Testowaliśmy Cybertrucka od Muska. Oto, jakie zrobił wrażenie
Podczas targów motoryzacyjnych w stolicy odwiedzający mają niepowtarzalną okazję sprawdzić, jak najbardziej kontrowersyjny projekt Elona Muska wypada w rzeczywistym kontakcie. Futurystyczna bryła, która od lat dzieli motoryzacyjny świat, wylądowała na polskiej ziemi, budząc skrajne emocje – od zachwytu po niezrozumienie.
Testujemy na żywo wytrzymałość paki, weryfikujemy jakość wykonania i sprawdzamy, czy ten stalowy kolos to coś więcej niż tylko efektowny gadżet.
Kontrowersyjna estetyka i inżynieryjne dylematy
Obecność Tesli Cybertruck na Warsaw Motor Show w 2025 roku to wydarzenie, które przyciąga tłumy, choć pierwsze reakcje bywają bezlitosne. Dla przypadkowych obserwatorów ten pojazd to po prostu „kawał blachy”, pozbawiony stylistycznej finezji, do jakiej przyzwyczaiła nas europejska motoryzacja. Uwagę zwracają radykalne rozwiązania konstrukcyjne, które w warunkach studyjnych wyglądają imponująco, lecz w codziennym użytkowaniu mogą budzić wątpliwości. Przykładem jest gigantyczna wycieraczka, obsługująca całą powierzchnię przedniej szyby z jednego punktu mocowania. To inżynieryjne curiosum rodzi uzasadnione pytania o efektywność podczas intensywnych opadów – jeden pełny cykl pracy tak długiego ramienia trwa na tyle długo, że przy oberwaniu chmury widoczność może być chwilowo ograniczona. Również wejście do pojazdu wymaga zmiany przyzwyczajeń, ponieważ tradycyjne klamki zostały całkowicie wyeliminowane na rzecz przycisków umieszczonych w słupkach, które automatycznie uchylają drzwi.
Egzamin z funkcjonalności: „Trumna” za setki tysięcy
Bezpośredni kontakt z nadwoziem szybko weryfikuje internetowe legendy o pancernej naturze tego samochodu. Przeprowadzony na miejscu test wytrzymałości tylnej paki, polegający na obciążeniu jej masą 97 kilogramów, udowodnił, że przestrzeń ładunkowa jest w stanie pomieścić dorosłego człowieka o wzroście blisko 1,80 metra. Jednak zamknięcie się wewnątrz przywodzi na myśl klaustrofobiczne skojarzenia z trumną, co stawia pod znakiem zapytania komfort ewentualnego biwakowania w tej przestrzeni. Co więcej, manualna obsługa rolety bagażnika rozczarowuje w aucie tej klasy – użytkownik mógłby spodziewać się automatycznego domykania po naciśnięciu przycisku, a tymczasem system wymaga ręcznej interwencji. Również akustyka elementów karoserii pozostawia nieco do życzenia; opukiwanie pokrywy bagażnika ujawnia głuchy dźwięk, sugerujący, że futurystyczna forma nie zawsze idzie w parze z poczuciem solidności materiałowej, jakiego oczekuje się od pojazdu klasy premium. Zaskoczeniem in minus okazuje się także ilość miejsca na tylnej kanapie, gdzie montaż fotelika dziecięcego może stanowić wyzwanie ze względu na ograniczoną przestrzeń.
Cyfrowe centrum dowodzenia i pokaz możliwości
Wnętrze Tesli to królestwo minimalizmu i oprogramowania, które zarządza niemal każdą funkcją życiową pojazdu. Z poziomu centralnego ekranu kierowca ma dostęp do takich detali jak sterowanie ogrzewaniem tylnej kanapy – testy wykazały, że system działa błyskawicznie, a pasażerowie niemal natychmiast odczuwają ciepło. Ciekawostką jest funkcja autofold, pozwalająca na automatyczne składanie lusterek, co przy gabarytach tego auta może okazać się niezbędne na europejskich parkingach. Producent nie zapomniał o typowych dla siebie „wodotryskach”, takich jak zsynchronizowany z muzyką pokaz świateł, podczas którego auto samo otwiera bagażnik, drzwi i okna. Choć jest to efektowna sztuczka, którą można zaimponować sąsiadom podczas awarii prądu, w codziennym życiu szybko staje się zbędnym dodatkiem. Znacznie bardziej użyteczny wydaje się zaawansowany system wspomagania holowania, który pozwala elektronicznie regulować siłę hamowania przyczepy. Rozwiązanie to zapobiega niebezpiecznemu „wyrywaniu” zestawu podczas ruszania i stabilizuje tor jazdy, co w przypadku wołów roboczych jest funkcją kluczową. Należy jednak pamiętać, że flagowy system Full Self-Driving wciąż jest ograniczony terytorialnie i dostępny głównie w wybranych miastach USA.