Rekordowa fala zwolnień w Polsce. Tak złe dane z rynku pracy nie płynęły od wybuchu pandemii

Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański poinformował dziś, że po II kwartale Polska gospodarka urosła o 3,4 proc., osiągnięto także nadwyżkę w handlu. Wtórował mu premier, który podczas dzisiejszej konferencji prasowej przekazał, że Polska ma najszybciej rosnącą gospodarkę w Europie. W takich okolicznościach tym bardziej niepokojąco wypadają dane o zatrudnieniu – nadchodzić ma rekordowa fala zwolnień grupowych.
W lipcu wzrosło bezrobocie, ale to dopiero zapowiedź fali zwolnień grupowych
Bezrobocie w Polsce utrzymuje się na niskim relatywnie niskim poziomie, choć w ostatnim czasie zaobserwować można niepokojącą tendencję. O ile w czerwcu stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 5,1 proc., tak ministerstwo pracy prognozuje, że dane z lipca wykażą bezrobocie na poziomie 5,4 proc.
Trudno uznać wyjaśnienia takiego stanu rzeczy za wyczerpujące. Z komunikatu opublikowanego resortu dowiadujemy się jedynie, że na wzrost wpływ miały "zmiany strukturalne w gospodarce" i nowe przepisy regulujące funkcjonowanie rynku pracy. Realna fala redukcji ma być dopiero przed nami.

Zwalniają państwowi giganci, przemysł energochłonny i zakłady chemiczne
Bez dwóch zdań wpływ na rosnącą liczbę zwolnień, także zwolnień grupowych, mają redukcje w dwóch państwowych gigantach: Poczcie Polskiej i PKP Cargo. Fatalny stan, do jakiego zostały doprowadzone spółki jeszcze w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości, ale też brak perspektyw na realny plan ratunkowy obecnie rządzących zbiera żniwo – prace stracą tysiące.
Podobnych przykładów w całym kraju jest więcej: zwalniają zakłady chemiczne, których problemy związane z importem spoza UE opisywaliśmy czy duże zakłady produkcyjne. "Gazeta Prawna" dokonała zestawienia, które może być kolejnym w ostatnim czasie wstrząsem dla rządu Donalda Tuska – skala planowanych zwolnień jest ogromna.
W I półroczu zgłoszono zwolnienia 80 tys. pracowników. Ostatni raz tak źle było w 2020 r.
Już wstępna diagnoza dokonana na podstawie zgłoszeń firm do urzędów pracy jest porażająca – w I półroczu br. administracja została poinformowana o zwolnieniu 80 tys. osób. Jest to najwięcej od roku 2020, w którym do Polski dotarła pandemia COVID-19.
Mało tego, 80 tys. zwolnień zgłoszonych tylko w I półroczu 2025 r. to ponad dwa razy więcej niż zwolniono w całym rok 2024 r. Zwalnia przede wszystkim przemysł, w szczególności branża chemiczna. Ta cierpi za sprawą importu na rynek europejski produktów m.in. z Turcji. Wspólnota nie chroni swoich przedsiębiorstw przed zalewem towarów z państw, w których nie obowiązują europejskie normy i wymogi, a które mogą przez to dostarczać produkt taniej.
Przemysł jest także energochłonny, a zatem szczególnie wrażliwy na wzrost cen energii. Przykładem może być opisywana przez Biznes Info sytuacja zakładów FŁT Kraśnik, które upadły właśnie za sprawą skokowych wzrostów kosztów produkcji wynikających z tego, jak drogi jest w Polsce prąd. Rząd obiecał ochronę przemysłu energochłonnego, jednak dokonuje jej głównie selektywnie, skupiając się na próbach ratowania pojedynczych zakładów, a nie działając systemowo.
Zwolnienia widać także w transporcie, gdzie wpływ na dużą liczbę zwolnień ma sytuacja PKP Cargo i Poczty Polskiej. W obu przypadkach zawiodła próba porozumienia się ze związkami zawodowymi, mowa raczej o toczącej się batalii pomiędzy pracownikami a zarządami państwowych gigantów. Należy się spodziewać, że po rekordowym I półroczu br. grupowe zwolnienia na dużą skalę będą kontynuowane do końca roku.

































