Rewolucja Brand24: Jak inwestorzy indywidualni wymusili podwyżkę ceny akcji o 32%?
Indywidualny inwestor w Polsce często bywa postrzegany jako słabszy uczestnik rynku, mający niewielkie pole manewru w starciu z dużymi funduszami (wielorybami). Historia spółki Brand24 i konsolidacji akcjonariuszy mniejszościowych pokazuje jednak, że zjednoczony głos potrafi skutecznie przeciwstawić się rynkowym gigantom. Spektakularny sukces, w postaci podwyższenia ceny za akcję w wezwaniu o ponad 30%, stał się precedensem, który może zmienić standardy traktowania inwestorów na polskim rynku kapitałowym. Czy oznacza to nową erę aktywizmu wśród "ulicy"? Sprawdź, co ten przełom mówi o przyszłości nadzoru właścicielskiego.
Zjednoczenie przeciwko gigantowi: Powstanie porozumienia akcjonariuszy
Sytuacja w spółce Brand24, będącej znaną marką na polskim rynku, zaogniła się w maju ubiegłego roku. Po okresie słabych wyników finansowych, kiedy spółka zaczęła osiągać lepszy performance, na horyzoncie pojawił się duży amerykański gracz, Semrush. Zapowiedział on wezwanie na 100% akcji, mające na celu zdjęcie spółki z giełdy, oferując mniejszościowym akcjonariuszom sprzedaż walorów na swoich warunkach. Taka transakcja została wcześniej uzgodniona z funduszami i zarządzającymi Brand24. Inwestorzy indywidualni uznali jednak, że zaproponowana cena jest zbyt niska, zwłaszcza w kontekście strategicznego charakteru nabywcy (Semrush), który dzięki możliwym synergiom może uzyskać znaczące korzyści. To zderzenie interesów – chęć szybkiego i taniego przejęcia kontroli przez duży podmiot z jednej strony, a poczucie zaniżenia wartości spółki przez drobnych udziałowców z drugiej – stało się iskrą zapalną. Inicjatywa skonsolidowania rozproszonego akcjonariatu wzięła się z przekonania, że bez wspólnego działania, spółka po prostu zniknęłaby z rynku, pozbawiając drobnych inwestorów należnych korzyści.
Bezprecedensowy sukces i 8 milionów złotych korzyści
Początkowa, chłodna ocena Roberta Ditrycha, inwestora i partnera zarządzającego w Momentum Capital Partners, była jednoznaczna: pierwotna oferta była za niska w stosunku do potencjału spółki. W efekcie powstało Porozumienie Akcjonariuszy Brand24, do którego dołączyło ponad 100 osób, a sam Ditrych objął przewodnictwo w grupie. Cel był jasny: skonsolidować siły, by osiągnąć próg pozwalający na realny wpływ na decyzje spółki. Pierwsze zawiadomienie pokazało przekroczenie progu 6% akcji, a ostatecznie grupa dysponowała blisko 14,4% udziałów. Ten akt aktywizmu przyniósł wymierne skutki. Finalna oferta Semrush, ogłoszona niemal półtora roku po pierwotnym wezwaniu, okazała się wyższa o 32%, osiągając 60 zł za akcję wobec początkowych 45,5 zł. Jak podkreśla Robert Ditrych, skumulowana korzyść dla inwestorów indywidualnych, włączając w to również wcześniejsze, podwyższone oferty w toku walki (np. po 47,50 zł), wyniosła około 8 milionów złotych. To pokazuje, że nawet na polskim rynku, gdzie inwestor indywidualny bywa „porzucony” przez akcjonariuszy instytucjonalnych oraz zarząd sprzedających swoje pakiety, konsolidacja i aktywizm stanowią realną siłę.
Nowe standardy na rynku kapitałowym?
Wydarzenia wokół Brand24 mogą zwiastować zmianę w podejściu do nadzoru właścicielskiego (kontrola i wpływ akcjonariuszy na zarządzanie spółką). Ten bezprecedensowy przykład aktywizacji akcjonariatu indywidualnego ustanowił nowy standard, w którym drobni inwestorzy, jeśli tylko się skonsolidują, mogą wymagać od spółek i innych uczestników rynku określonych zachowań. Inwestorzy, zamiast traktować akcje jak „napis na smartfonie”, powinni aktywnie interesować się życiem spółki, w czym obecnie polski rynek ma jeszcze braki. Według tegorocznego badania Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII), ponad 95% ankietowanych nie wybiera się na walne zgromadzenia akcjonariuszy (WZA) i nie zamierza uczestniczyć w życiu spółki. Tymczasem, jak przekonuje Robert Ditrych, lepszy nadzór właścicielski przekłada się na lepsze spółki, a w konsekwencji na zdrowszy rynek kapitałowy. Historia Brand24 jest sygnałem dla rynku, że poważne traktowanie akcjonariusza jest koniecznością. Już teraz widać, że podobne inicjatywy oddolne zaczynają rozwijać się w innych spółkach. Pytanie brzmi, czy ten jeden spektakularny przypadek wystarczy, by trwale podnieść poziom zaangażowania inwestorów indywidualnych i zmusić zarządy do większej transparentności.