Sprzedaż samochodu może stać się trudniejsza. W 2026 roku ma wejść nowe prawo
Polska od lat słynie jako europejskie zagłębie samochodów używanych, a miliony kierowców każdego dnia polegają na pojazdach z drugiej ręki. Nadchodzące zmiany w unijnym prawie mogą jednak wywrócić ten porządek do góry nogami, wprowadzając rygorystyczne definicje tego, co wciąż jest autem, a co kwalifikuje się już wyłącznie do kasacji.
- Liczba kierowców w Polsce stale rośnie
- Te uszkodzenia w samochodach są nagminne
- Wkrótce może wejść w życie nowe prawo
Liczba kierowców w Polsce stale rośnie
Polska jest krajem, w którym posiadanie własnego środka transportu to nie tylko kwestia wygody, ale często konieczność wynikająca z układu komunikacyjnego. Szacuje się, że po naszych drogach porusza się ponad 20 milionów samochodów osobowych, a liczba wydanych praw jazdy systematycznie rośnie. Dominującą grupą pozostają kierowcy w wieku produkcyjnym, choć zauważalny jest trend dłuższego pozostawania za kółkiem przez seniorów. Jednocześnie statystyki wskazują na ogromne nasycenie rynku, wskaźnik liczby aut na tysiąc mieszkańców w Polsce jest jednym z najwyższych w Unii Europejskiej, co jednak nie zawsze idzie w parze z nowoczesnością parku maszynowego.

Średni wiek samochodu nad Wisłą wciąż oscyluje wokół 14-15 lat, co stawia nas w ogonie wspólnoty pod względem ekologii i bezpieczeństwa czynnego. Choć na ulicach coraz częściej widać nowe modele prosto z salonu, trzonem komunikacyjnym pozostają auta sprowadzane z zachodu Europy, głównie z Niemiec i Francji. To właśnie te starsze jednostki, często posiadające przebiegi znacznie przekraczające 200-300 tysięcy kilometrów, stanowią o sile nabywczej przeciętnego Polaka. Kondycja techniczna tych pojazdów bywa jednak dyskusyjna, a rosnące koszty serwisowania sprawiają, że wielu właścicieli ogranicza się jedynie do niezbędnych napraw.
Te uszkodzenia w samochodach są nagminne
Codzienność polskich warsztatów to walka z naturalnym zużyciem materiałów oraz skutkami wieloletniej eksploatacji w trudnych warunkach atmosferycznych. Najczęstsze uszkodzenia samochodów w Polsce to przede wszystkim postępująca korozja elementów nośnych i nadwozia. Do listy tej należy dopisać awarie układów wtryskowych w wysłużonych dieslach, zużycie dwumasowych kół zamachowych oraz problemy z filtrami cząstek stałych (DPF), które w starszych egzemplarzach generują ogromne koszty. Nie bez znaczenia pozostaje stan zawieszenia, wybite wahacze czy nieszczelne amortyzatory to niemal standard na drogach o niższym standardzie, co bezpośrednio rzutuje na wyniki okresowych badań technicznych.

Skutki tych zaniedbań są wielopłaszczyznowe, od obniżonego bezpieczeństwa na drogach, po drastyczny spadek wartości rezydualnej pojazdu. Inwestycja w naprawę skrzyni biegów czy kapitalny remont silnika w aucie wartym 10-12 tysięcy złotych często staje się ekonomicznie bezzasadna. Właśnie w tym miejscu przebiega granica, którą Unia Europejska zamierza uściślić w nadchodzącym rozporządzeniu.
Jeśli koszty naprawy będą nieproporcjonalnie wysokie lub gdy uszkodzenia będą na tyle rozległe, że ich usunięcie stanie się technicznie niemożliwe, samochód może zostać zakwalifikowany jako odpad. Oznacza to, że zamiast trafić na portal ogłoszeniowy, jedyną legalną drogą będzie stacja demontażu pojazdów.
Zobacz też: 5 tys. złotych kary za taką dekorację świąteczną. Polacy wciąż nie mają o tym pojęcia
Wkrótce może wejść w życie nowe prawo
Kluczowym punktem zmian, które mają wejść w życie w 2026 roku, jest nowe rozporządzenie Unii Europejskiej dotyczące zarządzania pojazdami wycofanymi z eksploatacji. Bruksela chce ukrócić proceder handlu samochodami, które są w tak złym stanie, że zagrażają środowisku lub bezpieczeństwu.
Nowe prawo przewiduje wprowadzenie sztywnych kryteriów, według których auto zostanie uznane za odpad (ELV - End-of-Life Vehicle). Do tej kategorii trafią pojazdy zniszczone, na przykład spalone lub pocięte, a także te, których naprawa, ze względu na rozległe uszkodzenia lub koszty nieproporcjonalne do wartości, zostanie uznana za ekonomicznie lub technicznie nieuzasadnioną. To rewolucja dla kierowców, ponieważ w przypadku aut budzących wątpliwości co do ich stanu technicznego, organy mogą zażądać potwierdzenia, że pojazd nie jest odpadem, na przykład podczas próby jego rejestracji lub wywozu za granicę.
Dla polskiego rynku wtórnego oznacza to potężny wstrząs i prawdopodobne wyczyszczenie komisów z najtańszych ofert. Sprzedaż samochodu stanie się procesem wymagającym znacznie większej transparentności, a kupujący zyskają narzędzie ochrony przed nabyciem pojazdu nienadającego się do jazdy.
Z drugiej strony, posiadacze starszych, ale zadbanych aut mogą odetchnąć z ulgą, choć rygorystyczne definicje "odpadu” budzą lęk o uznaniowość urzędników. Unia Europejska argumentuje, że cel jest szczytny: zwiększenie odzysku surowców wtórnych i eliminacja z dróg aut, które emitują nadmierne ilości spalin. Jednak dla milionów Polaków, dla których samochód za kilka tysięcy złotych jest jedynym oknem na świat, rok 2026 może stać się datą przymusowej, kosztownej przesiadki na nowszy model.