W PRL była w każdym domu i korzystali z niej codziennie. Teraz jest warta naprawdę dużo
Moda na retro wkracza w nowy, zaskakująco dochodowy etap, w którym przedmioty codziennego użytku z czasów Polski Ludowej stają się poszukiwanymi towaram. Kolekcjonerzy coraz śmielej zaglądają do piwnic i na strychy w poszukiwaniu szklanych oraz ceramicznych skarbów, które dekady temu zdobiły niemal każdy polski stolik kawowy. Tyle można na nich zarobić.
- Fascynacja okresem PRL trwa
- Za te przedmioty trzeba dużo zapłacić
- Tyle są warte przedmioty z PRL
Fascynacja okresem PRL trwa
Współczesna fascynacja czasami PRL nie wynika jedynie z prostej nostalgii za młodością, ale przede wszystkim z ponownego odkrycia polskiej szkoły designu, która mimo ograniczeń systemowych potrafiła tworzyć projekty światowej klasy. Mechanizm ten napędzany jest przez młodsze pokolenia, które z jednej strony szukają unikalności w świecie masowej produkcji, a z drugiej pragną otaczać się przedmiotami “z duszą”. Skutkiem tego trendu jest gwałtowny wzrost zainteresowania rzemiosłem artystycznym, które przez lata było traktowane jako bezwartościowe relikty minionej epoki. Dzisiaj meble typu ”patyczak” czy ceramika z Ćmielowa nie są już kojarzone z szarzyzną, lecz z wyrafinowanym gustem i świadomością historyczną. To sprawia, że rynek antyków i przedmiotów vintage przeżywa prawdziwe oblężenie, a ceny sukcesywnie rosną, sprawiając, że obrót tymi przedmiotami staje się interesującą formą lokowania kapitału.
Szczególne miejsce w tym nurcie zajmuje szklana zastawa stołowa, która w okresie powojennym stanowiła jeden z niewielu dostępnych sposobów na wprowadzenie odrobiny koloru do mieszkań w blokach z wielkiej płyty. Wyroby z hut takich jak “Ząbkowice”, ”Tarnowiec” czy “Sudety” charakteryzowały się niezwykłą formą i bogatą paletą barw, od głębokiego miodu, przez soczystą zieleń, aż po błękit kobaltowy. Wartość takich naczyń, niegdyś kupowanych za przysłowiowe grosze, dziś może przyprawić o zawrót głowy. Skutkiem ubocznym tej mody jest profesjonalizacja rynku, na którym coraz trudniej o okazje na pchlich targach, ponieważ sprzedający doskonale wiedzą, że ”prasowane szkło” (technika formowania szkła w metalowych formach) projektu Eryki Trzewik-Drost czy Jana Drosta to dziś pełnoprawne dzieła sztuki. Inwestorzy traktują te przedmioty jak bezpieczną przystań dla kapitału, a ich obecność we wnętrzach świadczy o designerskim wyczuciu gospodarza.
Za te przedmioty trzeba dużo zapłacić
W czasach Polski Ludowej popielniczka była przedmiotem absolutnie podstawowym i wszechobecnym, co wynikało z zupełnie innego podejścia do kultury palenia tytoniu. Papierosy paliło się niemal wszędzie: w biurach, pociągach, urzędach, a nawet w kawiarniach podczas spożywania obiadu, co czyniło z popielniczek nieodzowny element wyposażenia każdej przestrzeni publicznej i prywatnej. Skutkiem tej powszechności była ogromna różnorodność form, od prostych, szklanych odlewów po skomplikowane projekty artystyczne, które miały cieszyć oko podczas towarzyskich spotkań przy kawie i koniaku. Projektanci tamtego okresu prześcigali się w nadawaniu tym przedmiotom finezyjnych kształtów, próbując odczarować ich utylitarny charakter. Dzisiaj te obiekty są świadectwem dawnych obyczajów społecznych, które z obecnej perspektywy wydają się wręcz niewyobrażalne.

Obecnie rola popielniczek uległa drastycznej zmianie, co bezpośrednio wpływa na ich wartość kolekcjonerską i postrzeganie przez rynek. W dobie rygorystycznych zakazów palenia w miejscach publicznych oraz spadającej liczby aktywnych palaczy, przedmioty te przestały pełnić swoją pierwotną funkcję, stając się elementami czysto dekoracyjnymi. Używane są dziś głównie przez koneserów cygar lub osoby, które cenią sobie estetykę mid-century modern (styl projektowania popularny w połowie XX wieku), traktując popielniczkę jako stylowy przycisk do papieru lub miseczkę na drobiazgi. Skutkiem tego procesu jest ich rynkowa nobilitacja, popielniczka z narzędzia do zbierania popiołu stała się rzeźbą użytkową. Czy można było przypuszczać, że przedmiot tak silnie kojarzony z nałogiem, stanie się po latach symbolem elegancji i wysmakowanego wnętrza?
Zobacz też: Nowy trend w prezentach pod choinkę. Ceny jednak potrafią zwalić z nóg
Tyle są warte przedmioty z PRL
Ceny popielniczek z okresu PRL na popularnych portalach aukcyjnych i w domach aukcyjnych potrafią zaskoczyć nawet doświadczonych handlarzy antykami. Za rzadkie egzemplarze, szczególnie te pochodzące z limitowanych serii lub projektowane przez znanych artystów plastyków, kolekcjonerzy są gotowi zapłacić od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. Najwyżej wyceniane są modele wykonane ze szkła barwionego w masie, o nieregularnych, organicznych kształtach, które przypominają formy zastygłej lawy lub krople wody. Wartość podbijają również unikalne techniki wykonania, takie jak "antico” (szkło z celowo wprowadzonymi pęcherzykami powietrza) czy specyficzne szlify, które pięknie załamują światło. Skutkiem tak wysokich wycen jest pojawienie się na rynku licznych reedycji i niestety podróbek, co wymusza na kupujących dużą czujność i znajomość sygnatur poszczególnych hut.
Zakończone aukcje w serwisie Onebid, przywoływane przez Interię Biznes, pokazują, że popielniczki z okresu PRL potrafią dziś osiągać bardzo zróżnicowane ceny, od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych. Analiza transakcji wskazuje, że najczęściej mieszczą się one w przedziale 360-1000 zł, przy czym licytacje przekraczające 1000 zł należą raczej do wyjątków i dotyczą obiektów o szczególnej wartości projektowej lub historycznej.
Przykładem jest popielniczka zaprojektowana przez Reginę Włodarczyk-Puchałę dla Huty Szkła Julia, wylicytowana w grudniu 2025 roku za 360 zł. Model ten wyróżnia się charakterystycznym, "bąbelkowym” obramowaniem oraz barwieniem szkła tlenkami metali ciężkich, co podnosi jego atrakcyjność w oczach kolekcjonerów designu.
Znacznie niższą cenę osiągnęła popielnica gabinetowa z tzw. czeskiego kryształu, sprzedana na Onebid trzy lata wcześniej za 192 zł.
Znacznie wyżej wyceniane są projekty uznanych twórczyń i twórców. W 2022 roku srebrna popielnica w stylu art déco autorstwa Julii Keilowej, datowana na około 1960 rok, została sprzedana za 1500 zł. Jeszcze droższe okazały się wybrane realizacje z Włocławka, popielnicę zaprojektowaną przez Elżbietę Piwek-Białoborską dla Zakładów Fajansu "Włocławek” wylicytowano aż za 3360 zł. Dużym zainteresowaniem cieszą się także projekty Jana Sylwestra Drosta. Popielniczka z jego kultowej serii Radiant osiągnęła cenę 1440 zł, natomiast bardziej przystępna okazała się popielniczka w kształcie ryby ze szkła prasowanego, sprzedana za 660 zł.
Dane z aukcji pokazują wyraźnie, że o wartości popielniczek z PRL decydują dziś nie tylko wiek i stan zachowania, lecz przede wszystkim autor projektu, materiał oraz przynależność do rozpoznawalnej serii wzorniczej.