biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat O nas
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Handel > Po to mięso nie sięgaj w Biedronce pod żadnym pozorem. Znany dietetyk bije na alarm
Sebastian Mikiel
Sebastian Mikiel 18.10.2025 18:18

Po to mięso nie sięgaj w Biedronce pod żadnym pozorem. Znany dietetyk bije na alarm

Biedronka, mięso
Fot. Marek BAZAK/East News

Gotowe mięsa, szybkie obiady i błyskawiczne kolacje — brzmi wygodnie, prawda? Jednak nie wszystko, co wygląda jak „domowy posiłek”, faktycznie nim jest. Jeden z najpopularniejszych dietetyków w Polsce przyjrzał się temu, co naprawdę kryje się w mięsnych gotowcach z Biedronki. Wyniki jego analizy mogą dać do myślenia.

Mięsne wygody Polaków – szybciej nie zawsze znaczy lepiej

Współczesne tempo życia sprawia, że gotowe dania i mięsne półprodukty biją rekordy popularności. Wystarczy włożyć do piekarnika lub na patelnię, by w kilka minut mieć ciepły posiłek. Konsumenci często sięgają po nie z przekonaniem, że oszczędzają czas – i choć to prawda, wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, jak duży kompromis zawierają przy okazji.

Michał Wrzosek, znany dietetyk kliniczny i popularyzator wiedzy o zdrowym odżywianiu, postanowił sprawdzić, co naprawdę kryje się w lodówkach jednej z najpopularniejszych sieci handlowych w Polsce – Biedronki. Jego eksperyment, który zaprezentował w mediach społecznościowych, miał prosty cel: pokazać, które produkty można włożyć do koszyka bez wyrzutów sumienia, a które lepiej zostawić na półce.

Oszczędzamy czas wybierając takie gotowe produkty, ale najczęściej oszczędzamy też na własnym zdrowiu, a na nim nie warto oszczędzać – mówił w swoim nagraniu opublikowanym na TikToku.

Już pierwszy rzut oka na skład popularnych produktów nie pozostawił złudzeń. Wiele z nich, mimo zachęcającego wyglądu, zawiera minimalne ilości mięsa, a resztę stanowią wypełniacze, tłuszcze i substancje poprawiające smak.

nuggets.jpg
fot. Shutterstock

Gdzie kończy się mięso, a zaczyna „produkt mięsny”?

Wrzosek przyjrzał się bliżej zawartości opakowań z dobrze znanymi nazwami: nuggetsy, dewolaje, kebaby czy burgery. Okazało się, że pod apetycznymi etykietami często kryje się coś zupełnie innego, niż moglibyśmy się spodziewać.

Na przykład w nuggetsach Yeemy z Biedronki znalazł zaledwie 55 proc. piersi z kurczaka. Dla porównania – podobny produkt w jednej z sieci fast food ma 46 proc. mięsa. Na pierwszy rzut oka różnica może wydawać się niewielka, ale jak podkreśla ekspert, ilość mięsa to tylko część prawdy. Istotny jest również sposób obróbki i ilość tłuszczu.

Za taką samą porcję piersi z kurczaka zapłacisz dokładnie tyle samo. Dostaniesz prawie dwa razy więcej białka i dwa razy mniej kalorii – tłumaczy dr Wrzosek w nagraniu.

Na liście produktów, których lepiej unikać, znalazł się także kebab wołowo-drobiowy Yeemy. Zawiera więcej tłuszczu niż białka, a w składzie pojawiają się cukier, dodatki skrobiowe i ziemniaki. Ekspert nie krył zdziwienia, widząc takie połączenie.

 To nie wygląda ani trochę zachęcająco – komentował.

Z drugiej strony dietetyk wskazał też lepsze, choć nie idealne opcje. Wspomniał o gyrosie z kurczaka Yeemy, który ma 20 g białka i 6 g tłuszczu w 100 g produktu. Jak podsumował: 

Może być, czasem — nie za często.

To jednak nie koniec zaskoczeń. Wśród gotowców trafił na produkt, który wywołał jego szczególne oburzenie.

Po to w Biedronce lepiej nie sięgać

Kiedy dietetyk otworzył opakowanie taniego burgera z Biedronki, nie krył zdziwienia.

 Nad kolejnym produktem zastanawiałem się, czy on w ogóle nadaje się do tego odcinka. To nie jest mięso, tylko jakiś odpad z kurczaka – stwierdził stanowczo.

Jak się okazało, w składzie nie było zwykłego mięsa, a mięso oddzielane mechanicznie (MOM) – surowiec znacznie gorszej jakości, który powstaje z resztek, ścięgien, tłuszczu i skórek. „Jest o wiele bardziej podatne na zanieczyszczenia mikrobiologiczne” – ostrzega dietetyk. Tego typu produkty są tanie w produkcji (MOM kosztuje 2–3 zł za kilogram), ale ich wartość odżywcza jest znikoma.

Michał Wrzosek 1.jpg
fot. YouTube/ Michał Wrzosek

Nie wszystko jednak wypadło źle. Ekspert pochwalił wolno gotowanego indyka w sosie maślano-koperkowym od marki Kraina Mięs, który nie wymaga dużej ilości konserwantów. To przykład produktu, który – mimo gotowej formy – może być rozsądnym wyborem.

Pod lupą znalazło się też mięso mielone z Biedronki. Wrzosek przestrzegł przed sięganiem po garmażeryjne wersje wieprzowo-wołowe. 

To nie jest zwykłe mięso mielone. Tutaj oprócz mięsa mamy wodę, błonnik bambusowy, białko wieprzowe, stabilizatory i przeciwutleniacze – wymieniał.

 Największe zastrzeżenia budziła jednak zawartość tłuszczu – 28 g tłuszczu i zaledwie 16 g białka w 100 g produktu.

Wśród polecanych przez dietetyka pozycji znalazły się:

  • mięso mielone z indyka lub kurczaka – z lepszym bilansem białka do tłuszczu,
  • filet z piersi kurczaka (ok. 24,8 zł/kg),
  • filet z indyka (ok. 35 zł/kg),
  • oraz polędwiczka wieprzowa jako urozmaicenie, z zastrzeżeniem, że czerwonego mięsa nie powinno być w diecie więcej niż 500 g tygodniowo.

Jak zaznacza ekspert: 

Mięso z ud kurczaka to też w porządku wybór. Będzie miało mniej białka, więcej tłuszczu, ale i lepszy smak. To, co tłuściutkie, bywa smaczniutkie – mówi z przymrużeniem oka.

Wnioski są proste, choć dla wielu klientów Biedronki mogą być zaskakujące. Nie każdy gotowiec to pułapka – ale zdecydowanie warto czytać etykiety, porównywać składy i unikać MOM-u, który z mięsem ma niewiele wspólnego.

Analiza specjalisty pokazuje, że między gotowym daniem a pełnowartościowym posiłkiem może być przepaść. Świadome wybory konsumenckie to dziś nie tylko kwestia zdrowia, ale i jakości życia. Biedronka oferuje zarówno produkty godne pochwały, jak i takie, które – jak podkreśla ekspert – lepiej omijać szerokim łukiem. Jeśli więc kolejny raz sięgniesz po wygodny obiad z lodówki, zastanów się, co naprawdę kryje się w środku – i czy na pewno chcesz to zjeść.

BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: