Uwaga na te produkty z Azji. Polacy przywożą z wakacji pamiątkę, która może szkodzić
Polacy chętnie wybierają Azję Południowo-Wschodnią na wakacyjny wypoczynek, a z podróży wracają z naręczem specyfików na katar i ból głowy, nieświadomi ryzyka. Problem w tym, że hit z tajskich aptek trafił właśnie na czarną listę tamtejszych służb medycznych, co stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo tej popularnej pamiątki.
Azjatycki boom i moda na „naturalne” wspomagacze
W ostatnich latach statystyki podróżnicze wskazują na systematyczny wzrost zainteresowania kierunkami egzotycznymi wśród Polaków. Tysiące osób wybierają Azję Południowo-Wschodnią, a Tajlandia kusi słońcem i bogatą tradycją medycyny naturalnej. Dla Europejczyka wschodnie receptury brzmią jak obietnica zdrowia bez chemii, co napędza popyt na lokalne wyroby medyczne i suplementy kupowane na targowiskach.

Wśród najpopularniejszych pamiątek prym wiodą ziołowe inhalatory. Kosztują grosze, mieszczą się w każdej torebce i obiecują natychmiastową ulgę w upale czy przy zatkanym nosie. Wystarczy jeden głęboki wdech, by poczuć uderzenie mentolu, kamfory i eukaliptusa, co w gorącym klimacie przynosi złudne wrażenie orzeźwienia. Niestety najnowsze doniesienia z Bangkoku każą zapytać z dużą dozą niepokoju: co tak naprawdę wciągamy do płuc podczas każdej aplikacji?
Warto zauważyć, że moda na tajskie inhalatory, często nazywane ya dom, przeniosła się z ulic Bangkoku do mediów społecznościowych. Influencerzy promują je jako niezbędny element wyposażenia podróżnego. Ten niekontrolowany entuzjazm sprawia, że turyści zapominają o zasadach ostrożności przy zakupie produktów medycznych poza Unią Europejską. Brak certyfikacji zgodnej z normami europejskimi powinien być pierwszym sygnałem ostrzegawczym, lecz niska cena skutecznie usypia czujność konsumentów.
Bakterie w zielonych słoiczkach pod lupą urzędników
Choć te produkty kojarzą się z naturą, rzeczywistość bywa znacznie mniej bezpieczna, niż sugeruje opakowanie. Tajski Urząd ds. Żywności i Leków wydał alarmujące ostrzeżenie dotyczące konkretnych partii najpopularniejszych produktów. Okazało się, że to, co w teorii miało leczyć drogi oddechowe, w praktyce może być siedliskiem groźnych drobnoustrojów.
W badanych próbkach słynnego inhalatora Hong Thai „Formula 2” wykryto laseczkę zgorzeli gazowej (Clostridium perfringens). Jest to bakteria glebowa, która przy kontakcie z osłabioną śluzówką nosa może wywołać poważne komplikacje zdrowotne, w tym infekcje tkanek miękkich. Skala problemu jest ogromna – tylko jedna wycofana partia Hong Thai liczyła 200 tysięcy sztuk. Wiele z nich zdążyło już trafić do walizek turystów, którzy niedawno wrócili z Azji.
Inny popularny produkt, Chama Herbs, również znalazł się w oficjalnym komunikacie FDA z powodu wykrycia w nim pleśni i drożdży przekraczających wszelkie dopuszczalne normy. Problem skażenia mikrobiologicznego wynika często z niskich standardów produkcyjnych oraz wykorzystywania nieoczyszczonych surowców roślinnych. Dla turysty, który ufa markom dostępnym w oficjalnych sieciach drogerii w Tajlandii, taka informacja jest szokująca, ponieważ sugeruje, że nawet „legalne” źródła zakupu nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa.
Uzależniający zapach i ryzyko lipidowego zapalenia płuc
Nawet jeśli konkretna sztuka jest wolna od bakterii, agresywna chemia zawarta w skoncentrowanych olejkach nie pozostaje obojętna dla ludzkiego organizmu. Tajskie inhalatory opierają się na potężnych dawkach kamfory i mentolu. Choć doraźne użycie może przynieść ulgę, to nadmierne lub zbyt częste wdychanie oparów może prowadzić do silnych podrażnień i zmian zapalnych w drogach oddechowych.
Eksperci medyczni ostrzegają również przed rzadszym, ale niezwykle groźnym zjawiskiem: lipidowym zapaleniem płuc. Długotrwałe wdychanie tłustych cząsteczek olejków eterycznych może sprawić, że zaczną one osadzać się w głębokiej tkance płucnej, wywołując przewlekły stan zapalny. Szczególną ostrożność powinni zachować rodzice, gdyż stosowanie takich preparatów u dzieci może grozić nagłymi i ciężkimi reakcjami oddechowymi.
Osoby cierpiące na astmę lub silne alergie powinny całkowicie zrezygnować z tej azjatyckiej pamiątki. Intensywne opary naturalnych ekstraktów to prosty przepis na gwałtowną reakcję śluzówki i nagły atak duszności. Jeśli przywieźliście z ostatnich wakacji charakterystyczny zielony słoiczek z napisem Hong Thai, koniecznie sprawdźcie spód opakowania. Jeśli widnieje tam numer partii 000332, najlepszym rozwiązaniem będzie bezzwłoczne wyrzucenie produktu do kosza, zamiast ryzykowania zdrowia dla chwilowego uczucia chłodu.