Łukaszenka straszy Europę, że wstrzyma przesył gazu przez białoruski odcinek Gazociągu Jamalskiego. Takie działanie może jednak odbić się Mińskowi czkawką.
Groźba Łukaszenki jest odpowiedzią na planowane unijne sankcje wobec reżimu Białorusi. UE chce ukarać dyktatora za sprowokowanie napięcia na granicy z Polską, a tym samym z Unią Europejską.
Łukaszenka straci podwójnie
Z danych niemieckiego operatora Gascade wynika, że gaz w godzinach porannych faktycznie płynął do Niemiec w ograniczonej ilości, informuje money.pl. Jednak jest to efektem wcześniejszych działań Gazpromu, podały białoruskie media.
Deklaracje Łukaszenki co do ograniczenia przesyłu przez Gazociąg Jamalski są na rękę jedynie Moskwie, która wywiera naciski na Komisję Europejską, aby ta dopuściła do użytku gazociąg Nord Stream 2.
Jeżeli Białoruś będzie szantażować Unię Europejską dostawami gazu, KE prędzej uzna, że Nord Stream 2 jest bezpieczniejszą drogą przesyłu, co pozwoli Moskwie wyłączyć całkowicie z użytkowania Gazociąg Jamalski. Na takim działaniu straciłaby najbardziej Białoruś, która zarabia na tranzycie gazu. Ucierpiałaby także Polska.
Nord Stream 2 zyska
Dopóki Nord Stream 2 nie jest jednak otwarty, to Łukaszenka uderzy także w interesy Moskwy, która straci mnóstwo pieniędzy na braku dostaw.
W dalszej perspektywie przybliża się jednak zaakceptowanie Nord Stream 2 przez Komisję Europejską jako środka przesyłowego.
