Ogólnopolski strajk tuż przed Świętami. W tych sklepach pracownicy nie będą obsługiwać klientów
Grudzień to dla branży handlowej okres absolutnie kluczowy, generujący nierzadko najwyższe obroty w całym roku. Gorączka przedświątecznych zakupów to standardowy obrazek w polskich dyskontach i supermarketach. W tym roku jednak ten mechanizm może zostać gwałtownie zatrzymany. Organizacja związkowa właśnie zapowiedziała strajk.
Do tych dyskontów chętnie chodzą Polacy
Polski rynek detaliczny od lat znajduje się w fazie dynamicznych przemian, gdzie walka o klienta toczy się nie tylko na płaszczyźnie cenowej, ale również w obszarze dostępności i jakości obsługi. Choć w powszechnej świadomości dominują dyskonty takie jak Biedronka, Lidl czy rosnące w siłę Dino, to Kaufland, należący podobnie jak Lidl do grupy Schwarz, zajmuje w tym ekosystemie pozycję szczególną.
Z siecią liczącą ponad 240 sklepów wielkopowierzchniowych w całej Polsce, niemiecki operator plasuje się w czołówce podmiotów pod względem przychodów, oferując znacznie szerszy asortyment niż typowe dyskonty, co przyciąga klientów poszukujących kompleksowych zakupów w jednym miejscu. To właśnie ta skala działalności, wymagająca skomplikowanej logistyki i ogromnych zasobów ludzkich, staje się obecnie papierkiem lakmusowym nastrojów panujących w całej branży retail.
Zatrudnienie w handlu wielkopowierzchniowym w Polsce to temat rzeka, pełen wyzwań związanych z rosnącymi kosztami życia i presją na efektywność. Pracownicy sektora handlowego, stanowiący jedną z najliczniejszych grup zawodowych w kraju, od lat zmagają się z problemem niedoborów kadrowych, co bezpośrednio przekłada się na obciążenie obowiązkami tych, którzy pozostają na posterunku. W przypadku Kauflandu, mimo solidnego zaplecza finansowego grupy Schwarz, napięcia na linii pracownik-pracodawca nie są nowością, jednak rzadko przybierają one tak drastyczną formę, jak zapowiedź przerwania pracy w szczycie sezonu. Sytuacja ta rzuca światło na szerszy problem polskiego rynku pracy, gdzie mimo podwyżek płacy minimalnej, realna siła nabywcza pracowników handlu w zderzeniu z inflacją pozostawia wiele do życzenia, a rosnące wymagania klientów co do szybkości obsługi tylko potęgują frustrację załogi.

Warto pamiętać, że sieci handlowe w Polsce to nie tylko sklepy, ale potężne machiny logistyczne. Każde zachwianie w łańcuchu dostaw czy obsłudze klienta w tak dużej organizacji jak Kaufland rezonuje na cały rynek. Jednakże w dobie automatyzacji i wprowadzania kas samoobsługowych rola czynnika ludzkiego w handlu paradoksalnie nie maleje, a zmienia swój charakter na bardziej wymagający. Pracownicy czują się niedoceniani, widząc rosnące zyski sieci, które nie przekładają się proporcjonalnie na ich paski wynagrodzeń. Decyzja o zaostrzeniu protestu jest więc wyrazem głębokiego rozczarowania postawą pracodawcy, który zdaniem związkowców bagatelizuje nastroje panujące wśród załogi, licząc na to, że obawa o utratę pracy powstrzyma ich przed jawnym buntem.
Ta sieć dyskontów od długiego czasu planowała strajk. "Odkładamy skanery, wózki - wszystko"
Geneza obecnego konfliktu sięga wielu miesięcy wstecz i jest klasycznym przykładem sporu zbiorowego, który wymknął się spod kontroli w wyniku braku porozumienia przy stole negocjacyjnym. OPZZ Konfederacja Pracy w Kauflandzie od dłuższego czasu sygnalizowała zarządowi spółki konieczność rewizji siatki płac oraz poprawy warunków pracy. Związkowcy punktowali, że obecne wynagrodzenia nie nadążają za rosnącymi kosztami utrzymania.
Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia obsady sklepów, pracownicy skarżyli się na konieczność wykonywania obowiązków za dwie lub trzy osoby, co prowadzi do przemęczenia i wypalenia zawodowego. To właśnie te czynniki stały się paliwem dla determinacji strony społecznej. Rozmowy ostatniej szansy i procedury mediacyjne zakończyły się fiaskiem, co jest sygnałem alarmowym dla zarządu sieci.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem strony związkowej, pracodawca nie przedstawił satysfakcjonujących propozycji, które mogłyby realnie wpłynąć na poprawę sytuacji materialnej tysięcy zatrudnionych. Spór zbiorowy, będący sformalizowaną prawnie procedurą, przeszedł więc w fazę, w której związki zawodowe mają prawo sięgnąć po ostateczny argument, jakim jest strajk.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w Polsce organizacja legalnego strajku jest procesem skomplikowanym i obwarowanym wieloma wymogami formalnymi, w tym koniecznością przeprowadzenia referendum strajkowego. Determinacja pracowników Kauflandu wydaje się jednak na tyle duża, że procedury te zostały sprawnie przeprowadzone, dając mandat do podjęcia radykalnych działań. Autorzy instrukcji zbliżającego się strajku podkreślają, że protest nie narusza prawa i każdy pracownik może wziąć w nim udział.
To jest moment, w którym musimy stanąć razem. W samo południe odkładamy skanery, wózki — wszystko. To nasz legalny protest przeciwko niskim płacom i łamaniu prawa - podkreślono w apelu.
Zobacz też: W Dino gigantyczne obniżki, ale klienci muszą się pospieszyć. Czas tylko do wtorku
Strajk ostrzegawczy na chwilę przed Bożym Narodzeniem
Kulminacja napięcia ma nastąpić w terminie, który został wybrany niezwykle precyzyjnie, aby zmaksymalizować siłę rażenia protestu. OPZZ Konfederacja Pracy ogłosiła przygotowania do ogólnopolskiego strajku ostrzegawczego, który ma się odbyć 14 grudnia 2025 roku. Data ta nie jest przypadkowa, jest to jedna z nielicznych w roku niedziel handlowych, a zarazem okres bezpośrednio poprzedzający Święta Bożego Narodzenia, kiedy ruch w sklepach osiąga apogeum. Wybór tego dnia to jasny sygnał dla zarządu: jesteśmy w stanie uderzyć tam, gdzie zaboli najbardziej, czyli w wyniki sprzedaży i wizerunek firmy w najważniejszym handlowo momencie roku.
Strajk ostrzegawczy ma potrwać dwie godziny, od 12:00 do 14:00. Choć z perspektywy całego dnia pracy może wydawać się to krótkim epizodem, w realiach niedzieli handlowej w samo południe oznacza to potencjalny paraliż sklepów. Klienci, którzy w tych godzinach udadzą się na zakupy do Kauflandu, muszą liczyć się z ryzykiem poważnych utrudnień, które w zależności od przebiegu akcji mogą wpłynąć na płynność funkcjonowania kas czy stoisk usługowych.
Nawet jeśli część kas samoobsługowych będzie działać, bez wsparcia asystentów ich przepustowość drastycznie spadnie, co doprowadzi do powstania gigantycznych kolejek. Związki zawodowe liczą na to, że wizja niezadowolonych klientów porzucających pełne wózki na środku sklepu skłoni zarząd do powrotu do rozmów z nowymi propozycjami jeszcze przed wybiciem godziny zero.
Konsekwencje tego ruchu wykraczają poza dwugodzinną przerwę w pracy. Strajk ostrzegawczy jest bowiem ostatnim ostrzeżeniem przed strajkiem generalnym, który mógłby oznaczać całkowite wstrzymanie pracy na czas nieokreślony. Dla klientów oznacza to niepewność i konieczność poszukiwania alternatyw zakupowych, co w zatłoczonym okresie przedświątecznym może być sporym utrudnieniem.
Z perspektywy wizerunkowej Kaufland ryzykuje utratę lojalności konsumentów, którzy cenią sobie przewidywalność. Z kolei dla związków zawodowych w Polsce skuteczność tej akcji będzie ważnym sprawdzianem ich realnej siły w sektorze prywatnym. Jeśli protest dojdzie do skutku i okaże się sukcesem frekwencyjnym, może to ośmielić pracowników innych sieci handlowych do podobnych działań, trwale zmieniając układ sił na linii pracodawca-pracownik w polskim handlu detalicznym.