Klienci Biedronki regularnie okradani. Sieć rozkłada ręce
System, który miał dystrybuować benefity wśród klientów sieci Jeronimo Martins obrócił się przeciwko nim i samemu zarządcy. Oszustwa, których bywa, że klienci nie są nawet w stanie zauważyć, a pracownicy mogą się tylko domyślać, aspirują do roli nowej marketowej plagi.
Klienci Biedronki regularnie "okradani"
Nie ma tego złego, bo podstawową "zaletą" nowatorskiej metody oszustwa jest fakt, że tak naprawdę nic nie tracimy. Łupem pada nasze uprzywilejowanie, bowiem problem dotyczy wyłącznie korzystających z programu lojalnościowego - Karty Moja Biedronka. Z uwagi jednak na fakt, że - według badań opublikowanych w sierpniu przez SW Research - wszelkiego rodzaju rabaty, promocje i - ponad wszystko - karty lojalnościowe cieszą się w Polsce niesłabnącą popularnością, mowa o dużej grupie osób narażonych na ten model oszustwa.
Zobacz też: Wipler w Sejmie oskarża o lobbing. Wymienił dwie firmy: “Przez Was przejmują cały handel”
Zakupy "na zeszyt" w Żabce? Jest stanowisko franczyzy dot. nieoficjalnych doniesień Biedronka zwariowała. Zakupy przed Andrzejkami zrobisz za półdarmoMetoda "na kartę lojalnościową". Na czym polega?
Z oświadczeń pracowników o klientów wynika, że samo oszustwo przebiega bezpośrednio przy kasie. Klienci, wyposażeni w Kartę Moja Biedronka, aby skorzystać z rabatów, muszą wcześniej okazać ją podczas płacenia, lub podać numer telefonu do niej przypisany. To kluczowy moment, bo chętnych nie brakuje. Domniemany oszust zapamiętuje numer i na kolejne zakupy wraca już “wyposażony” w naszą kartę lojalnościową.
Jedna z klientek opisała swoje wrażenia - z perspektywy 'okradzionej" - w serwisie Onet.pl. Podnosi, że w trakcie próby skorzystania z własnej karty rabatowej otrzymała informację, jakoby już z niej skorzystała. Dzieje się tak dlatego, że część rabatów jest limitowana - tzn., że posiadacz karty może z nich skorzystać np. wyłącznie w określonym limicie produktowym (np. 3 produkty na dzień), albo do konkretnej kwoty. To kluczowy kontekst, bo bez niego oszustwo nie miałoby większego sensu - wystarczyłoby, żeby złodzieje założyli własne konta rabatowe.
Biedronka bezradna. Na razie
Pracownicy Biedronki przyznają, że widzą oszustwa, ale niewiele mogą zrobić. Jedna z pracownic, cytowana przez serwis onet.pl, opisuje, że złodzieje dostosowują się do konkretnych modeli rabatowych, które akurat obowiązują. Np. gdy z danej promocji klient może skorzystać tylko raz - ci zbierają kilka numerów telefonów i robią zakupy, dzieląc swoje produkty na kilka paragonów. Bywa, że kasjerzy próbowali przerwać proceder, nie zgadzając się na naliczanie tak małych zakupów, ale i ta metoda zawiodła.
Na początku próbowałyśmy z koleżankami odmawiać klientom robienia takiej ilości "małych paragonów". Jednak nic to nie dawało, bo ci ludzie są zazwyczaj tak bezczelni, że robili nam jeszcze awanturę, że mamy pilnować swoich spraw, a po wszystkim i tak szli na kasę samoobsługową i kasowali się sami - czytamy.
Dla klientów korzystających z podobnych rabatów - przypomnijmy, że obowiązują nie wyłącznie w Biedronce, więc podobne oszustwa mogą występować tożsamo w innych marketach - pozostaje jedynie nie podawać swojego numeru przy kasie i korzystać jedynie z fizycznej reprezentacji karty.