Marek Kuchciński, druga osoba w państwie, znalazł się na ustach Polaków, kiedy w ubiegłym tygodniu okazało się, że podczas lotów rządowym samolotem Gulfstream G550 towarzyszyli mu członkowie rodziny. Na marszałka Sejmu posypała się krytyka, oskarżenia o oligarchizację, prywatę i wykorzystywanie rządowych zasobów do własnych celów. Kuchciński w ubiegły piątek zapowiedział więc, że równowartość kosztów przelotów pokryje z własnej kieszeni.Ile ma do zapłacenia marszałek Sejmu? Jak wynika z doniesień Gazety Wyborczej, loty Kuchcińskiego odbywały się w trybie "misji oficjalnej o statusie HEAD". Oznacza to, że lot taki wymagał dodatkowego samolotu z załogą, postawionych w stan gotowości służb, a także zapasowych lotnisk. Kancelaria Sejmu jednak tłumaczy, że koszta nie są tak wysokie, a loty Kuchcińskiego z Warszawy do domu miały jedynie status "misji oficjalnej". Nawet jeśli tak było, koszt jednej takiej podróży Gulfstreamem G550 jest przynajmniej kilkakrotnie wyższy niż cena zwykłego przelotu.
Sejm im się opłaca. Za 13 dni pracy i 53 dni urlopu nowi posłowie, którzy zasiedli w ławach niższej izby parlamentu otrzymają zawrotną pensję 80 tys. złotych. Ślubowanie złożyli 12 czerwca tego roku, a miejsca, które zajęli to uzupełnienie po posłach, którzy odeszli z polskiego parlamentu do parlamentu europejskiego.Ile jest takich osób? Jak podaje portal INNPoland, mowa o 18 politykach, którzy w sumie do końca kadencji obecnego Sejmu, która kończy się na jesieni, przepracują w sejmowych ławach 13 dni. Za to zarobią w sumie 50 tys. złotych, a niektórzy z nich z pewnością dostaną nawet po 80 tys. złotych. Jak to możliwe?
Bank DNB pozbywa się klientów indywidualnych. Jak podaje Gazeta.pl, insytutcja finansowa rozdaje nawet po 800 złotych, by klienci rozwiązalli umowy o konta, karty kredytowe, a także anulowali ubezpieczenie. Wszystko przez zmianę strategii działania banku, który zdecydował się, że odtąd będzie obsługiwał jedynie firmy. Robi to już od kilku miesięcy.Przedtem jednak DNB Bank Polska oferował klientom nie od 600 do nawet 800 złotych, a 300 złotych. Pieniądze otrzymają ci, którzy z własnej woli rozwiążą umowę i zamkną konta osobiste, wallutowe, oszczędnościowe oraz zrezygnują z wszelkich kart wydanych im przez bank. Gazeta.pl informuje, że najwięcej dostaną ci, którzy mają wykupione ubezpieczenienieruchomości czy na życie, gdyż to kolejne 200 złotych i wówczas z podstawowego 600 złotych zrobi się 800.
NBP już kilka lat temu, bo w pierwszej połowie 2013 roku poruszało temat likwidacji monet 1-groszowych i 2-groszowych. Pomysł nagłośniły media, jednak pozostały po nim jedynie wspomnienia. Obecnie jednak znów trwa dyskusja dotycząca sensowności produkowania monet o najniższych nominałach oraz ich użyteczności w codziennym życiu Polaków. Jak wskazuje bowiem portal WNP.pl, Polacy 1- i 2-groszówek niechętnie używają. Większość z nich trafia do szuflad, słoiczków, nierzadko giną, a często trafiają do fontann czy innych oczek wodnych.Z problemem bilonu o najmniejszym nominale poradziło sobie już kilka krajów Europy. Mowa chociażby o Belgii, w której od niedawna najniższym nominałem jest 5 eurocentów. Dania, Holandia, Rosja, Szwecja także nie posiadają już monet o tak niskich nominałach. Nad sensownością ich istnienia już 18 lat temu zastanawiali się Czesi, których bank centralny zbadał wówczas, że spośród wszystkich nominałów halerzy (odpowiednik polskiego grosza) tych o najmniejszych nominałach wraca do niego 20%, a o wyższych 80%.
