biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat O nas
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Finanse > Te monety i banknoty z PRL-u są warte fortunę. Koniecznie przeszukaj szuflady
Julia Bogucka
Julia Bogucka 16.12.2025 14:35

Te monety i banknoty z PRL-u są warte fortunę. Koniecznie przeszukaj szuflady

Te monety i banknoty z PRL-u są warte fortunę. Koniecznie przeszukaj szuflady
Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

Wielu z nas przechowuje na strychach pamiątki z czasów PRL. Często traktujemy te przedmioty z sentymentem, rzadko jednak myślimy o nich w kategoriach stricte inwestycyjnych. Tymczasem wyceny rzadkich egzemplarzy osiągają coraz wyższe pułapy. Okazuje się, że wyjątkowo zachowane monety i banknoty mogą być dziś warte pokaźne sumy.

Polacy uwielbiają to kolekcjonować

Jeszcze dekadę temu kolekcjonowanie pieniędzy z okresu PRL było traktowane jako niszowe hobby dla pasjonatów historii, którzy z nostalgią wspominali czasy Gierka czy Jaruzelskiego. Współcześnie to istotna gałąź rynku alternatywnego, gdzie sentyment ustąpił miejsca chłodnej kalkulacji i poszukiwaniu unikatów. Fenomen ten wynika z prostego faktu: choć w czasach słusznie minionych pieniądz był drukowany i bity w gigantycznych nakładach, to jakość używanych materiałów, głównie miękkiego aluminium i słabej jakości papieru, sprawiła, że do naszych czasów przetrwało niewiele egzemplarzy w stanie idealnym. To właśnie stan zachowania, czyli tzw. grading, jest dziś kluczem do wielkich pieniędzy.

Te monety i banknoty z PRL-u są warte fortunę. Koniecznie przeszukaj szuflady
Fot. Dawid Wolski/East News

Dla wielu inwestorów numizmatyka stała się ciekawym uzupełnieniem portfela, a wybrane, rzadkie walory mogą okazać się całkiem udaną lokatą kapitału, niekiedy konkurującą z tradycyjnymi formami inwestowania. Wartość rynkowa poszczególnych walorów nie zależy od nominału widniejącego na awersie, lecz od rzadkości występowania, błędów menniczych oraz detali niewidocznych dla laika gołym okiem. W efekcie monety, którymi nasi dziadkowie płacili za oranżadę, dziś osiągają na aukcjach ceny idące w dziesiątki tysięcy złotych. Rynek ten rządzi się swoimi prawami, a polowanie na "białe kruki” przypomina loterię, w której wygrywają ci, którzy dysponują specjalistyczną wiedzą.

Wzrost zainteresowania numizmatyką z okresu PRL to także efekt wyraźnej zmiany pokoleniowej. Dla dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków design tamtych lat, od mebli, przez szkło, aż po banknoty, stał się symbolem stylu vintage. To właśnie ta grupa demograficzna najczęściej napędza popyt, traktując stare banknoty nie tylko jako lokatę kapitału, ale też jako element kolekcjonerski, który można wyeksponować. Należy jednak pamiętać, że nie każdy worek ze starymi "złotówkami” jest skarbem, w zdecydowanej większości przypadków mamy do czynienia z sentymentalnym złomem, a prawdziwe perły trafiają się niezwykle rzadko.

Tyle można zarobić na banknotach i monetach z PRL

Absolutnym rekordzistą, który rozpala wyobraźnię poszukiwaczy skarbów, jest niepozorna moneta o nominale 10 groszy z 1973 roku. Kluczem do jej astronomicznej wyceny jest specyficzny błąd: brak znaku mennicy pod łapą orła. To rzadkie odstępstwo produkcyjne sprawiło, że ten konkretny krążek aluminium stał się "świętym Graalem” kolekcjonerów monet obiegowych PRL. Na profesjonalnych aukcjach numizmatycznych egzemplarze w stanie menniczym, czyli takie, które nigdy nie trafiły do obiegu i nie noszą śladów użytkowania, osiągają ceny przekraczające 30 tysięcy złotych, a notowania rynkowe dla idealnych sztuk zbliżają się do jeszcze wyższych kwot. Dla porównania: ta sama moneta ze znakiem mennicy jest warta zaledwie kilka złotych.

