Nowa ocena w polskich szkołach już w 2026 roku. MEN ujawniło plan
Polski system edukacji jest właśnie w fazie reform. Po wprowadzeniu nowych przedmiotów nadszedł czas na zupełnie inną formę oceniania. Ci uczniowie będą mogli liczyć na inne podejście ze strony nauczycieli. Znane są przyczyny i ostateczny termin wejścia w życie modyfikacji.
Polskie szkolnictwo w trakcie reform
Od wyborów parlamentarnych w 2023 roku polska edukacja znajduje się w fazie permanentnej przebudowy, dotykającej niemal każdego aspektu funkcjonowania placówek oświatowych. Nowe kierownictwo resortu edukacji postawiło sobie za cel nie tylko "odchudzenie” podstawy programowej, co w wielu kręgach przyjęto z ulgą, ale także wprowadzenie zmian światopoglądowych i metodycznych.
Ostatnie miesiące upłynęły pod znakiem gorących dyskusji dotyczących prac domowych, które w młodszych klasach zostały drastycznie ograniczone, oraz planów wprowadzenia nowych przedmiotów. Najwięcej emocji budzi zapowiadana edukacja zdrowotna, która ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie, a także edukacja obywatelska, mająca w zamierzeniu kształtować świadomego uczestnika życia społecznego, a nie tylko biernego odbiorcę wiedzy historycznej. Reakcje rodziców są w tej kwestii biegunowo różne, od entuzjazmu po głęboki sceptycyzm i obawy o ideologizację szkoły.

W cieniu medialnych sporów toczy się jednak gra o znacznie większą stawkę, jaką jest realna kondycja psychiczna uczniów i dostosowanie archaicznego systemu do wymogów współczesności. Polska szkoła od lat zmaga się z kryzysem kadrowym i przeładowaniem, które skutkuje frustracją zarówno po stronie nauczycieli, jak i uczniów. Z danych fundacji zajmujących się zdrowiem psychicznym młodzieży wynika, że presja ocen jest jednym z głównych stresorów prowadzących do problemów emocjonalnych. Resort edukacji, świadomy tych zagrożeń, rozpoczął prace nad zmianami, które mają uczynić szkołę miejscem bardziej przyjaznym, a mniej nastawionym na wyścig szczurów.
Rośnie liczba tych uczniów w polskich szkołach
Współczesna szkoła to nie tylko uczniowie typowi, ale coraz częściej dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, których liczba w polskim systemie rośnie lawinowo. Statystyki są nieubłagane i pokazują skalę wyzwania, z jakim mierzą się placówki oświatowe. Szacuje się, że w polskich szkołach uczy się obecnie kilkadziesiąt tysięcy dzieci ze spektrum autyzmu, a liczba diagnoz rośnie z roku na rok. To zjawisko globalne, jednak w polskich realiach wciąż napotyka na barierę niezrozumienia i braku systemowych rozwiązań. Uczniowie z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego trafiają nie tylko do szkół specjalnych czy integracyjnych, ale coraz częściej do szkół ogólnodostępnych w ramach edukacji włączającej. To wielki test dla systemu, który musi pogodzić realizację standardowej podstawy programowej z indywidualnymi możliwościami dziecka neuroatypowego.
Dla ucznia z autyzmem czy niepełnosprawnością sprzężoną, tradycyjny system oceniania bywa często murem nie do przeskoczenia i źródłem ogromnego cierpienia. Wystawianie cyfrowej oceny z zachowania dziecku, które ze względu na swoje zaburzenia ma trudności z rozumieniem norm społecznych czy kontrolą emocji, jest działaniem nie tylko nieskutecznym, ale wręcz szkodliwym. Podobnie wygląda kwestia przedmiotów edukacyjnych, standardowa skala 1-6 często nie odzwierciedla ogromnego wysiłku, jaki uczeń z niepełnosprawnością wkłada w opanowanie materiału, ani jego realnych postępów, które mogą być mikroskopijne w skali ogólnej, ale gigantyczne w skali indywidualnej.

Do tej pory w wielu przypadkach stosowano oceny cyfrowe, choć przepisy dopuszczały inne formy w odniesieniu do uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym. W gorszych przypadkach prowadziło to do pozostawiania ucznia w tej samej klasie, co u dzieci z niepełnosprawnością rzadko przynosi efekt pedagogiczny. Rodzice dzieci ze spektrum autyzmu od lat apelowali o zmiany, wskazując, że obecny system oceniania jest formą dyskryminacji systemowej.
Tak będą oceniani uczniowie w polskich szkołach
Przełomem w tej trudnej sytuacji ma być nowelizacja przepisów, nad którą pracuje Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zgodnie z doniesieniami portalu Dziennik.pl, resort pracuje nad wdrożeniem oceny funkcjonalnej, która ma służyć jako nowe narzędzie diagnozy potrzeb i możliwości szerokiej grupy uczniów. Co istotne, narzędzie to nie zastąpi ocen końcoworocznych ani klasyfikacji, lecz będzie stanowiło dodatkowe wsparcie w procesie edukacyjnym. Oznacza to, że obok tradycyjnych stopni, uczeń i jego rodzice otrzymają pogłębioną diagnozę i informację zwrotną, wskazującą na to, co dziecko potrafi, jakie zrobiło postępy i nad czym musi jeszcze popracować. To fundamentalna zmiana filozofii oceniania, przejście od porównywania ucznia do średniej klasowej na rzecz porównywania go do jego własnych możliwości i wcześniejszych osiągnięć.
Nowe przepisy dotyczące oceny funkcjonalnej mają być wdrażane od 1 kwietnia 2026 roku, co daje szkołom czas na przygotowanie się do tej zmiany. Mechanizm ten ma wspierać pracę szkoły, choć ocena funkcjonalna ma charakter uzupełniający i nie stanowi alternatywnego systemu wystawiania świadectw. Jest to rozwiązanie szczególnie istotne dla uczniów z autyzmem, u których sztywne ramy oceniania cyfrowego często wywołują stany lękowe i blokady edukacyjne. Ocena funkcjonalna pozwoli nauczycielowi lepiej dostrzec specyficzne talenty ucznia, a jednocześnie z szacunkiem podejść do jego deficytów.
Eksperci edukacyjni podkreślają, że rozwijanie form oceny opisowej i funkcjonalnej w przypadku uczniów z orzeczeniami to krok w stronę prawdziwej personalizacji nauczania. Wymusi to jednak na nauczycielach zmianę warsztatu pracy, przygotowanie rzetelnej oceny funkcjonalnej jest znacznie bardziej czasochłonne i wymaga głębszej znajomości ucznia niż wpisanie cyfry do dziennika elektronicznego. Sukces tej reformy zależeć będzie więc nie tylko od dobrych chęci ustawodawcy, ale przede wszystkim od wsparcia merytorycznego kadry pedagogicznej, która będzie musiała nauczyć się nowego języka komunikacji z uczniem i rodzicem.