Sejm już w 2020 roku będzie nas kosztował znacznie więcej, niż teraz musimy za jego działalność płacić. Do projektu budżetu Kancelarii Sejmu dotarli dziennikarze Faktu. Jak się okazuje, drogi w utrzymaniu już Sejm, będzie jeszcze kosztowniejszy. Obecnie na jego funkcjonowanie musimy łożyć rocznie około 525 mln złotych. Od 2020 roku koszta jego pracy wzrosną do poziomu 575,6 mln złotych. Oznacza to, że dziennie będziemy płacić 1,6 mln złotych na jego działanie.Co zawiera się w kosztach funkcjonowania Sejmu? Kancelaria w projekcie budżetu na 2020 rok przewidziała przede wszystkim wzrosty kosztów. Mowa o uposażeniu posłów, pracowników Kancelarii Sejmu, ale także większych pieniądzach na poselskie mieszkania, opiekę medyczną, a także loty czarterowe dla deputowanych. Wszystkie te podwyżki będą nas kosztować około 50 mln złotych rocznie.
PiS od lat notuje wysokie wyniki w sondażach poparcia. Mimo kilku afer, które miały miejsce za czasu rządów formacji Jarosława Kaczyńskiego, ugrupowanie mocno trzyma się sterów władzy. Co sprawia, że Polacy tak chętnie głosują na Prawo i Sprawiedliwość? Sprawę tę w najnowszym badaniu postanowiło przestudiować Centrum Badania Opinii Społecznej.Jak wskazuje CBOS, 29% respondentów wskazało, że głosuje na PiS, bo partia ta po prostu rządzi dobrze. Niemalże 1 na 3 Polaków przekonany jest, że obecnie rządzącej formacji wraz z pomniejszymi koalicjantami należy wydać pozytywną ocenę dotychczasowych rządów i dokonań. Ankietowani wskazywali także, że PiS to partia dobrze gospodarująca Polską, a pod jej rządami żyje się coraz lepiej i dostatniej.
Ranking największych firm świata, czyli zestawienie Fortune Global 500, prezentuje 500 największych firm na świecie. Jest to nie tylko jednak ranking, który pokazuje potęgę danych przedsiębiorstw, ale siłę wybranych gospodarek krajów świata. Oczywiste bowiem, że jeśli dany kraj może poszczycić się ogromną liczbą firm w zestawieniu, nie należy do biedniejszych z państw. Ranking pokazuje więc aktualne potęgi gospodarcze niejednokrotnie lepiej niż PKB.Z najnowszego rankingu nie wynika nic dobrego dla Stanów Zjednoczonych. Jak możemy bowiem zobaczyć w zestawieniu Fortune Global 500, aż 121 największych firm globu pochodzi z USA, ale Chińczycy depczą wyraźnie Amerykanom po piętach. W 2017 roku różnica USA - Chiny, była większa, ponieważ Stany liczyły w rankingu aż 132 firmy, a Chiny 109, a w 2018 roku już 126 do 111. Wyraźnie więc przewaga topnieje i w 2020 roku Chińczycy przegonią Amerykanów.
Samochody, a dokładniej 10 tys. aut znajdujących się nad Wisłą, grozi pożarem. Tę zdecydowanie niewesołą wiadomość przekazali sami producenci aut. Zagrożenie dotyczy czterech konkretnych marek, a każda z nich grozi określonymi wypadkami, do których może dojść podczas użytkowania pojazdu.Tymi zagrożonymi markami są kolejno - volvo, mitsubishi, citroen oraz mercedesy. Zgłoszonych przez producentów wadliwych aut jest ponad 10 tys., a najwięcej spośród nich jest samochodów marki volvo, bo aż 9576 pojazdów. Jak podaje Bankier.pl, kampania naprawcza będzie polegała na usunięciu wady silników, które grożą pożarem. Zagrożone awarią egzemplarze pochodzą z lat 2014-2017 i mają wadliwy kolektor wlotowy w czterocylindrowych silnikach diesla. Właściciele wadliwych aut dostaną listowne zaproszenia do naprawy.
