czy to aby na pewno uczciwe?

Ale to dopiero początek…

… w kwietniu 2025 roku Sejm poszedł krok dalej i uchwalił nową ustawę, która od stycznia 2026 roku zmieni zasady dla wszystkich, którzy prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

Składka zdrowotna zostanie zryczałtowana do pewnego poziomu dochodu, a dopiero powyżej tego progu będzie naliczana procentowo. Czyli: ci, którzy zarabiają mniej – zapłacą mniej. A ci, którzy zarabiają więcej — dopłacą proporcjonalnie. Brzmi sprawiedliwiej?

Tylko nie zapominajmy, że pracownik etatowy — niezależnie od sytuacji — nie ma żadnego wyboru. Płaci składkę. Wyższą. Z automatu.

Co jeszcze budzi falę rozgoryczenia?

5,5 miliarda złotych mniej dla systemu ochrony zdrowia. Prawo i Sprawiedliwość wraz z lewicą i partią Razem mówią: Mniej pieniędzy na NFZ. Mniej na szpitale, na sprzęt, na wysoko wykwalifikowanych ludzi.

Ale obecny minister finansów Andrzej Domański uspokaja: „Bez paniki. NFZ i tak dostanie swoje. Pokryjemy to z budżetu państwa”.

Tylko że to nie jest żadna magiczna sakwa. Budżet państwa… to po prostu nasze wspólne pieniądze. Z podatków. Z VAT-u. Z akcyzy. Z tego, za co płacimy przy każdym przelewie, tankowaniu czy paragonie w sklepie. Więc w opinii publicznej pojawiają się pytania: Czy to naprawdę ulga dla firm? Czy może zwykła księgowa sztuczka, gdzie rząd mówi: „niech przedsiębiorcy zapłacą mniej… a resztę dorzucą wszyscy inni”?

Bo jeśli państwo dopłaca za przedsiębiorców, to znaczy, że dopłacają do nich między innymi ci, którzy tej ulgi nie mają. Czyli chociażby około 15 milionów pracowników zatrudnionych na umowę o pracę (według danych GUS z października 24 roku).

Przedsiębiorcy jednak mówią: „Halo”! Przecież my również do grupy zasilającej budżet państwa się zaliczamy! I pojawia się konflikt interesów.
Skoro wybory za pasem, a temat znajduje się właśnie na medialnej agendzie — nie mogło w tym materiale zabraknąć spojrzenia kandydatów na prezydenta.

Szymon Hołownia ocenił tę reformę jako „pierwszy krok” i zapowiedział dalsze uproszczenia. „System musi być przejrzysty i stabilny — a nie jak ruletka podatkowa z Polskiego Ładu”, który był prowodyrem „śmierci setek tysięcy polskich małych firm”.

Rafał Trzaskowski na debacie w Końskich dodał, że „System wprowadzony przez byłego premiera Mateusza Morawieckiego wykańczał przedsiębiorców”. Podkreślił również, że pieniądze na chociażby walkę z rakiem idą z KPO.

„Sam pozyskałem 200 mln zł dla warszawskich szpitali” — zaznaczył.

Z kolei Karol Nawrocki, kandydat z ramienia PiS, skrytykował zmiany, ostrzegając przed „rozregulowaniem państwowego budżetu” i „rozrzutnością fiskalną”, która może zagrozić stabilności finansowej państwa.

To echo słów Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził — upraszczając — że „państwa na to nie stać”.

Magdalena Biejat z Lewicy zapowiedziała, że gdyby to od niej zależało – zawetowałaby ustawę. Na debacie w Końskich mówiła, że „Polska wydaje 5 proc. PKB na ochronę zdrowia, kiedy średnia europejska wynosi 10 proc.”.

I dodała, że: „obniżenie składki zdrowotnej jest pomysłem Rafała Trzaskowskiego i Szymona Hołowni na ściganie się o to, kto lepiej przekona bogatych, żeby na nich głosowali”.

A Adrian Zandberg? Podobnie, powiedział wprost: To nie reforma. To prezent dla najbogatszych. Według niego to „rozdawnictwo” i „niesprawiedliwe przeniesienie ciężaru utrzymania publicznej ochrony zdrowia na pracowników najemnych”. Uważa, że „państwo powinno inwestować w publiczne usługi, a nie rozdawać ulgi tym, którzy krzyczą najgłośniej”.

Konfederacja? Tradycyjnie — najdalej od centrum. Proponuje pełną dobrowolność. Chcesz korzystać z publicznego leczenia? Płacisz. Nie chcesz — nie płacisz, leczysz się prywatnie. Proste? Sławomir Mentzen jeszcze w 2024 roku określał polski system ochrony zdrowia jako „dziadowski” i „beznadziejny”.

Całość można podsumować komentarzem Krzysztofa Stanowskiego: Bawmy się tak dalej i czekajmy na operację po 5 lat, na badania po 3 lata, po 18 lat na wizytę… u jakiegokolwiek specjalisty.

Kto ma rację? Do poglądów którego kandydata jest Wam najbliżej?

A teraz wróćmy do konkretów

W 2025 roku składka zdrowotna nadal jest zróżnicowana w zależności od formy opodatkowania:

  1. skala podatkowa: 9 proc. od dochodu, ale nie mniej niż 314,96 zł,
  2. podatek liniowy: 4,9 proc. od dochodu, z minimalnym progiem 314,96 zł,
  3. karta podatkowa: stała składka – 314,96 zł miesięcznie,
  4. ryczałt:
  • przychody do 60 tys. zł: składka 461,66 zł ,
  • przychody 60–300 tys. zł: składka 769,43 zł,
  • przychody powyżej 300 tys. zł: składka 1384,97 zł.

Co ważne — przedsiębiorca może zdecydować, czy chce opłacać składkę w danym roku na podstawie przychodów z poprzedniego roku. Jeśli zadeklaruje to w styczniu — płaci przez cały rok jedną, z góry ustaloną kwotę.

Czy obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców to rzeczywista ulga, czy wyborczy haczyk? Czy zmiany w składce zdrowotnej to krok w stronę sprawiedliwości… czy kolejny ukłon w stronę tych, którzy i tak mają najwięcej?

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: