Chcą wprowadzić nowe 500 plus. Skorzysta każdy Polak

500 zł miesięcznie zamiast ulg i kwoty wolnej

Podczas kongresu "Myśląc Polska" w Katowicach zaprezentowano koncepcję gwarantowanego dochodu minimalnego – 500 zł wypłacane wszystkim pełnoletnim obywatelom bez testu dochodowego. Świadczenie miałoby funkcjonować obok utrzymanego programu 800 plus.

Według autora projektu, ekonomisty Marka Dietla, finansowanie wymagałoby zniesienia kwoty wolnej od podatku oraz popularnych ulg: prorodzinnej, internetowej czy rehabilitacyjnej. Likwidacja samych ulg i kwoty wolnej miałaby dać budżetowi 90 mld zł rocznie.

Ubruttowienie pensji i zmiany w PIT

Reforma zakłada też ubruttowienie wynagrodzeń, czyli podniesienie pensji brutto, aby składki ZUS liczono od całkowitego kosztu pracy. Przykładowo, pracownik zarabiający dziś 5 tys. zł brutto otrzymywałby na pasku 6 tys. zł brutto, choć wypłata netto byłaby podobna.

Eksperci przestrzegają, że zniesienie kwoty wolnej i ulg może podnieść realne opodatkowanie klasy średniej. Piotr Juszczyk z inFaktu podkreśla, że przy niskich dochodach zmiany są korzystne, ale dla części pracowników oznaczą realną stratę.

Kto zyska, a kto straci?

Zyskują osoby bez dochodu lub z niskimi zarobkami, które obecnie nie wykorzystują pełni kwoty wolnej. 500 zł wypłacane co miesiąc podnosi ich realny dochód. Zadowolone mogą być też rodziny z dziećmi – nowe świadczenie nie koliduje z 800 plus.

Stracą pracownicy z dochodami w okolicach średniej krajowej. Po zniesieniu ulg i kwoty wolnej ich pensje netto nie wzrosną, a często realnie się zmniejszą. Przy dochodach rzędu 10 tys. zł brutto miesięcznie reforma może oznaczać nawet kilka złotych mniej każdego miesiąca.

Ile to będzie kosztować budżet państwa?

Pełny koszt programu oszacowano na 160 mld zł rocznie. Rząd liczy, że 100 mld zł zapewni reforma podatkowa, a resztę uda się pokryć ze wzrostu dochodów budżetowych i likwidacji mniej skutecznych programów.

Krytycy ostrzegają przed ryzykiem zwiększenia deficytu i konieczności zaciągania nowego zadłużenia. Choć projekt ma charakter zapowiedzi politycznej przed wyborami w 2027 roku, wywołuje już szeroką debatę na temat przyszłości polskiego systemu podatkowo-społecznego.