Andrzej Duda o obietnicach Karola Nawrockiego: "konstytucyjnie prezydent niewiele może"

Andrzej Duda jest gościem studia Kanału Zero. Po raz kolejny, tym razem w dłuższym formacie pogłębionej rozmowy, rozmawiają z nim Krzysztof Stanowski oraz Robert Mazurek. Mimo luźnej atmosfery nie zabrakło pytań, których z pewnością woleli uniknąć sztabowcy zarówno Karola Nawrockiego, jak i Rafała Trzaskowskiego. Jedno z pytań z pewnością nie przysłuży się kandydatowi wspieranemu przez Prawo i Sprawiedliwość.
Andrzej Duda w Kanale Zero. Krzysztof Stanowski z pozycji byłego kandydata
Krzysztof Stanowski otworzył rozmowę zwróceniem uwagi, że to właśnie podczas poprzedniego spotkania z prezydentem Dudą po raz pierwszy zaczął mówić o kandydowaniu na urząd prezydenta. Dziś panowie mogą już rozmawiać – przynajmniej jako byli kandydaci – jak równi z równym. Choć prezydentowi nie w smak był humorystyczny charakter akcji Stanowskiego, to ten poruszył ważną kwestię.
Zaraz po rozpoczęciu całego przedsięwzięcia Stanowski zaczął ujawniać liczne nieprawidłowości dot. zbierania podpisów. To m.in. dzięki jego kandydowaniu dość powszechną wiedzą jest już, że kwitnie wielkoskalowy handel podpisami na potrzeby komitetów wyborczych. Kandydaci wykorzystują wręcz sfałszowane podpisy, co od lat wśród polityków ma być tajemnicą poliszynela.

"Lex Stanowski": prezydent o potrzebie reformy ordynacji wyborcze. Chodzi o zbieranie podpisów
Stanowski, który sam mówi już o potrzebie przyjęcia "Lex Stanowski", czyli jakiejś formy nowelizacji ordynacji wyborczej, która ukróciłaby proceder, nie doczekał się jasnej deklaracji poparcia inicjatywy ze strony prezydenta. Zamiast tego Andrzej Duda zwrócił uwagę, że praktyka odbywa się z naruszeniem prawa. Jego reforma zda się na niewiele, bo prawo można złamać zawsze.
Andrzej Duda zwrócił też uwagę, że rozwiązaniem nie jest podniesienie limitu liczby zebranych podpisów ze 100 tys., który obowiązuje teraz, do np. 500 tys. Skoro dochodzi do fałszerstw i łamania prawa, to ani reforma prawa, ani tym bardziej jego śrubowanie, w ocenie Dudy nie przyniesie oczekiwanego przez Stanowskiego rozwiązania problemu.

Andrzej Duda zapytany o obietnice obniżenia cen prądu: zasób prerogatyw wydaje się bardzo wąski
Drugim wnioskiem, jaki wyciągnął Krzysztof Stanowski ze swojej wyborczej przygody, są obietnice kandydatów, o których już w momencie składania każdy, kto ma elementarne pojęcie o ustroju Polski, wie, że nigdy nie zostaną spełnione. Sam Stanowski, aby wyśmiać tę praktykę, obiecywał podczas jednej z debat m.in. obniżenie rachunków za prąd poprzez zbudowanie 6 elektrowni jądrowych w 6 miesięcy.
Rzecz w tym, że kandydat popierany tak przez Prawo i Sprawiedliwość, jak i samego prezydenta Dudę, faktycznie obiecuje obniżenie rachunków za prąd – dokładnie o 1/3. Duet Stanowski-Mazurek ironicznie zaczęli pytać urzędującego prezydenta, skąd bierze się jego okrucieństwo – dlaczego pozwala, aby Polacy płacili tak wysokie rachunki za prąd, skoro prezydent może to zmienić jedną decyzją?
Prezydent Duda znalazł się więc w położeniu, w którym musiał przyznać, że popierany przez niego kandydat składa obietnice, których nie będzie mógł spełnić. Na pytania dziennikarzy odpowiedział:
Tego typu działanie ze strony prezydenta RP jest możliwe wtedy, kiedy przygotuje projekt ustawy, a następnie zdoła go przeforsować w parlamencie. [...] Teoretyczny zasób prerogatyw i generalnie kompetencji prezydenta, opisany w konstytucji i szczątkowo w ustawach, wydaje się bardzo wąski. Tak naprawdę, to, patrząc na samą konstytucję, to prezydent niewiele może.
Na inne ograniczenia prerogatyw prezydent zwrócił uwagę także w kontekście nominacji ambasadorskich i jego sporu z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. W tej materii, zwłaszcza jeśli lege artis proces powołania ambasadora rozpoczyna się od konsultacji z prezydentem, Andrzej Duda wskazuje przykład pozytywnej władzy prezydenta. Jeśli zaś chodzi o obietnice w rodzaju obniżek cen prądu, to z przymrużeniem oka deklaracje Karola Nawrockiego musi traktować także prezydent Duda.




































