L4 w nowej odsłonie. W tych sytuacjach trzeba odebrać telefon od szefa. Zmiany odczują miliony Polaków
O potrzebie nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw mówiono od lat, teraz wreszcie staje się to w pełni realne. Rząd zaakceptował projekt, który teraz trafi do Sejmu, gdzie będzie procedowany. Wiele wskazuje na to, że już wkrótce pracodawcy mogą zyskać nowe prawo wobec pracownika na zwolnieniu lekarskim, które ukróci nieporozumienia.
Zwolnienia lekarskie podstawą systemu ubezpieczeń
Zwolnienie lekarskie to jeden z fundamentów społecznego systemu ubezpieczeń i prawa pracy. Gwarantuje pracownikowi prawo do płatnej nieobecności w celu regeneracji sił i powrotu do zdrowia. Mechanizm finansowania jest jasno określony. Przez pierwsze 33 dni absencji chorobowej w danym roku kalendarzowym wynagrodzenie chorobowe, w wysokości 80 proc. podstawy wymiaru, finansuje pracodawca. W przypadku pracowników, którzy ukończyli 50. rok życia, ten okres jest skrócony do 14 dni. Dopiero po tym czasie, czyli od 34. lub 15. dnia, ciężar wypłaty świadczeń przejmuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Wypłaca on wówczas zasiłek chorobowy z Funduszu Chorobowego, który jest częścią Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS). Standardowa wysokość zasiłku to również 80 proc. podstawy wymiaru, ustalanej jako przeciętne wynagrodzenie z ostatnich 12 miesięcy. Prawo przewiduje jednak wyjątki, kiedy świadczenie wynosi 100 proc. Dzieje się tak w przypadku ciąży, wypadku w drodze do pracy lub z pracy, a także gdy niezdolność do pracy jest wynikiem poddania się niezbędnym badaniom lekarskim przewidzianym dla kandydatów na dawców komórek, tkanek i narządów.
Ten system ochrony jest jednak gigantycznym obciążeniem finansowym. Skala zjawiska jest trudna do wyobrażenia. Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że w 2023 roku lekarze wystawili Polakom łącznie 21,9 miliona zaświadczeń lekarskich. Przełożyło się to na 239,3 miliona dni absencji chorobowej. To tak, jakby każdy dorosły Polak był na zwolnieniu przez ponad tydzień.
Wydatki FUS na same zasiłki chorobowe przekroczyły w tym okresie 40 miliardów złotych, co stanowiło znaczący wzrost w porównaniu z latami poprzednimi. Dane za pierwsze kwartały 2024 roku wskazują na utrzymanie się tej tendencji. Teraz w prawie mają zajść poważne zmiany, tego będą wymagać pracodawcy.
Tego nie można robić na L4
Tak gigantyczne koszty naturalnie prowokują pytanie o szczelność systemu i skalę nadużyć. Fikcyjne zwolnienia, choć trudne do precyzyjnego oszacowania, są realnym problemem, z którym Zakład Ubezpieczeń Społecznych walczy na dwa sposoby.
Pierwszy to kontrola orzecznictwa lekarskiego, czyli weryfikacja przez lekarzy orzeczników ZUS, czy lekarz wystawiający L4 miał ku temu solidne podstawy medyczne. Drugi, znacznie częstszy i budzący więcej emocji, to kontrola prawidłowości wykorzystywania zwolnienia. Inspektorzy ZUS, a także pracodawcy zatrudniający powyżej 20 osób, którzy są uprawnieni do wypłaty zasiłków i ich kontroli, mają prawo sprawdzić, co chory pracownik robi w trakcie L4. Wizyta kontrolna w miejscu zamieszkania pracownika jest najczęstszą formą weryfikacji. Konsekwencje przyłapania na nadużyciu są poważne - pracownik traci prawo do zasiłku za cały kontrolowany okres.

Czego zatem nie wolno robić na L4? Absolutnie zakazane jest wykonywanie jakiejkolwiek pracy zarobkowej, niezależnie od formy (umowa o pracę, dzieło, zlecenie). To najcięższe przewinienie. Ale ZUS cofa świadczenia także za czynności niezgodne z celem zwolnienia.