Kolejną ikoną polskiej numizmatyki jest słynna pięciozłotówka z wizerunkiem rybaka ciągnącego sieci, a konkretnie jej rocznik 1958. Tutaj decydującym detalem jest kształt cyfry “8” w dacie. Najbardziej poszukiwana odmiana, nazywana przez kolekcjonerów ”bałwankiem”, charakteryzuje się szerszym brzuszkiem ósemki. Za idealnie zachowany egzemplarz tej wersji kolekcjonerzy są skłonni zapłacić od 6 do nawet 8 tysięcy złotych. Warto jednak zachować czujność, gdyż na rynku krąży wiele późniejszych roczników “Rybaka” (np. z lat 70.), które mimo identycznego wzoru mają wartość czysto sentymentalną. Innym przykładem są tzw. próby niklowe, czyli monety wybite w małym nakładzie z innego metalu, często oznaczone wypukłym napisem ”PRÓBA”, których ceny regularnie przekraczają 10-15 tysięcy złotych.

Te monety i banknoty z PRL-u są warte fortunę. Koniecznie przeszukaj szuflady
Fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

Równie interesująco wygląda sytuacja na rynku papierów wartościowych, czyli banknotów. Tutaj “królem polowania” są tak zwane serie zastępcze, emitowane w miejsce zniszczonych arkuszy produkcyjnych. Jedną z poszukiwanych jest seria ”YA” dla banknotów o nominale 50 zł oraz 100 zł z wizerunkiem Ludwika Waryńskiego. Jeśli znajdziemy taki banknot w stanie "bankowym” (bez zagięć, z ostrymi rogami), możemy liczyć na zysk, choć kwoty rzędu kilku tysięcy złotych dotyczą zazwyczaj wybranych, perfekcyjnych egzemplarzy. Kolekcjonerzy polują również na numeratory radarowe (np. 1234321) lub numery o bardzo niskich nominałach (np. 0000003). Banknoty z serii A i AA, czyli pierwsze serie drukarskie danego nominału, również cieszą się premią rynkową, choć ich wyceny są zazwyczaj niższe niż w przypadku błędów i rzadkich serii zastępczych.

Zobacz też: Waloryzacja świadczenia dla konkretnej grupy seniorów. Niemal 6 tys. zł "na rękę" od marca 2026

Banknoty i monety z PRL mogą być wiele warte

Potencjał zarobkowy na starych pieniądzach jest ogromny, wymaga jednak chłodnego i analitycznego spojrzenia na posiadane zbiory. Podstawowym błędem, jaki popełniają osoby znajdujące domowe "skarby”, jest sugerowanie się najwyższymi cenami z aukcji internetowych bez uwzględnienia stanu zachowania przedmiotu. W numizmatyce różnica między stanem 1 (menniczym) a stanem 3 (widoczne ślady obiegu) to często przepaść cenowa rzędu kilku tysięcy procent. Porysowana, wytarta dziesięciogroszówka z 1973 roku, nawet ta bez znaku mennicy, będzie warta ułamek kwoty rekordowej, ponieważ dla poważnego inwestora liczy się przede wszystkim nieskazitelna powierzchnia metalu. Dlatego przed próbą sprzedaży warto skorzystać z usług profesjonalnych firm gradingowych, takich jak amerykańskie NGC czy PCGS, które zamykają monetę w plastikowym pudełku (slabie) i nadają jej ocenę w skali Sheldona.

Sprzedaż cennych walorów również nie powinna odbywać się w przypadkowych miejscach. Najlepsze ceny uzyskuje się na renomowanych aukcjach numizmatycznych, takich jak Niemczyk czy GNDM, gdzie o rzadkie egzemplarze walczą kolekcjonerzy z całego świata. Oddanie unikatu do lombardu czy antykwariatu “ogólnego” zazwyczaj kończy się sprzedażą za ułamek realnej wartości rynkowej. Wartość rynku numizmatycznego w Polsce rośnie, a wybrane rzadkie monety z PRL okazały się w ostatnich latach lepszą inwestycją niż niektóre spółki giełdowe. To sprawia, że popyt na ”idealne” egzemplarze prawdopodobnie nie osłabnie, nawet w obliczu ewentualnych zawirowań gospodarczych.

Jeśli więc podczas generalnych porządków natrafisz na klaser z dawnymi złotówkami, nie wyrzucaj go do kosza. Być może wśród pospolitego bilonu ukryta jest równowartość egzotycznych wakacji. Pamiętaj jednak, że w tym biznesie wiedza jest cenniejsza niż sam kruszec, a każdą "okazję” należy zweryfikować u ekspertów, by odróżnić prawdziwy skarb od bezwartościowego kawałka metalu. Ostatecznie, nawet jeśli Twoje zbiory nie okażą się warte 40 tysięcy złotych, pozostaną cenną lekcją historii ekonomii, którą trzymasz we własnych rękach.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News
BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: