Pierwszy taki jarmark świąteczny w całej Polsce. O "paragonach grozy" można zapomnieć
Wraz z drugą połową listopada sezon świątecznych jarmarków ruszył pełną parą. Podczas gdy we Wrocławiu i Gdańsku można już degustować pierwszy grzaniec, miłośnicy bożonarodzeniowego klimatu z rosnącą ekscytacją czekają na debiut zupełnie nowego wydarzenia na mapie Polski. Organizatorzy jarmarku zapewniają, że tym razem postarali się rozwiązać problemy, które co roku najbardziej irytują odwiedzających. Z ich zapowiedzi wynika jasno: goście nie muszą obawiać się kosmicznych cen i “paragonów grozy”.
"Paragony grozy" na jarmarkach świątecznych w Polsce to żadna niespodzianka
Ceny na polskich jarmarkach świątecznych od dawna dorównują tym, do jakich przywykliśmy podczas odwiedzin w Londynie, Wiedniu, Strasburgu, Amsterdamie czy Berlinie. Jak pisaliśmy wcześniej przy okazji startu wrocławskiego jarmarku, ceny produktów i w tym roku wywołują mieszane uczucia wśród odwiedzających. Koszt zakupu potraw czy rękodzieła obejmuje zarówno swoistą "premię za ryzyko”, jak i "podatek od lokalizacji” — sprzedawcy mówili o tym wprost w rozmowie z "Gazetą Wyborczą”.
Wynajęcie drewnianego domku to dziś dla wystawców ogromny wydatek: około 30 tys. zł za stoisko z rękodziełem i wyrobami rzemieślniczymi, a w przypadku punktów gastronomicznych jeszcze więcej. Nic więc dziwnego, że przedsiębiorcy podnoszą ceny – jeśli ktoś musi zapłacić tak wysoką kwotę za miejsce, to pajda chleba za 25 zł czy pierogi w podobnej cenie przestają zaskakiwać.
Czytaj więcej: Podali ceny na jarmarku bożonarodzeniowym w polskim mieście. Turyści kręcą nosem
I choć tradycyjnie to Gdańsk, Kraków czy Wrocław uważane są za gospodarzy najlepszych jarmarków bożonarodzeniowych w Polsce, w stolicy pojawi się wydarzenie, które z pewnością wpisze się w kalendarz świątecznych atrakcji. Jarmark Warszawski zadebiutuje w samym sercu miasta, u stóp Pałacu Kultury i Nauki, przemieniając Plac Defilad w magiczne, świąteczne miasteczko.

Takiego jarmarku w Warszawie jeszcze nie było
Już od piątku 28 listopada Warszawski Jarmark zaoferuje warszawiakom i turystom niezapomnianą świąteczną atmosferę w samym centrum stolicy. Na placu stanie ponad 100 drewnianych domków pełnych rękodzieła, bożonarodzeniowych dekoracji, regionalnych przysmaków i aromatycznych napojów. Do tej pory mieszkańcy stolicy i odwiedzający mogli korzystać jedynie z mniejszego jarmarku przy Barbakanie, który oczywiście również pojawi się w tegorocznej odsłonie.
Pod Pałacem Kultury i Nauki nie zabraknie także wyjątkowych atrakcji – nad budkami górować będzie najwyższy w Polsce diabelski młyn (55 m), z którego roztacza się bajkowy widok na miasto. Dla miłośników karuzel przygotowano także wenecką karuzelę i klimatyczną karuzelę "choinka”.
Na scenie odbywać się będą koncerty, występy artystyczne, widowiska oraz specjalne wydarzenia i akcje charytatywne, które wprowadzą wszystkich w świąteczny nastrój. Spacerując między alejkami, odwiedzający będą mogli zatrzymać się przy punktach gastronomicznych i skosztować tradycyjnych świątecznych smakołyków. Szczególnym punktem oferty będą stoiska z gorącymi napojami, a dodatkowo uczestnicy będą mogli spróbować specjałów serwowanych przez Food Hall Browary Warszawskie.

Teren pod jarmark został wydzierżawiony od miasta za 380 tys. zł przez prywatną firmę Project Market, która odpowiada za całe wydarzenie. Patronat nad nim objął prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, podkreślając, że nowy jarmark ma stać się ważną atrakcją w sercu stolicy. Najwięcej emocji wzbudza jednak zapowiedź organizatorów odnośnie do cen. Podjęta przez nich decyzja ma szansę odmienić oblicze jarmarków bożonarodzeniowych jako festiwali drożyzny.
Czytaj więcej: Rafał Trzaskowski dostanie podwyżkę, radni zdecydowali. Tyle będzie zarabiał prezydent Warszawy
Jarmark z kontrolą cen i jakości. Propozycje wystawców przejdą weryfikację
Organizatorzy jarmarku deklarują, że będą monitorować ceny, by uniknąć słynnych już "paragonów grozy”. Jak zapewniają, oferta ma pozostać przystępna dla odwiedzających. Dlatego wystawcy zobowiązani są do przedstawienia listy produktów wraz z proponowanymi cenami, które następnie podlegają kontroli organizatorów. Jeśli jakaś kwota wyda się zbyt wysoka lub nieadekwatna, sprzedawca musi przedstawić jej uzasadnienie, zanim otrzyma zgodę na sprzedaż.
Już na etapie umów przekazaliśmy wystawcom, że mamy autonomiczny wpływ na ceny. Oni zgłaszają nam, co będą sprzedawać i za ile, a my to weryfikujemy - tłumaczy Paweł Gidelski z Project Market w rozmowie z “Wyborczą” i dodaje. - Nie pobieramy procentu od obrotu, mamy stałą opłatę za domek, więc nie zależy nam na pompowaniu cenników, a na tym, żeby ceny były rozsądne, a gość, który zapłaci więcej za produkt premium, miał poczucie, że naprawdę zjadł coś dobrego - uzasadnił.
Na faktyczną weryfikację cen produktów pozostaje poczekać do piątku 28 listopada.