Przykłady z komunikatów ZUS bywają skrajne: prowadzenie prac remontowych w mieszkaniu, praca w ogrodzie, wyjazd na zagraniczne wakacje czy nawet aktywny udział w imprezie rodzinnej. Kluczowy jest tu zapis na elektronicznym zwolnieniu (e-ZLA). Adnotacja lekarza z kodem "1", czyli "chory powinien leżeć", oznacza bezwzględną konieczność przebywania w domu. Dopuszczalne są jedynie wyjścia w celu realizacji niezbędnych potrzeb życiowych, jak wizyta u lekarza czy w aptece.
Z kolei kod "2", czyli "chory może chodzić", daje więcej swobody. Dopuszcza aktywności niezbędne do funkcjonowania, jak zakupy spożywcze czy krótki spacer w celach zdrowotnych, ale z pewnością nie remont czy wyjazd rekreacyjny. Skuteczność kontroli rośnie. W 2023 roku ZUS przeprowadził 427,6 tysiąca kontroli, a kwota obniżonych i cofniętych świadczeń wyniosła 177 milionów złotych. Zbliżające się zmiany postawią sprawę jasno.
Zobacz: Będzie podwyżka minimalnego wynagrodzenia. Zmiany wejdą w życie od stycznia
Pracodawca zyska to prawo, L4 ulega zmianie
Dotychczasowe regulacje i kontrole ZUS skupiały się na rażących nadużyciach, jak praca u innego pracodawcy czy wspomniany remont. Rząd postanowił jednak zająć się inną “szarą strefą”, czyli całkowitym brakiem kontaktu z chorym pracownikiem. Dotychczasowe interpretacje przepisów, w tym wyroki sądowe, były w tej kwestii skrajnie restrykcyjne. Wielu ekspertów prawa pracy i same firmy stały na stanowisku, że jakikolwiek kontakt pracodawcy, nawet krótki e-mail czy telefon z pytaniem o hasło, może być uznany za świadczenie pracy lub co najmniej wywieranie presji. A to mogło skutkować uznaniem kontroli pracodawcy za bezprawną lub nawet roszczeniami pracownika.
To rodziło absurdalne sytuacje, szczególnie w erze pracy zdalnej i projektowej. Pracodawcy od lat argumentowali, że brak możliwości uzyskania kluczowej, drobnej informacji, którą posiada tylko nieobecny pracownik (np. hasła do systemu, lokalizacji ważnych dokumentów czy kontaktu do klienta), potrafi sparaliżować funkcjonowanie działu lub nawet całej firmy na wiele dni. Chodzi o sytuacje kryzysowe, a nie o regularne zlecanie zadań. Teraz ma się to zmienić. Rząd przyjął projekt nowelizacji, który właśnie trafił do Sejmu i będzie procedowany. Nowe przepisy mają jednoznacznie doprecyzować Kodeks pracy.
Propozycja zakłada, że incydentalny i krótkotrwały kontakt telefoniczny, mailowy lub za pośrednictwem innego komunikatora, nie będzie uznawany za świadczenie pracy. Ustawodawca stawia jednak dwa twarde warunki. Po pierwsze, kontakt musi służyć wyłącznie uzyskaniu informacji, które są niezbędne do zapewnienia ciągłości funkcjonowania przedsiębiorstwa. Po drugie, kontakt ten w żaden sposób nie może zakłócać procesu rekonwalescencji pracownika.
Nowela ma więc wyraźnie odróżnić uzyskanie informacji (np. "Gdzie zapisałeś plik X?") od zlecenia zadania (np. "Przygotuj mi raport Y na jutro"). Środowiska pracodawców przyjęły tę propozycję z zadowoleniem, mówiąc o urealnieniu prawa.
Z kolei związki zawodowe podchodzą do zmian z dużą rezerwą. Związkowcy obawiają się otwarcia furtki do nadużyć, wywierania presji na chorych i stresowania pracowników, którzy zamiast skupiać się na zdrowiu, będą nerwowo sprawdzać służbową skrzynkę. Kluczowe będzie brzmienie ostatecznej ustawy. Sejm będzie musiał precyzyjnie zdefiniować, co oznaczają "incydentalny kontakt" i "informacje niezbędne do ciągłości", by chronić realnie chorych przed nadgorliwością pracodawców.