Zaskakujące dane o inflacji, takich informacji nie było od 20 miesięcy. Polacy odczują to przed Świętami
Najnowsze dane z Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) to pozytywny sygnał dla polskiej gospodarki. Opublikowany właśnie odczyt inflacji CPI za listopad nie tylko zaskoczył analityków, ale też ustanowił nowy najniższy poziom w ciągu 20 miesięcy.
Nowe dane o inflacji
Gdy rzeczywistość przebija najbardziej optymistyczne prognozy, na rynku finansowym pojawia się duże poruszenie. Ekonomiści, którzy wieszczyli inflację na poziomie 2,6%, musieli zweryfikować swoje modele, widząc odczyt GUS na poziomie 2,4%. Po raz pierwszy od dłuższego czasu udało się nie tylko utrzymać dynamikę wzrostu cen poniżej psychologicznego progu 3%, ale co najważniejsze, wskaźnik inflacji konsumenckiej (CPI) jest obecnie niższy niż sam cel inflacyjny NBP, wynoszący 2,5%.
Od kwietnia 2024 roku nie mieliśmy w Polsce do czynienia z tak niskim tempem wzrostu cen. Fakt, że inflacja jest obecnie niższa niż cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego (NBP), wynoszący 2,5% z dopuszczalnym wahaniem, to silny sygnał dla Rady Polityki Pieniężnej (RPP), kredytobiorców, a także polskiego sektora rolnego, zmagającego się z kosztami produkcji.

Utrzymanie inflacji w ryzach celu NBP (z dopuszczalnym wahaniem o jeden punkt procentowy w każdą stronę) jest osiągnięciem trwającym już piąty miesiąc z rzędu. Chociaż dla przeciętnego konsumenta to ulga (w skali miesiąca ceny wzrosły zaledwie o 0,1%), dla przedsiębiorców i rolników oznacza to konieczność przemyślenia dotychczasowych strategii cenowych i kosztowych. Warto pamiętać, że w 2015 roku polska gospodarka zmagała się z deflacją (ujemnym wzrostem cen), co – choć było korzystne dla portfela konsumenta – świadczyło o słabości i zastoju we wzroście gospodarczym. Dlatego kluczowe jest rozstrzygnięcie, czy obecny gwałtowny spadek inflacji to trwała tendencja, czy jedynie chwilowy zbieg sprzyjających okoliczności makroekonomicznych.
Zobacz także: NBP pokazał nową monetę. Warta jest 420 złotych
Koszyk zakupowy a inflacja
Analizując koszyk inflacyjny, trzeba zadać sobie pytanie, co faktycznie przyhamowało wzrost cen. Paradoksalnie, największy wpływ na niski odczyt inflacji CPI miał spadek cen paliw w skali roku. Jest to o tyle istotne, że dla sektora rolnego i przedsiębiorców transport to często jeden z największych kosztów prowadzenia działalności. Nie wszystkie wiadomości są jednak pozytywne. Dwie kategorie kluczowe dla każdego budżetu domowego, a także dla kosztów pośrednich w rolnictwie i przemyśle, odnotowały roczny wzrost cen na poziomie 2,7%. Mowa tu o żywności i napojach bezalkoholowych oraz o nośnikach energii.

Warto zwrócić uwagę na pewną niekonsekwencję: choć w ujęciu rocznym spadek cen paliw obniżył inflację, to w samym listopadzie (miesiąc do miesiąca) to właśnie paliwa zanotowały największe przyspieszenie cen – o 2,2%. Oznacza to, że ulga na stacjach paliw może być krótkotrwała, a przedsiębiorcy i rolnicy wciąż muszą kalkulować wysokie koszty transportu i maszyn. Co więcej, wysoki wzrost cen nośników energii przekłada się bezpośrednio na koszt funkcjonowania farm i zakładów produkcyjnych. Niska inflacja nie oznacza więc automatycznie powrotu do niskich kosztów produkcji, zwłaszcza w tych wrażliwych sektorach.
Stopy procentowe: argument za kolejnym cięciem i ulga dla kredytobiorców
Najnowsze dane o inflacji mają bezpośrednie przełożenie na politykę monetarną, a co za tym idzie, na koszt pieniądza w gospodarce. Stopa referencyjna NBP (podstawowa cena, po której bank centralny pożycza pieniądze bankom komercyjnym) ma kluczowy wpływ na oprocentowanie większości kredytów w kraju. Obecnie wynosi ona 4,25%. RPP w tym roku (od kwietnia) obniżyła ją już o 1,5 punktu procentowego.
Fakt, że inflacja CPI spadła poniżej celu inflacyjnego NBP, stanowi dla RPP silny argument za podjęciem kolejnej decyzji o obniżce stóp procentowych. Przed publikacją danych GUS większość analityków zakładała utrzymanie stóp na obecnym poziomie do końca roku. Teraz rynek reaguje natychmiast, a notowania kontraktów terminowych FRA na stawkę WIBOR 3M (międzybankową stopę procentową, od której zależy oprocentowanie kredytów) spadły. Sugeruje to, że inwestorzy dostrzegają realną szansę na szybsze cięcia stóp. Prognozy NBP na przyszły rok mówią o średniorocznej inflacji na poziomie 2,9% w 2026 r., przy jednoczesnym oczekiwaniu na stały WIBOR 3M na poziomie ok. 4,62% w latach 2026–2027. Taki scenariusz oznaczałby realną ulgę dla osób spłacających kredyty hipoteczne i konsumpcyjne ze zmienną stopą oprocentowania.
Idą malejące raty kredytów
Mniejsze stopy procentowe przekładają się bowiem bezpośrednio na niższy wskaźnik WIBOR, a tym samym na malejące raty kredytów w najbliższych miesiącach. O ile rolnicy i przedsiębiorcy muszą wciąż mierzyć się z wysokimi cenami żywności i energii, o tyle spadek kosztów obsługi długu może być ich finansowym odciążeniem. Zjawisko to sprawia, że stabilizacja cen jest procesem wielowymiarowym, a korzyści i wyzwania rozkładają się nierównomiernie w różnych sektorach gospodarki.
Mimo że spadek inflacji do poziomu 2,4% jest pozytywnym sygnałem makroekonomicznym, polscy konsumenci nie odczują pełnej ulgi jeszcze przed świętami. Najważniejszym obciążeniem dla domowego budżetu w okresie przygotowań do Bożego Narodzenia jest wzrost cen żywności i napojów bezalkoholowych, co bezpośrednio przekłada się na koszty tradycyjnych potraw i świątecznych zakupów. Dodatkowo wysoki wzrost cen może sprawić, że rachunki za ogrzewanie i prąd w okresie zimowym będą wyższe. Chociaż niższa stopa inflacji i oczekiwane obniżki stóp procentowych mogą sugerować stabilizację, to ulga dla kredytobiorców spłacających niższe raty może zostać częściowo skonsumowana przez wciąż relatywnie wysokie koszty utrzymania i zakupów spożywczych.
Oznacza to, że choć spadek cen jest faktem, realna siła nabywcza w koszyku świątecznym pozostaje pod presją drożejącej żywności.