Od dziś koniec oglądania. Dwa kanały telewizyjne znikają z naziemnej oferty

Polska telewizja w obliczu zmian

Ósmy multipleks (MUX-8) od samego początku istnienia budził emocje zarówno wśród nadawców, jak i odbiorców, stając się poligonem doświadczalnym polskiej cyfryzacji. Uruchomiony w paśmie częstotliwości VHF, innym niż pozostałe pakiety kanałów, często wymagał od widzów instalacji dodatkowych, rozbudowanych systemów antenowych. Mimo technologicznych niedogodności, wiele kanałów zdołało zbudować bazę odbiorców, oferując alternatywę dla głównego nurtu. Ich obecność w darmowym eterze była dowodem na to, że w polskiej telewizji jest miejsce na różnorodność, a mniejsi gracze mogą rywalizować o czas antenowy z gigantami rynku.

Dzisiejsze wyłączenie sygnału, będące bezpośrednim skutkiem wygaśnięcia 10-letnich koncesji, zamyka pewien rozdział w historii naziemnej telewizji cyfrowej w Polsce. Nadawcy obu stacji, czyli Green Content i Grupa Studio Polska, podjęli strategiczną decyzję o rezygnacji z dalszej obecności na MUX-8. Marki te nie znikają jednak z polskiego rynku medialnego, lecz jedynie z darmowej dystrybucji naziemnej, pozostając dostępne w ofertach operatorów kablowych, na platformach satelitarnych oraz w serwisach streamingowych. Taki ruch sugeruje, że model biznesowy oparty wyłącznie na wpływach reklamowych z emisji naziemnej przestaje być rentowny przy obecnych kosztach technicznych.

Warto zauważyć, że decyzja o wyjściu z naziemnej telewizji zbiega się w czasie z planowaną modernizacją samego multipleksu. MUX-8, jako ostatni z ogólnopolskich pakietów, wciąż nadawał w starszym standardzie DVB-T, podczas gdy reszta rynku przeszła już na wydajniejszy system DVB-T2/HEVC. Nadchodząca w 2026 roku konieczność migracji technologicznej wiązałaby się z dodatkowymi inwestycjami. Dla nadawców Zoom TV i Metro mogło to być koronnym argumentem, by zrezygnować z emisji naziemnej i skupić się na kanałach dystrybucji gwarantujących stabilniejsze przychody, takich jak opłaty gniazdkowe czy subskrypcje cyfrowe.

Te kanały znikają z telewizji naziemnej

Kluczowym czynnikiem, który przesądził o losie obu stacji w eterze, jest relacja kosztów nadawania do generowanych zysków. Emisja sygnału telewizyjnego w skali ogólnopolskiej to wydatek rzędu milionów złotych rocznie, płaconych operatorowi technicznemu, firmie Emitel. Do tego dochodzą opłaty koncesyjne na rzecz Skarbu Państwa. W dobie rosnącej inflacji kosztów energii i obsługi technicznej utrzymanie obecności na multipleksie staje się coraz większym obciążeniem, zwłaszcza dla kanałów, które nie zajmują czołowych miejsc w rankingach oglądalności. Rynek reklamowy nie jest z gumy, a o ten sam budżet walczy coraz więcej podmiotów, w tym giganci internetowi.

Z perspektywy Grupy Studio Polska dalsze inwestowanie w zasięg naziemny dla kanałów o profilu uzupełniającym mogło zostać ocenione jako nieefektywne. Zoom TV i Metro nie stanowiły filarów finansowych swoich grup macierzystych w takim stopniu jak główne stacje, np. TVN. Przesunięcie ciężaru dystrybucji do płatnej telewizji i internetu pozwala na optymalizację kosztów przy jednoczesnym zachowaniu dostępu do lojalnej grupy widzów. To przykład ucieczki do przodu, zamiast walczyć o masowego, darmowego widza, nadawcy wolą skupić się na odbiorcy, za którego dostęp płacą operatorzy kablowi.

Sytuacja ta obnaża również brutalną prawdę o kondycji mniejszych nadawców w systemie naziemnym. Jeśli globalne koncerny decydują się na taki krok, może to oznaczać, że próg rentowności w darmowej telewizji naziemnej został zawieszony zbyt wysoko dla stacji spoza tak zwanej wielkiej czwórki. Może to prowadzić do dalszej konsolidacji rynku lub jego zubożenia, gdzie na darmowych multipleksach pozostaną jedynie najsilniejsi gracze oraz nadawcy publiczni. Dla przeciętnego odbiorcy oznacza to, że bogata i różnorodna oferta programowa coraz częściej będzie wymagała wykupienia abonamentu.

Zobacz też: Przykra niespodzianka dla korzystających z centralnego ogrzewania i kominków. Wysoka grzywna

Polacy zmieniają przyzwyczajenia

Dzisiejsze zniknięcie Zoom TV i Metro z MUX-8 wzmacnia tezę, że tradycyjna telewizja linearna znajduje się w fazie schyłkowej. Choć miliony Polaków wciąż zasiadają przed odbiornikami, dynamika zmian jest nieubłagana. Serwisy VOD stały się realną alternatywą, która zagarnia coraz większą część czasu widza. Wygoda oglądania treści na żądanie i brak sztywnych ram czasowych to atuty, z którymi tradycyjna antena nie jest w stanie konkurować. Nadawcy doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego zamiast utrzymywać kosztowne częstotliwości naziemne, wolą inwestować w rozwój własnych platform cyfrowych.

Dla Zoom TV i Metro przejście do świata płatnej telewizji i streamingu może okazać się korzystne. W środowisku cyfrowym łatwiej o precyzyjne targetowanie reklam, co przekłada się na wyższe stawki za dotarcie do konkretnego widza. Ponadto obecność w internecie znosi bariery terytorialne i techniczne, takie jak zasięg nadajnika czy polaryzacja anteny. To, co stacje tracą na zasięgu masowym, mogą zyskać na jakości kontaktu z odbiorcą. Należy pamiętać, że młodsze pokolenia widzów praktycznie nie korzystają już z telewizji naziemnej, a ich naturalnym środowiskiem są aplikacje w Smart TV.

Wycofanie się dwóch kanałów z MUX-8 to symboliczny moment, który może zapoczątkować szerszy trend exodusu z naziemnej telewizji cyfrowej. Jeśli śladem Zoom TV i Metro pójdą kolejni nadawcy, oferta darmowej telewizji w Polsce może ulec znacznemu skurczeniu. Zwolnione miejsce na multipleksie stwarza szansę dla nowych podmiotów, jednak w obliczu rosnących kosztów i zmieniających się nawyków widzów, przyszłość wolnych slotów w polskim eterze pozostaje niepewna.