Stanął na najbardziej ruchliwej trasie w Polsce i już łowi kierowców. 10 km/h i leci mandat

Nowe rozwiązania na drogach sprawiają, że nawet najbardziej czujni kierowcy zaczynają czuć presję. Mandaty mogą teraz spadać w tempie, którego dawno w Polsce nie widziano. Kierowcy coraz częściej przekonują się, że tradycyjny fotoradar to przeszłość - na autostradzie A4 uruchomiono nowoczesny system odcinkowego pomiaru prędkości, a rozbudowa systemu CANARD obejmie łącznie 730 urządzeń. Na jakim odcinku trasy kierowcy muszą szczególnie uważać na przestrzenie dozwolonej prędkości?
Dlaczego system kontroli prędkości zyskuje na znaczeniu?
Na polskich drogach od kilku lat trwa cicha, ale systematyczna rewolucja. Odcinkowe pomiary prędkości (OPP), które jeszcze niedawno wydawały się eksperymentem, dziś stają się kluczowym narzędziem kontroli. Kierowcy przyzwyczajeni do punktowych fotoradarów mogli jeszcze próbować hamować na chwilę i szybko przyspieszać. W przypadku OPP takie zachowanie nie ma najmniejszego sensu.
System działa w oparciu o średnią prędkość przejazdu na wyznaczonym odcinku, co skutecznie eliminuje krótkotrwałe „triki” kierowców. To sprawia, że skuteczność nowych rozwiązań jest nieporównywalnie większa. Dla wielu osób oznacza to konieczność przestawienia swoich nawyków i realne zwolnienie na drogach, a nie tylko przed migającym punktem ostrzegawczym.
Według danych Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD), w Polsce funkcjonuje obecnie ponad 70 takich systemów, a liczba ta stale rośnie. Dla porównania – jeszcze kilka lat temu ich obecność była symboliczna i ograniczała się do kilku tras krajowych. Dziś praktycznie w każdym województwie znajdziemy odcinki, gdzie każdy kilometr przejazdu jest bacznie obserwowany. Czy to tylko kolejna forma restrykcji wobec kierowców, czy raczej konieczna odpowiedź na skalę niebezpiecznych zachowań na drogach?

Kierowcy na celowniku – jak działa odcinkowy pomiar?
Dla wielu uczestników ruchu sposób działania OPP wciąż jest zagadką. Tymczasem technologia, choć prosta w założeniach, okazuje się bezlitosna wobec piratów drogowych.
Na początku wyznaczonego odcinka kamera wykonuje wysokiej jakości zdjęcie rejestrując numer tablicy oraz dokładny czas wjazdu pojazdu. Kolejna kamera, ustawiona kilka kilometrów dalej, robi to samo przy wyjeździe. System komputerowy zestawia oba momenty i wylicza średnią prędkość jazdy. Jeśli przekracza ona dopuszczalny limit – mandat jest nieunikniony.
Co ważne, każdy odcinek objęty pomiarem musi być oznakowany specjalnymi znakami (D-51a i D-51b), co formalnie daje kierowcom możliwość dostosowania się do przepisów. W praktyce jednak wielu z nich bagatelizuje te ostrzeżenia, licząc, że „jakoś się uda”. Statystyki dowodzą czegoś zupełnie innego – liczba wykroczeń mierzonych na OPP jest kilkukrotnie wyższa niż w przypadku tradycyjnych fotoradarów.
Dodatkowo długości kontrolowanych tras są bardzo zróżnicowane – od zaledwie 900 metrów w Gorzycach na Śląsku, aż po 14 kilometrów na ekspresowej S7 w powiecie białobrzeskim. Oznacza to, że kierowcy mogą znajdować się pod nadzorem przez naprawdę długi czas. A to z kolei sprawia, że coraz częściej rezygnują z ryzykownych manewrów.
Skoro technologia okazuje się tak skuteczna – które miejsca w Polsce stają się prawdziwą pułapką na kierowców?
Autostrada A4 pod lupą. Tu mandaty sypią się najczęściej
Najwięcej emocji budzi sytuacja na autostradzie A4, gdzie odcinkowe pomiary prędkości przynoszą rekordowe wyniki. To właśnie tu, między węzłami Kostomłoty a Kąty Wrocławskie, od dwóch lat działa system, który zdążył przyłapać już ponad 80 tysięcy kierowców. Dla porównania – drugi pod względem skuteczności odcinek na S7 zarejestrował „zaledwie” 9 tysięcy naruszeń.
Od niedawna kierowcy mają jeszcze mniej powodów do radości. CANARD poinformował o uruchomieniu kolejnego OPP na tym samym dolnośląskim fragmencie A4 – tym razem między Kątami Wrocławskimi a Pietrzykowicami. Oznacza to, że praktycznie cały rejon został objęty szczególną kontrolą. Długość nowego odcinka wynosi 7,6 km, a ograniczenia są surowe: 110 km/h dla samochodów osobowych i 80 km/h dla ciężarowych.
Efekt? Kierowcy czują się jak w potrzasku. Ci, którzy do tej pory traktowali A4 jako trasę do szybkiej jazdy, muszą przygotować się na zupełnie nowe realia. To właśnie tu „mandatowy strumień” płynie najszerszym nurtem w całym kraju.

Dane mówią same za siebie: w 2024 roku tylko na odcinkach z OPP w Polsce zanotowano 371 tysięcy wykroczeń. A biorąc pod uwagę, że sieć pomiarów stale się rozrasta – można zakładać, że ta liczba jeszcze wzrośnie.
Nie bez znaczenia pozostaje również taryfikator mandatów, który od 2022 roku został drastycznie zaostrzony. Przekroczenie prędkości o ponad 70 km/h oznacza dziś nawet 5000 zł mandatu i 15 punktów karnych. W połączeniu z OPP tworzy to system, z którego naprawdę trudno się wymknąć.
Polskie drogi zmieniają się szybciej, niż wielu kierowców mogłoby przypuszczać. Odcinkowe pomiary prędkości to już nie eksperyment, ale codzienność, która obejmuje coraz dłuższe fragmenty tras. Rekordowe wyniki z autostrady A4 pokazują jasno – nie ma już miejsca na „chwilowe zwolnienie przy fotoradarze”.
System nie tylko znacząco zwiększa skuteczność w karaniu kierowców, ale i realnie wpływa na poprawę bezpieczeństwa. Czy przyzwyczajeni do dynamicznej jazdy Polacy zdejmą nogę z gazu na dłużej? Wszystko wskazuje na to, że innego wyjścia po prostu nie mają.





































