Ulubiona sieć sklepów Polaków ogłasza upadłość. Jest jeden haczyk

Ulubiona tania sieć Polaków ma poważne kłopoty, choć tym razem nie nad Wisłą. Sieć sklepów ogłosiła upadłość na największym rynku w Europie, który jest dla niej jednak niewielkim wycinkiem działalności. Tanie sklepy, tak często spotykane na ulicach polskich miast, kompletnie nie przyjęły się u naszych zachodnich sąsiadów. Co poszło nie tak i czy przyszłość notowanego na warszawskiej giełdzie Pepco NV jest zagrożona?
Niemiecki oddział – mały procent wielkiej układanki
Pepco weszło do Niemiec w 2022 r. i otworzyło tam 64 sklepy, głównie na wschodzie kraju, zatrudniając ok. 500 osób. Dla porównania grupa przekroczyła w tym roku próg 5 000 placówek w 18 krajach, z czego ponad 1 400 działa w Polsce. W przychodach koncernu rynek niemiecki wciąż stanowi ułamek procenta – to raczej poligon doświadczalny niż filar biznesu.


Dlaczego 64 sklepy nie udźwignęły kosztów?
W oficjalnym komunikacie Pepco Germany przyznaje, że sieć „operuje ze stratą, a zasłona ochronna pozwoli nam szybko wdrożyć konieczne działania naprawcze”. Spółka wskazuje na kilka problemów: drogie czynsze, rosnące płace oraz presję cenową ze strony lokalnych dyskontów, które lojalnością klientów bronią własnych marek.
Pandemia, wysoka inflacja i rekordowe koszty energii tylko pogłębiły straty. Zarząd sprowadził więc doradców z Greenberg Traurig i Gerloff Liebler, a rolę szefa restrukturyzacji objął Christian Stoffler – ma on „ustawić sieć w Niemczech na trwałej ścieżce rentowności”. Sklepy pozostaną otwarte, a dostawy towaru nie zostaną przerwane.
Akcje na GPW drgnęły, ale polskie sklepy spokojne
Inwestorzy zareagowali umiarkowanie: kurs Pepco Group na GPW spadł na otwarciu o niespełna 2 proc., by po południu wrócić w okolice 22,4 zł – raptem 0,3 proc. powyżej wczorajszego zamknięcia. Rynek uznał, że upadłość Pepco Germany nie zagraża trzonowi biznesu, czyli Centralnej i Wschodniej Europie.
Warszawska centrala przekonuje, że polskie sklepy funkcjonują normalnie, a program nowych otwarć (ponad 300 rocznie) pozostaje bez zmian. Eksperci zwracają jednak uwagę, że fiasko na najbogatszym rynku UE może ostudzić plany szybkiej ekspansji na Zachód i zmusić firmę do ostrożniejszego doboru lokalizacji.






