Lewica buduje własny blok i idzie po przynajmniej 8%. Liczba ta nie wzięła się znikad. Jeśli bowiem lewicowy blok chce dostać się do Sejmu, musi uzyskać przynajmniej tyle wlaśnie głosów. W innym wypadku koalicjanci nie przekroczą progu, który dla zrzeszonych w jednym sojuszu partii przewidział ustawodawca.Jednakże start po 8% głosów to nie jedyne założenie koalicji lewicowej. Jak podaje RMF, pierwsze negocjacje lewicowców trwały trzy godziny i zakończyły się w czwartek przed północą. Jednym z efektów tychże ma być wystąpienie Adriana Zandberga, Włodzimierza Czarzastego oraz Roberta Biedronia w piątek o 13:00 przed Sejmem.
Bank nierzadko decyduje się na to, by w weekend wprowadzić w swoich usługach mobilncyh pewne ograniczenia, o czym zwykle informuje swoich klientów. W ten weekend ograniczenia takie wprowadzone zostały w niejednej instytucji finansowej. Jak jednak przekonują banki, w najgorszym wypadku klienci będą mieli problem z czasowym ograniczeniem dostępu do usług, a nie całkowity ich brak.O takich ograniczeniach można mówić w przypadku EnveloBanku i Banku Pocztowego (EnveloBank to internetowa marka banku). Klienci tegoż będą mieli problemy z zalogowaniem się w nocy z piątku na sobotę, a problemy wystąpią po godzinie 23:20. Prace informatyczne, które będą przyczyną problemu, mają zakończyć się jednak do północy.
Strajk nauczycieli, który miał miejsce w kwietniu, był największym wystąpieniem nauczycieli przeciwko władzy w XXI wieku. Porównywać go można jedynie do tego, który odbył się na początku lat 90. XX wieku. Strajk po ponad dwóch tygodniach, ku zaskoczeniu wielu nauczycieli i części społeczeństwa, zawieszono. Jego lider, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, zapowiedział kontynuację strajku po wakacjach. To jednak sprzeczne jest z polskim prawem.Jak donosi Gazeta Prawna, ZNP jest przekonane, że zawieszony 27 kwietnia strajk, zostanie odwieszony na początku września, by zmusić władzę do ustępstw, jakich chcą nauczyciele. W momencie zawieszenia protestu Broniarz ogłaszał, że udało się nauczycielom wywalczyć 10% podwyżki od września, uwolnienie dodatku stażowego, a także skrócenie awansu zawodowego do 10 lat. Nauczyciele chcą jednak więcej i zamierzają strajk po wakacjach odwiesić. Prawo jednak nie świadczy na ich korzyść.
SLD nie zostało zaproszone do tworzenia Koalicji Obywatelskiej razem z Platformą Obywatelską, Inicjatywą Polską oraz Nowoczesną. O tym dowiedzieliśmy się w czwartek rano, kiedy to Grzegorz Schetyna zapowiedział, że partyjne doły PO nie zgadzają się na takie rozwiązanie. Już 2,5 godziny później SLD zorganizowało swoje spotkanie w Łodzi, na którym byli nie tylko politycy Sojuszu, ale także i samorządowcy wywodzący się z tej partii, którzy do wyborów mają iść razem z SLD.Podczas spotkania nie obyło się bez gorzkich słów z ust Włodzimierza Czarzastego, który podsumowywał działanie Platformy Obywatelskiej. Lider SLD stwierdził otwarcie, że Schetyna zdecydował się na działanie, które dla PiS jest niczym błogosławieństwo. Przypomnijmy bowiem, że według ostatniego sondażu IBRiS dla Rzeczpospolitej, największe szanse opozycji na pokonanie PiS dawała szeroka koalicja partii opozycyjnych, a nie pomniejsze bloki. Czarzasty oskarżył także Schetynę o zniszczenie projektu, który po transformacji był największym i najlepszym z projektów łączących opozycję, a nawet zarzucił mu "niejasną drogę na granicy współpracy z PiS".Szef PO, Grzegorz Schetyna, zrobił wielki krok w kierunku zwycięstwa PiS. 50% ludzi, którzy głosowali na KO uważało, że jest to najlepszy projekt w Polsce na zwycięstwo z PiS. 50% ludzi chce, aby ten projekt wygrał z PiS-em. Projekt, który dał 38% głosów Polek i Polaków, został rozwalony - skomentował Czarzasty.
PIT, a raczej projekt obniżki tego podatku z pułapu 18% do 17%, przyjął we wtorek rząd Prawa i Sprawiedliwości. Choć pomysł obejmie 25 mln Polaków, którym średnio w kieszeni zostanie o 50 zł miesięcznie więcej, nie brak krytycznych głosów pod adresem władz. Ekonomiści ostro krytykują tę ideę i wskazują, że w dłuższej perspektywie czasu nie będzie ona pozytywna dla działania państwa. Na problem ten uwagę zwraca organizacja Business Centre Club, wedle której obniżka pomoże głównie mniej zarabiającym. Skorzystać mają jednak także niektórzy z kierowników firm.Zmiany w zdecydowanej większości przysłużą się najmniej zarabiającym, tj. osobom, których dochody nie przekraczają w skali roku 85 528,00 złotych. Pewne korzyści osiągną także osoby piastujące funkcje korporacyjne, a więc zasadniczo zaliczane do grupy bardziej zamożnej - czytamy w opinii BCC.
MEN pod rządami PiS wprowadziło reformę edukacji, która doprowadziła do niejednego dramatu. Sytuacja wygląda zupełnie tak, jakby resort edukacji w ogóle nie przewidywał skandalu, jaki wywołały zmiany. Przepełnione uczniami szkoły, przez co w niektórych trzeba wprowadzać ruch jednokierunkowy na korytarzach, wydłużanie godzin nauczania, adaptowanie na szybko nieużywanych dotąd segmentów szkół, tysiące dzieci nieprzyjętych w Polsce do wymarzonych placówek - tak wygląda obecnie krajobraz w polskim szkolnictwie.W ostatnich dniach szczególnie to właśnie afera z przyjęciami do szkół i masową ich odmową dała się we znaki polskim uczniom. Eksperci z Warsaw Enterprise Institute widzą w niej jednak pewną możliwość zbawienną dla polskiej edukacji. Jak bowiem wskazują, "najlepsze szkoły ze względu na trudną rekrutację będą miały szansę podnieść poziom kształcenia, a wyższe uczelnie na rekrutację lepszych studentów". Money.pl tłumaczy, że oznacza to po prostu iż jedynie najlepsi trafią do liceów, a później najlepsi trafią na studia.
Kazimierz Marcinkiewicz, były polski premier, nie ma ostatnio lekko w życiu prywatnym. Jego była partnerka Izabela Olchowicz Marcinkiewicz oskarża notorycznie byłego polityka to, że ten nie wywiązuje się z płacenia jej alimentów. Sprawa nie kończy się jednak na oskarżeniach.Była żona Kazimierza Marcinkiewicza żąda od niego wypłacenia zaległych alimentów w wysokości 100 tys. złotych. Sprawa jest do tego stopnia poważna dla byłego premiera, że zaczął już za nim ganiać komornik. Funkcjonariusz sądowy już raz dał się publicznie Marcinkiewiczowi we znaki. Było to w połowie czerwca podczas zawodów, kiedy to komornik próbował zająć rower Marcinkiewicza.
Festiwal w Gdyni to coroczna impreza filmowa, która odbywa się w Gdyni już od 1986 roku, a tradycja samego festiwalu sięga 1974 roku. Uczestnictwo w tym ważnym wydarzeniu dla Polskiego kina to nie lada gratka dla ludzi filmu. Niestety, w ostatnich latach można słyszeć coraz więcej narzekania niż pochlebstw na temat festiwalu. W tym roku oburzenie światka kinowego wywołała blokada emisji filmu "Mowa Ptaków" podczas Festiwalu.Problem w tym, że film "Mowa Ptaków" Xawerego Żuławskiego według scenariusza jego ojca, Andrzeja, nie zostanie zaprezentowany na Festiwalu, mimo rekomendacji ze strony Zespołu Selekcyjnego 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wybór zespołu został całkowicie zlekceważony przez Komitet Organizacyjny. Sprawa jest tym poważniejsza, że "Mowa Ptaków" była bardzo wyczekiwana przez polskie środowisko filmowe, a jej brak na zaprezentowanej w piątek liście filmów wywołał niedowierzanie i oburzenie.
Gospodarka Polski rośnie w ostatnich latach, co widać nawet bez spoglądania na konkretne liczby. Zasobność portfeli rośnie, dostęp do usług, a także najpotrzebniejszych towarów oraz tych bardziej luksusowych. Okazuje się jednak, że nie przekłada się to na stopień zadłużenia Polaków wobec państwa. Z rejestru długów wynika, że to, ku zaskoczeniu, rośnie.Rzeczpospolita poinformowała bowiem o dość zaskakującej sytuacji. W Rejestrze Należności Publicznoprawnych znaleźć można bowiem prawie 3 mln wpisów. Choć nie oznacza to, że 3 mln Polaków jest zadłużonych, bo niektóre należności może dotyczyć tych samych osób i firm, liczba i tak robi wrażenie. Niestety - nie to pozytywne - ponieważ RNP funkcjonuje od 1 lipca 2018 roku, czyli ledwo ponad 12 miesięcy.Obecnie w Rejestrze Należności Publicznoprawnych znajduje się 2 895 079 pozycji. Nie oznacza to, że tylu jest dłużników, bo część wpisów może dotyczyć tych samych osób czy firm - oświadczył Paweł Jurek, rzecznik Ministerstwa Finansów.
Emerytury w Polsce coraz częściej pobierają cudzoziemcy. Jak wynika z danych przekazanych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ich grupa rośnie cały czas, choć w zasadzie wartość ich emerytur nie powala. Najczęściej bowiem osoby te inkasują świadczenia warte mniej niż 1100 złotych. Ich prawo do pobierania świadczenia wynika z faktu, że pracowali przez lata nad Wisłą. Największymi grupami emerytów zza granicy są przede wszystkim przyjezdni ze Wschodu - Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, ale o emerytury starać mogą się także i Niemcy.Tak samo w przyszłości w kolejkach po emerytury ustawiać się będą mogli ich krajanie, choć kolejki te będą znacznie liczniejsze niż dzisiaj. Obecnie już pół miliona obcokrajowców pracuje w Polsce, odprowadzając do ZUS składki emerytalne. Należy podkreślić, że cudzoziemcy już zgromadzili ponad 13,7 mld złotych na przyszłe świadczenia. W 2017 roku było to 3 mld złotych, w 2018 już 4,3 mld złotych. Wszelkie argumenty skrajnej prawicy o tym, że cudzoziemcy bezprawnie pobierają środki emerytalne są więc, delikatnie mówiąc, nieprawdziwe.
Ceny w Polsce od kilku miesięcy są jednym z głównych tematów rozmów Polaków. Tudno bowiem przejść do porządku dziennego, kiedy tak popularna w Polsce kapusta powoli staje się produktem premium, a już absolutnie podstawowe dla polskiej kuchni ziemniaki zanotowały w niektórych miejscach wzrost cen na poziomie 200%. Jak wyjaśnia portal Bezprawnik, drożyzna, szczególnie na rynku warzyw, to przede wszystkim efekt suszy. Niebagatelny wpływ na ceny w Posce mają także programy socjalne, a także rosnące zarobki - przede wszystkim osób pracujących przy warzywach. To wzrost płac osób, które warzywa i owoce zbierają. Producenci mają problemy ze znalezieniem ludzi do pracy, a jeżeli znajdują, muszą się liczyć z oczekiwaniem wyższych wynagrodzeń. Wzrost stawek za pracę przy zbiorach, czy całej obsłudze procesu rolnego pcha ceny warzyw o owoców górę - wyjaśnił w rozmowie z PAP Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao.
Jarosław Kaczyński ogłosił jedynki w poszczególnych okręgach wyborczych w wyborach do parlamentu, które odbędą się na jesieni. Jeszcze nie znamy ich daty, ale wiele wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość już teraz szykuje się do ostrego ataku, który ma tej partii zapewnić zwycięstwo. Do 14 sierpnia prezydent Andrzej Duda ma ogłosić termin wyborów, które przypadną na jedną z niedziel między 12 października a 12 listopada.Spośród najważniejszych nazwisk w partii, wiadomo już, że jedynką w Warszawie będzie sam Jarosław Kaczyński, co dla nikogo zaskoczeniem nie jest. Obecny premier, Mateusz Morawiecki, ma startować jako jedynka w Katowicach. Wicepremier i zarazem minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, wystartuje jako numer 1 w Kielcach, zupełnie jak 4 lata temu. Natomiast marszałek Sejmu, Marek Kuchciński, będzie liderował liście z Krosna, jedynką w Szczecinie zostanie minister gospodarki morskiej, Marek Gróbarczyk, zaś w jako numer jeden z Poznania wystartuje minister przedsiębiorczości, Jadwiga Emilewicz, która tym samym zabrała miejsce Ryszardowi Czarneckiemu, związanemu z Poznaniem szczególnie. Ten powalczy o miejsce w parlamencie z Piły.
Ceny mieszkań w Polsce osiągają zawrotne ceny od lat. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej w niektórych przypadkach wzrosły nawet trzykrotnie. Szczególnie elektryzują obecnie ceny nowych kawalerek, które to potrafią osiągać wartości naprawdę astronomiczne. Z drugiej strony znaleźć możemy wciąż kilka razy tańsze kawalerki, które jednak nie powalają standardem.Najtańsza kawalerka w stolicy kosztuje 163 tys. złotych, za które otrzymamy mieszkanie wielkości 25 metrów kwadratowych. Drożej od Warszawy kupimy tylko w Gdańsku. W stolicy Pomorza jednak za 165 tys. złotych otrzymamy znacznie mniejsze mieszkanie, bo liczące jedynie 16 metrów kwadratowych. Lepiej jest w Krakowie, gdzie za najtańsze jednopokojowe mieszkanie zapłacimy 149 tys. złotych, we Wrocławiu koszt takiego to 137 tys. złotych, ale najtaniej jest w Poznaniu, gdzie najmniejszy koszt kawalerki to 99 tys. złotych.
Bykowe to pomysł władz na aktywizację Polaków w kwestiach demograficznych. Po wprowadzonym w 2016 roku 500 plus nie zaobserwowano wzrostu wyników w narodzinach, dlatego osoby z kręgu władz z MSWiA wpadły na pomysł, iż można Polaków "zachęcić" do płodzenia kolejnych obywateli w inny sposób. Z pomocą przyjść miało bykowe.To podatek, który płacić miałyby osoby bezdzietne. W ten prosty sposób budżet zgarnąłby kolejne środki, a demografia mogłaby na tym zyskać, gdyż jedynym wyjściem, by nie płacić podatku, byłoby płodzenie dzieci. Pomysł jednak spotkał się z ogromnym sprzeciwem ze strony Polaków. Co cieawe, sprzeciw ten niezależny jest od poglądów.
Polacy marzą o prawdziwie wolnych wakacjach i to nie tylko pod względem czysto fizycznym, jak znalezienie się w urokliwym, przytulnym i ciepłym miejscu, ale także pod względem czysto mentalnym. Ponad 3/4 z nas chce w czasie wolnym całkowicie zapomnieć o swojej pracy. Tak właśnie wynika z badania "Zwyczaje urlopowe Polaków", które zrealizował serwis Prezentmarzeń.Z badania wynika, że wciąż najpopularniejsze wśród Polaków jest spędzanie wakacji nad wodą. 38% z nas wybiera wakacje nad morzem, a kolejne 27% sytuuje się nad jeziorami oraz rzekami. 15% stawia na wypoczynek w górach, zaś 12% pozostaje na czas wolny w miejscu zamieszkania. Najmniej spośród badanych, bo 8%, stawia na wycieczkę objazdową po kraju.
Solaris, polska firma zlokalizowana pod Poznaniem, która produkujeautobusy miejskie, międzymiastowe, trolejbusy oraz tramwaje, ogłosiła, iż podpisała umowę z włoskimi operatorami komunikacji miejskiej w Parmie i Modenie. Jak się okazuje, Solaris dla Włochów wyprodukuje 18 trolejbusów za cenę 12 mln euro. Zgodnie z danymi przekazanymi przez Solaris, 10 z nich trafi do Parmy, a 8 do Modeny.W 2020 roku firma Solaris Bus & Coach S.A. zrealizuje dostawy kolejnych trolejbusów do Włoch. Operatorzy SETA Modena oraz TEP Parma, świadczący usługi transportowe w położonym na północy kraju rejonie Emilia-Romania, złożyli zamówienia na łącznie 18 nowoczesnych pojazdów Solaris Trollino 12. 8 spośród zamówionych trolejbusów zasili flotę przewoźnika SETA Modena, z kolei 10 trafi do TEP Parma - czytamy w komunikacie Solarisa.
Czy biznesmen to zawód? Najpierw powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jaka jest definicja tego słowa. Jak podaje Słownik Języka Polskiego, zawód to "zajęcie, którego ktoś się wyuczył, wykonywane w celach zarobkowych". Nie ma jednak szkół czy studiów, po których zostajemy dyplomowanymi biznesmenami.Nie można jednak z tego względu wyrzucać biznesmena z puli zawodów. Choć nie podchodzi on pod tę definicję, to nic nie stoi na przeszkodzie, by uznać go za zawód. Musimy bowiem pamiętać, że biznesmen to nietypowe zajęcie, które wymaga jednak różnych kompetencji w zależności od profilu biznesu, jakiego dana osoba się podejmuje. Przykładowo - biznesmen prowadzacy firmę informatyczną, posiadający wykształcenie informatyczne, pracuje w zawodzie. W końcu także biznesmen spełnia warunek "wykonywania zajęcia w celach zarobkowych".
Kiedy otwierać biznes? Czy jest na to pytanie jedna dobra odpowiedź? Zadaje je sobie z pewnością wielu, którzy chcą wejść na rynek z własnym pomysłem i przedsiębiorstwem. Jednak odpowiedź na to pytanie nie jest taka, jakiej życzyliby sobie zieloni na rynku firm. A jeśli już posiłkują się danymi z internetu, mogą się nieźle zdziwić.Problem w tym, że nie ma jednej dobrej odpowiedzi na to pytanie. Dowodem na to jest chociażby fakt, że naprzeciw z odpowiedzią pytającym próbują wyjść w sieci artykuły, w których możemy przeczytać o tym, że nie należy otwierać biznesu podczas pustego biegu Księżyca, bo wówczas firma nam padnie. Inna perełka z o podobnym zabarwieniu mówi natomiast, że "planety opiekują się swoimi sferami biznesu" i dobrze otworzyć daną firmę w dzień, kiedy Ziemia leży na jednej linii z nią i Słońcem. Oczywiście takie porady możemy włożyć między bajki.
Czy biznes powinien być etyczny? Dla wielu to żadne pytanie, ponieważ już występuje w nim pewna sprzeczność - jak bowiem biznes, nastawione na zysk, dyktowane pieniędzem, działanie może być etyczny? Inni natomiast wskazują, że działalność w granicach praw spisanych w kodeksach oraz ścisłe postępowanie wobec ogólnie przyjętych norm postępowania to podstawa w XXI wieku, w którym to społeczeństwa są coraz bardziej uświadomione, a nawet mała afera może położyć wizerunek wielkiej firmy.Niewątpliwie jednak biznes powinien być etyczny, a pracodawcy w swoich przedsiębiorstwach powinni skupiać się na przestrzeganiu etyki biznesu mimo krytyki, jaką mogą czasami pod jej adresem usłyszeć i wbrew pokusom, które są naprawdę wielkie. Wielu niełatwo bowiem oprzeć się śrubowaniu norm pracowniczych oraz cięciu kosztów, byle tylko zyskać kolejne pieniądze w kieszeni. Biznes rządzi się pieniądzem, a jego oddziaływanie potrafi skorumpować nawet najbardziej prawych.
Smartfon to już prawdziwa podstawa codziennego życia. Dzięki temu małemu sprzętowi jesteśmy dostępni niemalże w każdym miejscu świata o każdej porze dnia i nocy. To jednak coraz częściej nie tylko narzędzie praktyczne, ale także element naszego ubioru, a niektórzy smartfony traktują jak prawdziwą biżuterię, czy przepustkę do prestiżu. Jak wskazuje w środę Rzeczpospolita, najczęściej robią to ludzie młodzi.Rzeczpospolita donosi o przerażającym trendzie wśród młodych. Okazuje się, że dla najmłodszych z dorosłych Polaków smartfon to oznaka statusu ich życia. Dlatego też ci nie mają oporów przed wzięciem kredytów czy też związaniem się umową, na którą po prostu nie mają środków. Doszło do tego, że Polacy są winni firmom telekomunikacyjnym ponad 1,14 mld złotych.