biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat O nas
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Finanse > Te produkty podrożeją od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą nawet 20 proc. więcej za sztukę
Julia Bogucka
Julia Bogucka 06.12.2025 15:15

Te produkty podrożeją od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą nawet 20 proc. więcej za sztukę

Te produkty podrożeją od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą nawet 20 proc. więcej za sztukę
Fot. sugiantara/CanvaPro

Wraz z nadejściem nowego roku polscy konsumenci muszą przygotować się na kolejną falę podwyżek. Mechanizmy uruchomione przez ustawodawcę sprawią, że wizyta w sklepie spożywczym znów stanie się droższa. Od 1 stycznia wchodzą w życie znowelizowane stawki opłat, które drastycznie wpłyną na wycenę lubianych produktów. Mowa o nawet 20 proc. wzrostu.

Skomplikowany system podatkowy w Polsce

Polski system danin publicznych od lat uchodzi za jeden z najbardziej skomplikowanych w Europie, a przedsiębiorcy i konsumenci nieustannie mierzą się z gąszczem przepisów, które bezpośrednio wpływają na zasobność ich portfeli. Oprócz standardowych podatków, takich jak VAT czy akcyza, w naszym krajobrazie gospodarczym coraz większą rolę odgrywają tak zwane opłaty celowe, często wprowadzane pod hasłami ochrony zdrowia publicznego czy ekologii. Doskonałym przykładem tego mechanizmu jest wprowadzona w 2021 roku opłata cukrowa, potocznie zwana podatkiem od cukru. Choć rządowa retoryka skupiała się wówczas na walce z epidemią otyłości i promowaniu zdrowych nawyków żywieniowych, dla wielu ekonomistów był to po prostu kolejny sposób na łatanie dziur budżetowych.

Te produkty podrożeją od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą nawet 20 proc. więcej za sztukę
Fot. Nodar Chernishev/Getty Images/CanvaPro

Mechanizm ten, wzorowany na rozwiązaniach z Wielkiej Brytanii czy Francji, od początku budził ogromne kontrowersje. Danina została skonstruowana w sposób dwuczłonowy: opłata stała wynosiła 50 groszy za litr napoju zawierającego cukier lub substancję słodzącą, a do tego dochodziła opłata zmienna w wysokości 5 groszy za każdy gram cukru powyżej 5 gramów w 100 ml produktu. Dodatkowo ustawodawca obłożył kofeinę i taurynę osobną stawką, celując w rynek napojów energetycznych. Wprowadzenie tych regulacji wywołało w tamtym czasie szok cenowy, a producenci momentalnie zaczęli szukać sposobów na optymalizację kosztów, co często kończyło się zmianą składu produktów. Pieniądze z tej daniny, w teorii, mają zasilać budżet Narodowego Funduszu Zdrowia i być przeznaczane na leczenie chorób cywilizacyjnych oraz edukację prozdrowotną, choć transparentność wydatkowania tych środków bywa przedmiotem debaty publicznej.

Warto zauważyć, że specyfika polskich podatków sektorowych polega na ich nieuchronności i zdolności do ewoluowania. To, co zaczęło się jako sztywna stawka, obecnie podlega zmianom legislacyjnym, które są motywowane sytuacją gospodarczą. Inflacja, która przez ostatnie lata trawiła polską gospodarkę, stała się pretekstem do podnoszenia stawek, co w praktyce oznacza, że państwo "zarabia” więcej na rosnących cenach, a ostateczny koszt tej operacji ponosi, jak zawsze, konsument końcowy stojący przy sklepowej kasie.

Podatek cukrowy w Polsce

Reakcja rynku na wprowadzenie opłaty cukrowej była podręcznikowym przykładem gry w kotka i myszkę między regulatorem a biznesem. Branża spożywcza, chcąc uniknąć drastycznego wzrostu cen swoich produktów, który mógłby załamać popyt, sięgnęła po szereg kreatywnych rozwiązań. Najbardziej zauważalnym trendem była tak zwana reformulacja składów. Producenci masowo zaczęli obniżać zawartość cukru w napojach, zastępując go słodzikami, co pozwalało na uniknięcie części opłaty zmiennej. Na rynku pojawiło się mnóstwo wariantów “Zero” lub ”Light”, a w klasycznych wersjach napojów ilość cukru nierzadko spadała do granicznych 4,9 grama na 100 ml, co pozwalało ominąć dodatkowe obciążenia.

Te produkty podrożeją od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą nawet 20 proc. więcej za sztukę
Fot. Deyan Georgiev/CanvaPro

Inną strategią było wykorzystywanie luk w przepisach. Ustawodawca przewidział zwolnienia dla napojów, w których masa sokowa (zawartość soku owocowego) wynosiła powyżej 20 procent, oraz dla produktów na bazie mleka czy jogurtu. Skutkowało to nagłym wysypem "nowych” receptur znanych napojów, które nagle zyskiwały dodatek soku, byle tylko zmieścić się w widełkach zwolnienia podatkowego. Niektórzy producenci poszli jeszcze dalej, zmieniając klasyfikację swoich wyrobów na suplementy diety, choć ten proceder został szybko ukrócony przez urzędników. Mimo tych zabiegów wpływy do budżetu z tytułu opłaty cukrowej były znaczące, idące w miliardy złotych rocznie, co tylko zachęciło fiskusa do dalszego uszczelniania systemu i podnoszenia poprzeczki.

Obecna sytuacja rynkowa jest jednak znacznie trudniejsza niż w 2021 roku. Wzrosły koszty produkcji, energii, pracy oraz surowców, w tym samego cukru, którego ceny na światowych rynkach bywają bardzo zmienne. Branża napojowa alarmuje, że doszła do ściany w kwestii możliwości amortyzowania podwyżek. O ile trzy lata temu firmy mogły brać część kosztów na siebie lub manewrować składem, o tyle teraz, w obliczu nadchodzącej podwyżki stawek, pole manewru jest minimalne. Przedstawiciele sektora wprost wskazują, że kolejna ingerencja w strukturę cenową uderzy w rentowność przedsiębiorstw i może doprowadzić do spadku sprzedaży, co paradoksalnie może zmniejszyć wpływy z podatku do kasy państwa.

Zobacz też: Tyle kosztują choinki w 2025 roku. Wielu Polaków sięgnie głębiej do portfeli

Podatek cukrowy w górę, tyle zapłacimy za napoje

Kluczową zmianą, która wejdzie w życie 1 stycznia 2026 roku, jest planowane podniesienie stawek opłaty cukrowej. Zgodnie z projektowanymi przepisami część stała opłaty wzrośnie z dotychczasowych 50 groszy do 70 groszy za litr, a opłata zmienna z 5 do 10 groszy za każdy nadprogramowy gram cukru. To jednak nie wszystko, maksymalna wysokość opłaty, która dotychczas była "sufitem” chroniącym przed absurdalnie wysokimi cenami, również zostanie podniesiona. Do tej pory danina nie mogła przekroczyć 1,20 zł na litrze, natomiast od nowego roku limit ten zostanie przesunięty do poziomu 1,80 zł. To oznacza, że w przypadku najbardziej słodzonych napojów obciążenie fiskalne wzrośnie drastycznie.

Dla przeciętnego Kowalskiego te groszowe zmiany w ustawie przełożą się na bardzo konkretne kwoty na paragonie. Analitycy rynku szacują, że cena dwulitrowej butelki popularnego napoju gazowanego może wzrosnąć o ponad 2 złote, co w niektórych przypadkach oznacza skok ceny o 20 procent. Podwyżki dotkną nie tylko wielkich koncernów produkujących colę, ale także wód smakowych, nektarów i napojów energetycznych, które już teraz są relatywnie drogie ze względu na zakaz sprzedaży nieletnim i dodatkowe regulacje. Branża ostrzega, że tak gwałtowny wzrost kosztów zostanie w całości przeniesiony na konsumentów, ponieważ producenci nie mają już buforów finansowych, by wziąć to na siebie.

Pojawia się zatem zasadne pytanie o celowość i skuteczność tej polityki fiskalnej. Choć argument zdrowotny jest trudny do podważenia, nadmierne spożycie cukru jest faktycznym problemem społecznym, to sposób implementacji podwyżek budzi sprzeciw w branży. Konsumenci, których siła nabywcza i tak została nadszarpnięta przez inflację, traktują kolejne wzrosty cen jako uciążliwy drenaż kieszeni, a nie zachętę do zmiany stylu życia. Istnieje ryzyko, że zamiast sięgać po wodę, część klientów poszuka tańszych, gorszej jakości zamienników lub skieruje się ku dyskontowym markom własnym, które będą w stanie zaoferować niższą cenę kosztem jakości składników. Pieniądze z podwyżki popłyną szerokim strumieniem do NFZ, ale czy rzeczywiście przełożą się na poprawę dostępności leczenia, czy po prostu rozpłyną się w systemie, to pytanie, na które odpowiedź poznamy dopiero po analizie przyszłorocznych budżetów. Jedno jest pewne: noworoczny toast napojem gazowanym będzie w tym roku wyjątkowo kosztowny.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News
BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: