biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat O nas
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Polski nadzór finansowy najgorszy w Europie? Rynek krypto mówi: sprawdzam
Redakcja BiznesInfo
Redakcja BiznesInfo 01.12.2025 11:41

Polski nadzór finansowy najgorszy w Europie? Rynek krypto mówi: sprawdzam

Polski nadzór finansowy najgorszy w Europie? Rynek krypto mówi: sprawdzam

Podczas niedawnego Warsaw Finance Week padły słowa, które zelektryzowały branżę nowoczesnych finansów. Polska, zamiast stać się hubem technologicznym, coraz częściej postrzegana jest jako jurysdykcja wroga innowacjom. Podczas gdy światowe mocarstwa ścigają się o miano stolicy cyfrowych aktywów, nad Wisłą przedsiębiorcy wciąż obawiają się, że interpretacja przepisów stanie się bronią wymierzoną w ich działalność. Czy grozi nam technologiczny exodus?

"Cokolwiek powiesz, zostanie użyte przeciwko tobie"


Atmosfera wokół rynku cyfrowych aktywów w Polsce gęstnieje, a głosy niezadowolenia płynące ze strony liderów branży stają się coraz bardziej słyszalne. Podczas panelu dyskusyjnego poświęconego tzw. digital assets w ramach Warsaw Finance Week, prezes Binance Polska nie gryzł się w język, stwierdzając wprost, że polski nadzór finansowy jest najgorszy w Europie. To niezwykle mocna teza, poparta gorzką refleksją na temat relacji z regulatorem, w której przedsiębiorca ma wrażenie, że każde jego słowo może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Tego typu deklaracje rzucają cień na polski ekosystem innowacji, sugerując, że zamiast dialogu i edukacji, dominuje podejście oparte na penalizacji i strachu przed nieznanym. Jest to szczególnie widoczne w kontraście do trendów globalnych, gdzie Stany Zjednoczone, ustami Donalda Trumpa, deklarują chęć stania się światową stolicą kryptowalut i bitcoina. W Polsce tymczasem wciąż powracają demony przeszłości, takie jak pomysły opodatkowania każdej transakcji krypto-krypto, co przypomina batalię o podatek PCC-3 z 2017 roku, kiedy to groźba paraliżu biurokratycznego zmusiła inwestorów do masowych protestów. Zamiast wykorzystać potencjał technologii blockchain do usprawnienia procesów identyfikacji czy płatności, system zdaje się reagować alergicznie na wszystko, co wymyka się tradycyjnym ramom, preferując strategię "króciutko z kryptoświerami", jak ironicznie komentują internauci.

Innowacja w kajdanach, czyli jak stracić jednorożca

Historia polskiego biznesu zna przypadki, w których innowacyjne podejście stawało się przekleństwem dla twórcy. Przykładem, który do dziś mrozi krew w żyłach przedsiębiorców, jest historia założyciela jednego z pierwszych cyfrowych kantorów. W czasach, gdy o aplikacjach typu Revolut nikt jeszcze nie słyszał, polski innowator powiązał kilkadziesiąt kont bankowych via API, oferując szybką wymianę walut online. Zamiast nagrody za wypełnienie rynkowej niszy, spotkały go 360 sprawy karne i interwencje służb pod pretekstem przeciwdziałania praniu pieniędzy. Choć finalnie sprawy wygrał, jego biznes został skutecznie zniszczony przez machinę państwową, co stanowi dobitny przykład na to, jak Polska potrafi odpowiedzieć na innowację. Nic dziwnego, że współczesne polskie sukcesy, takie jak projekty Redstone czy Cookie3, choć tworzone przez rodzime zespoły, formalnie rejestrowane są na Kajmanach czy w Szwajcarii. Wypychanie kapitału za granicę to nie tylko kwestia strachu przed prokuratorem, ale też archaicznego prawa spółek. Podczas gdy w USA obrót udziałami w startupach odbywa się za pomocą kilku kliknięć w aplikacji, w Polsce każda, nawet najmniejsza runda inwestycyjna wymaga wizyty u notariusza, co fizycznie uniemożliwia szeroki crowdfunding udziałowy. Efekt jest taki, że rodzime "unicorny" budują PKB innych państw, a Polska traci wpływy podatkowe i miejsca pracy w najbardziej perspektywicznych sektorach gospodarki.

Czeski film w polskim wydaniu i ucieczka kapitału

Obecnie oczy całej branży zwrócone są na implementację unijnego rozporządzenia MiCA (Markets in Crypto-Assets). Podczas gdy nasi południowi sąsiedzi, Czesi, uprościli procedury do kilku stron dokumentów, przyciągając już ponad 200 wniosków o licencję, polskie przepisy procedowane są w bólach i liczą setki stron. Co gorsza, lokalne propozycje zakładają drakońskie kary za emisję tokenów bez odpowiednich zezwoleń – sankcje te mogą być paradoksalnie surowsze niż w przypadku nielegalnej działalności bankowej. Eksperci przewidują, że skończy się to modelem, w którym polskie firmy będą obsługiwać polskich klientów, ale na licencjach estońskich czy czeskich, co jest całkowicie legalne w ramach unijnej paszportyzacji usług. To zjawisko nie dotyczy tylko kryptowalut. Podobny mechanizm zadziałał w branży hazardowej, gdzie restrykcyjna ustawa wypchnęła z kraju czołowych pokerzystów, zmuszając ich do emigracji na Maltę czy do Austrii, by mogli legalnie wykonywać swój zawód. Polska biurokracja, przypominająca momentami poszukiwanie "formularza A38" z filmu o Asterixie i Obelixie, skutecznie zniechęca kapitał do pozostania nad Wisłą. Jeśli podejście regulatora się nie zmieni, Polska może stać się rynkiem konsumenta innowacji, a nie ich twórcy, a marzenia o byciu liderem cyfrowej transformacji pozostaną jedynie w sferze deklaracji politycznych.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News
BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: