GUS potwierdza słowa Donalda Tuska. Oto dane o inflacji w lipcu

Nowe dane o inflacji wprawiły analityków w osłupienie, choć premier zdawał się już wcześniej przeczuwać, co się wydarzy. Liczby mówią jedno, ale polityczne echa są znacznie donośniejsze. Czy to zapowiedź zmian, które mogą wpłynąć na portfele milionów Polaków?
Dane GUS o inflacji budzą mnóstwo emocji
Gdy Główny Urząd Statystyczny publikuje dane dotyczące inflacji, reakcje są niemal natychmiastowe. W lipcu nie było inaczej – opublikowane statystyki przyciągnęły uwagę mediów, ekonomistów i polityków, wywołując lawinę komentarzy. Szczególne zainteresowanie wzbudził nieoczekiwany rozstrzał między prognozami analityków a rzeczywistością, który wywołał konsternację w środowisku ekspertów.
Choć różnice nie były ogromne, to symboliczne przekroczenie prognozowanych wartości ma niebagatelne znaczenie w kontekście politycznym. To moment, który może mieć wpływ na decyzje Rady Polityki Pieniężnej, a także... oceny skuteczności działań rządu. Czy rzeczywiście można mówić o przełomie?

Oczekiwania kontra rzeczywistość – co kryje się za inflacyjnym paradoksem?
W lipcu inflacja konsumencka (CPI) wyniosła według tzw. flash estimate GUS 3,1 proc. w ujęciu rocznym i 0,3 proc. miesiąc do miesiąca. To więcej niż oczekiwali ekonomiści – konsensus rynkowy mówił o 2,9 proc. rdr i 0,2 proc. mdm. A mimo to… dane wywołały pozytywny odbiór.
Dlaczego? Otóż jeszcze w czerwcu wskaźnik inflacji wynosił 4,1 proc. rdr, co oznacza spadek o cały punkt procentowy. To największy miesięczny spadek tego typu od dłuższego czasu. Zdaniem części analityków to efekt tzw. efektu bazy – w lipcu 2024 roku doszło bowiem do odmrożenia cen nośników energii, co sztucznie zawyżyło poziom inflacji wtedy, a obniża go teraz.
Z danych GUS wynika, że:
- Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 4,9 proc. rdr, ale potaniały o 0,6 proc. mdm,
- Nośniki energii wzrosły o 2,4 proc. rdr i 1,1 proc. mdm,
- Ceny paliw do prywatnych środków transportu były 6,8 proc. niższe niż rok wcześniej, ale wzrosły o 3,5 proc. względem czerwca.
Te dane pokazują, że dynamika zmian cen pozostaje bardzo nierównomierna. Jedne kategorie tanieją, inne wciąż rosną. Ale to właśnie w tej złożoności ekonomiści widzą szansę na stabilizację.
Premier Tusk się nie mylił – inflacyjna prognoza okazała się zaskakująco trafna
Choć dane GUS dla wielu były zaskoczeniem, premier Donald Tusk już dzień wcześniej sugerował, że inflacja może wynieść „około 3 proc.”. W rozmowie z TVN24 mówił także:
A w sierpniu będzie być może wreszcie z dwójką z przodu — naprawdę koniec drożyzny.
Te słowa dziś brzmią niemal proroczo. Premier nie tylko przewidział, że inflacja spadnie, ale też połączył ten trend ze zmianą nastrojów społecznych, które jego zdaniem wpłynęły na wyniki wyborów:
Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory m.in. z powodu drożyzny. Było to 18 proc. inflacji, 16 proc. inflacji — ludzie ciągle pamiętają ten niepokój w sklepach.

Adam Antoniak z ING Banku Śląskiego potwierdza optymizm premiera. Ekspert podkreśla, że:
W sierpniu inflacja będzie jeszcze niższa niż w lipcu. To otwiera RPP drogę do kolejnych obniżek stóp procentowych.
Co więcej, jego zdaniem możliwe jest nawet obniżenie stóp procentowych o 50 punktów bazowych na wrześniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Przypomnijmy, że obecnie główna stopa NBP wynosi 5 proc., a od początku roku została już obniżona łącznie o 0,75 pkt proc.
Jeśli przewidywania się potwierdzą, Polska może wkrótce osiągnąć inflację w przedziale celu NBP (2,5 proc. +/- 1 pkt proc.) – coś, co jeszcze niedawno wydawało się bardzo odległe.
Choć dane z GUS mogły na pierwszy rzut oka wywołać zaskoczenie, to szybko okazało się, że trend spadkowy inflacji przybiera na sile. Premier Donald Tusk trafnie wyczuł sytuację, a ekonomiści widzą coraz więcej przesłanek ku temu, by Rada Polityki Pieniężnej kontynuowała luzowanie polityki monetarnej. Kluczowe będą kolejne dane – szczególnie te za sierpień. Czy inflacja naprawdę będzie miała „dwójkę z przodu”? Odpowiedź poznamy już niebawem.




































