Surowe kary za czerpanie wody ze studni. Wielu Polaków wciąż nie ma pojęcia

Pan Zdzisław z Choszczewa (Podlaskie) stanął w obliczu astronomicznej grzywny - ponad 100 tys. zł - za korzystanie z własnej studni. Powód? Przekroczył limit poboru wody, który zgodnie z Prawem wodnym wynosi 5 m³ dziennie. Choć własność gruntu daje pozory swobody, to woda podziemna i powierzchniowa to własność Skarbu Państwa.
O co chodzi z grzywną za wodę ze studni?
W Polsce obowiązuje jasno określona zasada: wody podziemne stanowią własność Skarbu Państwa. Oznacza to, że niezależnie od tego, że studnia jest prywatna, sama woda pozyskiwana tę drogą należy do państwa.
Jednak prawo przewiduje tzw. zwykłe korzystanie z wód - prywatni użytkownicy mogą czerpać do 5 m³ dziennie bez konieczności uzyskiwania jakichkolwiek zgód. To limit, który w zupełności wystarcza przeciętnej rodzinie - równowartość około 50 kąpieli czy zapełnienia większego basenu ogrodowego.
Pan Zdzisław zużywał ponad 45 m³ dziennie, co wielokrotnie przewyższyło dopuszczalny limit. Hodowla trzody chlewnej rzeczywiście wymaga wody, ale naruszenie limitu oznaczało konieczność posiadania pozwolenia wodnoprawnego, którego nie miał.
Za to chcą nagrodzić część Polaków. Nawet 5000 zł dla wybranych, warunek jest prosty "Paragon grozy" za obiad w turystycznym raju. Nagranie wywołało burzę w sieciCo grozi za przekroczenie limitu?
Naruszenie prawa wodnego wiąże się z wysokimi karami administracyjnymi - od 5 tys. zł do nawet miliona zł. Mandaty i grzywny mogą dotyczyć także braku sprawozdawczości czy nielegalnych urządzeń wodnych.
W przypadku pana Zdzisława, kara za niewłaściwy pobór wody sięgnęła kwoty ponad 100 tys. zł z odsetkami - obciążenie, które może całkowicie zrujnować gospodarstwo.

Pozwolenie wodnoprawne to drogą przez mękę
Po przekroczeniu limitu użytkownik musi uzyskać pozwolenie wodnoprawne - o nie można wystąpić nawet przed rozpoczęciem poboru. Wniosek, składany najczęściej do Wód Polskich, wymaga szeregu dokumentów: operat wodnoprawny, dokumentacja hydrogeologiczna, decyzje środowiskowe i wiele innych.
Jak relacjonował pan Zdzisław, w praktyce procedura trwała ponad dwa lata. To skrajnie długie i skomplikowane przedsięwzięcie, szczególnie dla rolników.
Co można zrobić, by uniknąć problemów?
Historia pana Zdzisława pokazuje, że własna studnia nie daje pełnej swobody - woda w niej jest dobrem publicznym. Prawo wodne chroni zasoby, ale może też niszczyć tradycyjne gospodarstwa przez zbyt surowe regulacje i biurokrację.
Potrzebny jest balans - uproszczenie procedur i lepsza edukacja, bez osłabienia ochrony zasobów. W przeciwnym razie kolejne rodziny mogą stanąć przed widmem ruin finansowych za... korzystanie z własnej studni.





































