Wyszukaj w serwisie
polska i świat praca handel finanse Energetyka Eko technologie
BiznesINFO.pl > Finanse > Nadciąga emerytalny dramat. Polacy nie mieli pojęcia
Irmina Jach
Irmina Jach 16.09.2023 16:43

Nadciąga emerytalny dramat. Polacy nie mieli pojęcia

Emeryci
Marek BAZAK/East News

Emerytury Polaków od dawna stanowią kluczowy element kampanii wyborczej. Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza poprzestawać na “trzynastkach” i “czternastkach”. Niedawno partia zapowiedziała emerytury stażowe. Były szef rady nadzorczej ZUS Robert Gwiazdowski alarmuje, że wcale nie będzie tak kolorowo, jak obiecują politycy.

PiS ogłosił emerytury stażowe

Prawo i Sprawiedliwość w ostatnich latach udowadnia, że świadczenia socjalne mogą być receptą na sukces. Duży entuzjazm Polaków wzbudziły emerytury stażowe, na które będzie można przechodzić już w wieku 55-60 lat. Niewiele osób wie jednak, że będą one wyjątkowo niskie. To nie wszystko - głodowe będą także podstawowe świadczenia.

- Emerytury są pochodną składek, które płacimy. Tyle że te składki są przeznaczane na emerytury naszych rodziców i dziadków, a nie na nasze - przypomniał Rober Gwiazdowski, szef rady nadzorczej ZUS.

Polska idzie w ślady Unii Europejskiej. Rosjanie mają problem

Problem będzie się pogłębiał

Ekspert jest przekonany, że problem będzie się pogłębiał z czasem, gdyż ubywa osób pracujących, którzy odprowadzają składki. Taka luka nie może być obojętna dla systemu emerytalnego.

- Widać to po stopie zastąpienia. Jakieś 20 lat temu wynosiła około 60 procent. Za 20 lat będzie wynosić 25 procent. Większość osób, które będą przechodzić na emeryturę, nawet 75 procent, będzie otrzymywało emeryturę minimalną. Z odprowadzonych składek wyższa im nie wyjdzie - ostrzega Robert Gwiazdowski.

Zdaniem byłego szefa rady nadzorczej ZUS, winić należy wszystkich rządzących po 1989 roku, gdyż “każdy rząd przekonywał Polaków, że emerytura zależy od tego, jak oni zagłosują”. - Tyle że nie zrobiono w zasadzie nic w kwestii finansowania. Dziś płacimy cenę za błędne decyzje sprzed lat - ocenił ekspert.

Winny współczynnik dzietności?

- Pod koniec lat 90. byliśmy najmłodszym pokoleniem w Europie. Gdy na rynek pracy miało zaraz wkraczać pokolenie wyżu demograficznego z lat 80., opodatkowaliśmy pracę jak wódkę. Efektem było bezrobocie. I poczucie braku niebezpieczeństwa socjalnego, które w konsekwencji przyniosło niechęć do rodzenia dzieci. Za komuny wszyscy mieli pracę, każdy mógł sobie wszystko jakoś poukłada - wskazuje ekonomista.

Współczynnik dzietności gwałtownie spadł - z poziomu 2,1 w roku 1990 roku do 1,2 w 2002 roku. - Ci urodzeni w roku 2001, 2002, 2003, zaczynają pracować. Ale jak mają utrzymać ze swojej pracy siebie i świadczenia swoich rodziców i dziadków? Nie da się! - podsumował Robert Gwiazdowski.

Źródło: Money

Tagi: Emerytura