Wyciekł dokument z Komisji Europejskiej. Na liście podpis Polski

Polska miała sygnować w Komisji Europejskiej dokument, stanowiący wniosek do organu o interwencje ws. pakietu przepisów. Treść niejawnej listy wypłynęła za oceanem, a wynika z niej, że polska delegacja KE łączy ekologiczne stanowisko z 11 innymi krajami z centrum i południa Europy.
12 krajów podpisało list do KE. Polska wnosi o rewizję nowego prawa Unii
Polska dzieli stanowisko ekonomiczno-klimatyczne z Litwą, Łotwą, Słowacją, Bułgarią, Chorwacją, Rumunią, Słowenią, Austrią, Belgią, Czechami i Włochami – wynika z opisywanego przez anglosaskie media projektu dokumentu, który ustanawia wspólny apel zrzeszonych państw członkowskich do Komisji Europejskiej. Lista wyciekła w amerykańskich mediach, stanowi realizacje zapowiedzi polskiego rządu formułowanych już wcześniej.
Zobacz też: Szwedzi ostrzegają przed wojną. Wskazują na kraj, o którym wszyscy zapomnieli
Miękkie "nie" politycznym planom UE. Czas negocjować
Agencja Bloomberga, która jako pierwsza relacjonowała treść dokumentu – za nią zrobił to także Reuters – twierdzi, że szeroka koalicja centropołudnia Kontynentu planuje odsunięcie wdrożenia drugiego kroku Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS2).
Ideowe (i ekonomiczne) stanowisko polskiego rządu było w tej sprawie jasne: referowała je min. klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, najbardziej dosadnie po dwudniowym, nieformalnym posiedzeniu ministrów ds. energii w Warszawie (12-13 maja br.). Dokument ujawniony przez Bloomberga zdaje się potwierdzać słowa ministry sprzed miesiąca.
Mamy wpisaną w kalendarz klauzulę rewizyjną ETS, również bardzo cieszę się, że wypracowujemy coraz bardziej świetlany scenariusz lekkiej rewizji polityki klimatycznej UE […].
Ministra motywowała wówczas potrzebę tej “lekkiej rewizji” wdrażania ETS2 większą stabilnością gospodarki i gospodarstw domowych. Nieformalne spotkanie energetyczne ministrów stanowiło realizację agendy polskiej prezydencji w UE – wiele wskazuje na to, że apel do przewodniczącej Von Der Leyen jest bezpośrednim efektem tych rozmów. W zależności od rozwoju wydarzeń polska prezydencja, w tym przypadku na czele z ministrą i całym rządem, będzie mogła zapisać sobie ten sukces na koncie.

Co jest nie tak z ETS2?
System ETS [org. European Union Emissions Trading System] przewiduje platformę handlu emisjami CO2 firm z wszystkich krajów UE. W praktyce administracja UE ustala limit emisyjny gazów cieplarnianych dla różnych sektorów gospodarki, podmioty z tego sektora zyskują certyfikację, tzw. uprawnienia do emisji (EUA - European Union Allowance), i – co istotne – mogą limitami, przyznanymi na podstawie tej certyfikacji handlować, tworząc emisyjną giełdę. Firmy, które emitują mniej, niż zostało im przypisane, mogą swoje “normy” sprzedawać firmom, które potrzebują większego pakietu. Pieniądze pochodzące z takich transakcji zasilają cele środowiskowe.
Pierwsza inkarnacja systemu ETS działa już w Polsce, za nadzór nad realizacją jej postulatów i utrzymywanie systemu odpowiada Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami, który raportuje – poza tym, że przed obywatelami – także przed resortem klimatu. ETS ustanowił metodologię, ale obejmuje wyłącznie wybrane sektory gospodarki: elektrownie, ciepłownie, przemysł hutniczy, stalowy, cementowy, chemiczny, rafineryjny. Patrząc z perspektywy Kontynentu, to ok. 45 proc. całości emisji Wspólnoty.
ETS 2 jest kolejnym krokiem – ma włączyć do działającego już systemu kolejne sektory. Do handlu włączy się obowiązkowo transport, budownictwo (mieszkalne/niemieszkalne) i małe instalacje przemysłowe, a fakultatywnie (uznaniowo, do ustalenia przez poszczególne rządy) inne sektory spalania paliw (np. rolnictwo etc.). To, jak obawiają się wybrane kraje, wywinduje ceny w tych segmentach usługowych, a podmioty w nich operujące przerzucą koszty na końcowego konsumenta.
Zgodnie z harmonogramem UE drugi ETS miałby wejść w życie w krajach członkowskich (+ Islandia, Lichtenstein i Norwegia) od 1 stycznia 2027 r. Dokument, który podpisała polska administracja, apelując o odsunięcie terminu, powołuje się m.in. na konieczność “wzmocnienia społecznej akceptacji” (programu) i potrzebę dalszych prac legislacyjnych celem “rozwiania uzasadnionych obaw związanych z niepewnością cenową”.





































