Chińska ofensywa w Polsce. Nowi gracze zmieniają zasady gry
Motoryzacyjna mapa Polski przechodzi właśnie jedną z najbardziej dynamicznych transformacji ostatnich dekad, a dotychczasowy podział sił zaczyna chwiać się w posadach. Choć przez lata przyzwyczailiśmy się do dominacji marek niemieckich, japońskich czy koreańskich, nad Wisłą coraz śmielej rozpychają się producenci z Państwa Środka, wykorzystując lukę w segmencie aut dostępnych cenowo. Nowi gracze nie wchodzą jednak na rynek z kompleksem niższości, lecz z ofertą, która obiecuje jakość segmentu premium w cenie popularnych kompaktów, co w obliczu rosnących cen europejskich konkurentów może wywrócić rynkowe stoliki.
Koniec ery tanich podróbek, czyli jakość, która zaskakuje
Jeszcze dekadę temu chińska motoryzacja kojarzyła się głównie z nieudolnymi kopiami zachodnich modeli i wątpliwym poziomem bezpieczeństwa, jednak tegoroczne targi Warsaw Motor Show w Nadarzynie dobitnie pokazują, że ten etap historii jest już dawno zamknięty. Na polski rynek szeroką ławą wchodzą potężne koncerny, takie jak BAIC, oferujący już pięć modeli, w tym flagowe SUV-y Beijing 5 i 7 oraz mniejszy model Beijing 3. Szczególną uwagę zwraca jednak model Beijing 60, terenowy kolos zbudowany na ramie z blokadami napędów, który swoimi gabarytami i możliwościami rzuca rękawicę legendzie segmentu, Toyocie Land Cruiser. Co istotne, chińscy inżynierowie odrobili lekcję z zakresu user experience i jakości wykończenia wnętrz. W środku znajdziemy wysokiej jakości materiały, nic nie trzeszczy ani nie piszczy, a standardowe wyposażenie obejmuje elementy, za które u europejskich producentów trzeba słono dopłacać. Mowa tu o systemach kamer 360 stopni, indukcyjnych ładowarkach z wentylacją, a także zaawansowanych systemach multimedialnych obsługiwanych przez gigantyczne ekrany o przekątnej ponad 14 cali. Taka strategia przynosi wymierne efekty sprzedażowe – jeszcze dwa lata temu sprzedaż oscylowała w granicach błędu statystycznego, rok temu wynosiła około 200 sztuk, a obecnie BAIC sprzedaje w Polsce 600 aut miesięcznie. Dynamika wzrostu jest więc imponująca i świadczy o tym, że polscy kierowcy przestają bać się egzotycznych logotypów.
Magazyny pełne części i silnikowe know-how gigantów
Główną barierą psychologiczną dla klienta indywidualnego oraz flotowego w przypadku nowych marek zawsze pozostawała kwestia serwisu i dostępności części zamiennych. Importerzy zdają się doskonale rozumieć te obawy, dlatego zamiast na marketingu, skupiają się na logistyce. Przedstawiciele marki zapewniają, że w Polsce funkcjonują już dwa centralne magazyny, a ceny podzespołów utrzymywane są na poziomie zamienników z popularnych hurtowni motoryzacyjnych, takich jak Inter Cars. Co więcej, sieć serwisowa rozwija się w tempie wykładniczym – obecnie funkcjonuje już kilkadziesiąt punktów, a naprawy realizowane są praktycznie od ręki. Na uwagę zasługuje również koncern Dongfeng, który nie jest nowicjuszem, lecz jedną z czterech największych firm motoryzacyjnych w Chinach z ponad 60-letnią tradycją i roczną sprzedażą na poziomie dwóch milionów egzemplarzy. Firma ta stawia na własne konstrukcje silnikowe, generujące ponad 200 koni mechanicznych, co ucina spekulacje o przestarzałej technologii. W pierwszym kwartale przyszłego roku Dongfeng planuje uruchomienie w Polsce magazynu centralnego obsługującego całą Europę Środkowo-Wschodnią, co ma ostatecznie rozwiązać problem logistyki. Do końca roku sieć dealerska tej marki ma liczyć co najmniej 20 punktów, a w kolejnym roku wzrosnąć do 30 placówek. Walka o klienta odbywa się także na polu gwarancyjnym. Standardem staje się 5-letnia ochrona na cały samochód bez wyłączeń, z możliwością przedłużenia do 7 lat, co jest jawnym prztyczkiem w nos dla konkurencji takiej jak KIA, której słynna 7-letnia gwarancja bywa obwarowana licznymi obostrzeniami.
Cenowy nokaut i brak sentymentów polskich kierowców
Ostatecznym argumentem, który ma przekonać Polaków do przesiadki na chińskie auta, jest relacja ceny do oferowanej wartości. Przykładem może być wspomniany Beijing 60, wyceniony na 184 tysiące złotych. To potężna hybryda przyspieszająca do "setki" w niespełna 7 sekund, oferująca 280 koni mechanicznych i kompletny pakiet wyposażenia off-roadowego. Dla porównania, za podobnie skonfigurowanego koreańskiego SUV-a z segmentu niższego trzeba zapłacić o kilkadziesiąt tysięcy złotych więcej, otrzymując przy tym słabszy silnik. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku modelu Dongfeng Huge, którego cennik otwiera kwota w okolicach 149 tysięcy złotych za bogato wyposażony, przestronny samochód rodzinny. Na rynku pojawiają się też modele lifestylowe, jak elektryczny roadster MG Cyberster, który budzi emocje designem przypominającym super samochody, co pokazuje, że Chiny celują w każdą niszę. Eksperci rynkowi zwracają uwagę na specyfikę naszego rynku – Polska, nie posiadając własnej, silnej marki narodowej, jest idealnym gruntem dla ekspansji nowych podmiotów. Brak "patriotyzmu motoryzacyjnego", który chroni rynki we Francji, Niemczech czy Włoszech, sprawia, że polski klient jest pragmatyczny i kieruje się chłodną kalkulacją. Jeśli importerzy utrzymają płynność dostaw części i wysoki standard obsługi posprzedażowej, chińskie marki mają otwartą drogę do zdominowania polskich dróg w nadchodzących latach.