O Polsce mówi dziś cała Europa. Wyrasta na lidera w niechlubnym rankingu
Ostatnie lata przyniosły fundamentalną zmianę w relacjach polskiego wymiaru sprawiedliwości z unijnymi instytucjami. Rodzime sądy, szukając rozstrzygnięć w coraz bardziej skomplikowanych sporach na linii obywatel-instytucja finansowa, uczyniły z Luksemburga stały punkt odniesienia, poszukując tam pomocy.
- Relacje polskich sądów z TSUE
- Coraz więcej pytań prejudycjalnych płynie z Polski
- Kwestia “frankowiczów” a orzecznictwo TSUE
Relacje polskich sądów z TSUE
Wzrost aktywności polskich sądów w relacjach z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) to proces, który w ciągu ostatnich pięciu lat nabrał dynamiki.
Jak podaje money.pl, w latach 2020-2025 polskie składy orzekające skierowały do Luksemburga więcej pytań prejudycjalnych (mechanizm pozwalający sądowi krajowemu zwrócić się do TSUE o wykładnię prawa unijnego) niż sędziowie z jakiegokolwiek innego państwa członkowskiego Wspólnoty.

To zjawisko pokazuje nie tylko stopień skomplikowania lokalnych sporów prawnych, ale przede wszystkim rosnącą świadomość sędziów, że ochrona konsumenta w Polsce jest nierozerwalnie związana z europejskim porządkiem prawnym. Jeszcze dekadę temu polskie zapytania stanowiły margines spraw trafiających na biurka unijnych sędziów, dziś to właśnie z Warszawy, Krakowa czy Gdańska płynie najszerszy strumień wątpliwości interpretacyjnych.
Pytanie prejudycjalne to narzędzie dialogu, które ma zapewniać jednolite stosowanie prawa UE we wszystkich krajach. Eksperci wskazują, że polscy sędziowie przestali obawiać się zewnętrznej weryfikacji swoich koncepcji prawnych, co w praktyce oznacza, że Luksemburg stał się dla nich ważną instancją merytoryczną w kwestiach ochrony praw podstawowych i konsumenckich.
Coraz więcej pytań prejudycjalnych płynie z Polski
W latach 2020–2025 polskie sądy skierowały do TSUE 52 pytania prejudycjalne na gruncie dyrektywy dotyczącej nieuczciwych warunków w umowach zawieranych między przedsiębiorcą a konsumentem (93/13).
Wspomniana dyrektywa obejmuje wszystkie sektory gospodarki, ale większość pyta wiązała się z produktami finansowymi. 13 pytań z Polski zadano na podstawie dyrektywy o kredycie konsumenckim (2008/48/WE) a jedno w oparciu o dyrektywę dotyczącą kredytów hipotecznych (2014/17/UE). - podaje serwis money.pl
Głównym paliwem napędzającym polską ofensywę w TSUE są bez wątpienia umowy finansowe, które przez lata stanowiły fundament portfeli kredytowych banków. Wszystko zaczęło się od głośnych spraw dotyczących kredytów indeksowanych i denominowanych do franka szwajcarskiego. To właśnie wyroki z Luksemburga, interpretujące unijną dyrektywę 93/13 o nieuczciwych warunkach w umowach konsumenckich, wytyczyły ścieżkę do masowego unieważniania kontraktów w polskich sądach.
Kwestia “frankowiczów” a orzecznictwo TSUE
Sukces „frankowiczów” ośmielił kolejnych kredytobiorców i prawników do szukania dziur w systemie, który przez lata uchodził za nienaruszalny. Obecnie uwaga przesuwa się w stronę kredytów złotowych i wskaźnika WIBOR (referencyjna wysokość oprocentowania kredytów na polskim rynku międzybankowym), który budzi coraz więcej wątpliwości w kontekście jego przejrzystości i sposobu wyliczania.
Jeśli TSUE uzna, że sposób informowania o ryzyku zmiennej stopy procentowej był niewystarczający lub sam mechanizm ustalania wskaźnika naruszał unijne standardy, polski sektor bankowy może stanąć przed wyzwaniem jeszcze większym niż w przypadku sporów walutowych. Sądy w Polsce nie chcą brać na siebie wyłącznej odpowiedzialności za ewentualny wstrząs systemowy, dlatego coraz częściej zwracają się do TSUE, oczekując twardych wytycznych.
Przez lata instytucje finansowe w Polsce korzystały z przewagi informacyjnej i kapitałowej, jednak unijne orzecznictwo drastycznie wyrównało te szanse. Dziś przeciętny konsument, wspierany przez wyspecjalizowane kancelarie prawne, nie waha się przed długoletnim procesem, wiedząc, że za plecami ma przychylne mu interpretacje unijnego Trybunału.