Likwidują ostatnią porodówkę w regionie. Kobiety będą musiały jechać godzinę

Jedną z reform proponowanych przez ministerstwo zdrowia pod rządami Izabeli Leszczyny była specyficzna konsolidacja oddziałów ginekologicznych w szpitalach. Plan wzbudził kontrowersje i upadł, zwłaszcza że wobec rządu podnoszone są zarzuty o głodzenie publicznej opieki zdrowotnej. Dziura w budżecie NFZ ma być bezprecedensowa, czego symptomem może być przykład z wschodniej Polski. W jednym z regionów ma zostać zlikwidowana ostatnia działająca tam porodówka.
Porażki kolejnych pomysłów resortu zdrowia na reformę szpitali. Zamykają się oddziały
Skutki planu proponowanego przez ministerstwo zdrowia rzecz jasna byłyby najbardziej dotkliwe na terenach najsłabiej zurbanizowanych. Założenie, według którego specjalistyczne oddziały przenoszone byłyby do miast wojewódzkich, najlepiej akademickich, kosztem dostępności w mniejszych miastach to bardzo poważny problem m.in. dla mieszkańców Podkarpacia.
Serwis rynekzdrowia.pl relacjonuje kryzys w dostępie do porodówek, jaki może zapanować w Bieszczadach. Mimo że projekt ustawy resortu zdrowia upadł, nie dojdzie także do próby skonsolidowania bieszczadzkich szpitali. Z powodu fatalnej sytuacji finansowej oddziału może dojść do zamknięcia ostatniej tamtejszej porodówki.

Konsolidacji trzech szpitali w Bieszczadach nie będzie. Kolejne porodówki zamykane przez demograficzną zapaść
Rada Społeczna Szpitala Powiatowego w Lesku podjęła uchwałę opiniującą likwidację oddziału ginekologiczno-położniczego i noworodkowego. Byłaby to trzecia, ostatnia, zlikwidowana porodówka po tym, jak oddziały zamknięto w Sanoku i Ustrzykach Dolnych.
Uchwała została przyjęta po tym, jak upadł pomysł ministerstwa zdrowia, by skonsolidować trzy bieszczadzkie szpitale, tak aby możliwe było również zrestrukturyzowanie ich zadłużenia. Ostatnia porodówka w Bieszczadach może zniknąć m.in. dlatego, że resort zdrowia nie przedstawił nowego pomysłu na reformę.

Fatalna sytuacja w Bieszczadach. Oddział położniczo-ginekologiczny w Lesku do zamknięcia
Problemem porodówki w Lesku jest mała liczba urodzeń oraz opłakany stan finansów szpitala. Tylko w 2024 r. – kiedy na świat na oddziale położniczo-ginekologicznym przyszło zaledwie 197 dzieci – przyniósł on 5,8 mln zł straty. W tym roku może być jeszcze gorzej. Dobijamy końca pierwszego półrocza, a dzieci w szpitalu w Lesku urodziło się 56.
Ogółem szpital w Lesku ma zwiększać zadłużenie o 1,5 do 2 mln zł co miesiąc. Decyzja o likwidacji jest więc podyktowana ograniczeniem strat. Skoro w Bieszczadach rodzi się tak mało dzieci, to też likwidacja oddziału położniczo-ginekologicznego jest koniecznością ze względu na jego nierentowność.
Rzecz w tym, że dzieci w Bieszczadach wciąż się rodzą, nawet jeśli mniej niż 200 rocznie, i skutki likwidacji będą gigantycznym problemem dla mieszkańców, zwłaszcza południowej części Podkarpacia. Portal rynekzdrowia.pl wylicza, że do Brzozowa, gdzie nadal będzie działać porodówka, można dojechać z Sanoka w mniej niż pół godziny. Jednak z Ustrzyk Dolnych pokonanie trasy do Brzozowa (63 km) zajmie już ok. godziny.
Osobną kwestią jest stan porodówki w Lesku. Resort zdrowia zwraca uwagę, że oddział jest zaniedbany i rodzenie tam może stanowić zagrożenie dla zdrowia matek i dzieci. Potwierdzają to zresztą decyzje mieszkańców. Matki, mimo że porodówka w Lesku jeszcze działa, chętniej wybierają inne szpitale, nawet kosztem znacznie większej odległości od swoich miejscowości.
Planem ratunkowym miała być wspomniana konsolidacja, jednak wiemy już, że do niej nie dojdzie. Pieniądze nie popłyną także z województwa – zapadła decyzja, że na ratowanie porodówki w Lesku nie zostaną uruchomione rezerwy budżetowe pozostające w gestii wojewody. W takiej sytuacji decyzja o zamknięciu oddziału położniczo-ginekologicznego w Lesku zdaje się kwestią czasu.





































