Hurtowe ceny gazu w Europie wzrosły w poniedziałek o 6 proc. w związku z ograniczeniem podaży surowca z Rosji i prognozami obniżenia temperatury – poinformował Reuters. Dodatkowo gaz z gazociągu Jamał-Europa płynie na wschód z Niemiec do Polski, zwiększając presję na rynku. Ceny gazu w Europie osiągnęły rekordowy poziom w grudniu 2021 r., gdy wynosiły ponad 180 euro za MWh. Od tego czasu dzięki dostawom ciekłego gazu LNG do Europy ceny spadły poniżej 100 euro za MHh - przypomina Reuters. Dodaje, że w poniedziałek wskaźnik hurtowych cen gazu wzrósł o 6 proc. i wynosił 88 euro. Źródła branżowe i analitycy powiedzieli w zeszłym miesiącu, że handlowcy wolą pobierać gaz z zapasów, aby zaopatrywać europejskich odbiorców i unikać płacenia niemal rekordowo wysokich cen. Ponieważ rosyjski koncern gazowy Gazprom nie widział ofert na eksport w kierunku zachodnim, gazociąg zmienił przepływy.Przyczyną podwyżki są prognozy pogody przewidujące obniżenie temperatury i spadek produkcji energii z elektrowni wiatrowych – podaje agencja. Dodaje, że od końca poprzedniego roku wciąż utrzymywany jest rewers na gazociągu jamalskim, co zmniejsza podaż gazu z Rosji.
Inflacja w Polsce jest na poziomie najwyższym od grudnia 2000 roku. Szacunki Głównego Urzędu Statystycznego przebiły prognozy ekonomistów. – Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w grudniu 2021 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 8,6 proc. (wskaźnik cen 108,6), a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,9 proc.(wskaźnik cen 100,9) –poinformował Główny Urząd Statystyczny.Ostateczne dane o grudniowej inflacji zostaną ogłoszone za tydzień – 14 stycznia. Wtedy też poznamy strukturę wskaźnika CPI w rozbiciu na poszczególne kategorie. Inflacja CPI została obliczona zgodnie z wagami bazującymi na strukturze wydatków polskich gospodarstw domowych w 2020 r. GUS zaprezentuje nowy skład „koszyka inflacyjnego” w marcu przy okazji publikacji wskaźnika inflacji za luty.
Obniżka VAT na paliwa pozwoli obniżyć ceny do ok. 5 zł za litr – poinformował w piątek 7 grudnia prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Wskazał, że koncern dąży do stabilizacji cen. Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że VAT na paliwa zostanie obniżony z 23 proc. do 8 proc.Prezes Orlenu ocenił, że decyzja rządu obniżająca VAT na paliwa spowoduje spadek ich ceny do około 5 złotych za litr. Stwierdził, że taka decyzja jest "bardzo dobra". Daniel Obajtek podał przykład zakupu praw do emisji dwutlenku węgla w 2019/2020 po 23-24 euro. Dziś kosztują one ok. 85 euro. – W PKN Orlen również skutecznie dążymy do stabilizacji cen. Jest to możliwe m.in. dzięki zakupowi praw do emisji CO2. W 2019/20 kupiliśmy 19 mln praw po 23-24 euro, dziś kosztują ok. 85 euro – podkreślił Daniel Obajtek.W piątkowej rozmowie z Interią premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że rząd obniży stawkę VAT na paliwa z 23 proc. na 8 proc., co przełoży się na obniżkę ceny litra benzyny i diesla na stacji od 60 do 70 groszy. Obniżka powinna wejść w życie od początku lutego. Niższe stawki będą obowiązywać "na początek na pół roku".
Grupa Ingka, która jest operatorem szwedzkiej sieci Ikea, zapowiedziała podwyżki cen ze względu na problemy z transportem i dostępem do surowców. Od 2022 r. ceny w IKEA wzrosną o ok. 9 proc w skali globalnej, jednak różnica wzrostu będzie zależna od sytuacji w danym kraju. Będzie miał na to wpływ m.in. od dostęp do surowców czy poziom inflacji. Jeden z ulubionych sklepów meblowych Polaków już niedługo nie będzie taki tani jak dotychczas. – Niestety, teraz, po raz pierwszy, odkąd wyższe koszty zaczęły wpływać na globalną gospodarkę, musimy przenieść część tych zwiększonych obciążeń finansowych na naszych klientów– poinformował w oświadczeniu Tolga Öncü, kierownik ds. operacji detalicznych w IKEA Retail. Öncü dodał, że posunięcie to zapewni Ikea „konkurencyjność i odporność”, ale dodał, że „przystępność cenowa zawsze będzie dla nas kamieniem węgielnym”. Szwedzki gigant zdobył uznanie Polaków i niemal w każdym mieszkaniu można znaleźć choć detal z tego sklepu. Dlatego nic dziwnego, że klienci zareagowali na podwyżki bardzo negatywnie. Wiele osób swoimi spostrzeżeniami o dużych podwyżkach cen dzielili się w sieci. Ikea postanowiła się odnieść do licznych komentarzy.– W Ikea dokładamy wszelkich starań, by nasze ceny były możliwie niskie i stabilne. Jednakże sytuacja na świecie mocno wpływa na transport i powoduje utrudnienia w dostępie do surowców. Uderza to w wiele branż i dotyka także Ikea – czytamy w mediach społecznościowych IKEA.
– Ruch mamy podobny, jak w ubiegłym roku. Handlujemy wieloma rodzajami fajerwerków, ale największą popularnością cieszą się wyrzutnie wielostrzałowe i petardy. W styczniu nieco spadają obroty, bo wiadomo, że na Sylwestra jest szczyt – powiedział w rozmowie z PAP Adam Grześkowiak, właściciel Epicentrum Fajerwerków Pogromca Marketów z Gdyni.Ceny fajerwerków dosłownie wystrzeliły, ale firmy, które je sprzedają, nie narzekają na brak zainteresowania sztucznymi ogniami. – To, co kosztowało przed rokiem 100 zł, teraz możemy dostać za 150 zł, a trzeba jeszcze dołożyć do tej kwoty marżę, by opłacało się sprzedawać – opowiada PAP sprzedawca fajerwerków z Wrocławia. Jak mówią sprzedawcy klienci i tak kupują sztuczne ognie, a wzrost cen nie zmienił specjalnie ich zachowań.– Nie brakuje klientów indywidualnych, już kilka dni temu pobiliśmy wyniki sprzedaży z ubiegłego roku – mówi Artur Śliwiński, właściciel hurtowni DandA. Przedsiębiorca dodaje, że klientów nie odstraszają ceny, które wzrosły nawet o 40 proc.
W styczniu papier toaletowy może zdrożeć nawet o 15-20 proc. Tak prognozują liderzy w branży. Sytuacja nie wygląda dobrze. Mogą pojawić się też braki dostawach i przerwy w produkcji papieru toaletowego. Jak informuje firma Velvet CARE, jeden z największych producentów wyrobów higienicznych w Europie Środkowo-Wschodniej szacuje, że ceny rynkowe podstawowych produktów higienicznych jak papier toaletowy, ręczniki papierowe, chusteczki higieniczne wzrosną już w styczniu 2022 nawet o 15-20 proc.Jest to przede wszystkim wynik wzrostów cen surowców, mediów (gazu i energii elektrycznej) oraz usług transportowych, który dotyka cały rynek polski i ma przełożenie na ceny produktów z wielu branż. Ceny celulozy, podstawowego składnika do produkcji wyrobów papierniczych rosną stale od ponad roku. To towar importowany, więc na jego cenę mają wpływ również wahania kursowe (ogólne osłabienie złotego oraz euro w stosunku do dolara). Ceny tego surowca wzrosły tylko w ostatnim roku aż o ponad 60-80 proc. Lawinowo od kilku miesięcy rosną też ceny gazu (obecnie to ponad 300 proc.), energii elektrycznej (ponad 200 proc.), surowców do produkcji opakowań tekturowych i plastikowych (+40-60 proc.) osiągając wcześniej niespotykany poziom. Wpływa to bezpośrednio na koszty wytworzenia i w rezultacie na kalkulacje cenowe wielu produktów. Ta sytuacja może też spowodować opóźnienia w dostawach wyrobów do sklepów, co jest typową reakcją na zmiany cen. – Obecna sytuacja jest bezprecedensowa. Firmy, takie jak Velvet CARE, są zmuszone podnosić ceny - nie mogą sprzedawać produktów poniżej kosztu ich wytworzenia. Warto podkreślić, że i tak podwyżka, którą wprowadzamy, jest 2-3 razy niższa niż wzrost cen surowców, a szczególnie gazu i energii elektrycznej. Jeśli rynek się nie zmieni, to niestety nie będzie to ostatnie takie działanie korygujące. Sytuacja jest wyjątkowo trudna, nie mieliśmy podobnych doświadczeń przez ostatnie 25 lat, nawet w okresie największych kryzysów światowych. Jeśli dostawcy, producenci nie poradzą sobie z obecnymi wyzwaniami, to niebawem możemy mieć do czynienia z dominem bankructw w łańcuchu dostaw i firm produkcyjnych. W aktualnych okolicznościach również banki patrzą na rynek z dużą obawą, gdyż w wielu spółkach ulokowały swoje środki na rozwój firm, a teraz chcą mieć pewność, że firmy te będą spłacać zaciągnięte kredyty – komentuje Artur Pielak, prezes zarządu Velvet CARE. Jak zaznacza to walka o przetrwanie, która dotyka wszystkich uczestników łańcucha dostaw, od producentów po hurtowników i sieci handlowe. By nie doprowadzić do załamania produkcji i przerw w dostawach do sklepów, gdzie kupują konsumenci, konieczna jest współpraca. Przerwy w produkcji, niesystematyczne dostawy mogą sprawić, że znów pojawią się puste półki, jak za dawnych PRL- owskich lat. W konsekwencji należy liczyć się z tym, że to konsumenci będą płacić wyższe ceny za produkty higieniczne. Szacuje się, że podwyżki wyniosą 15-20 proc. już w pierwszym kwartale 2022 roku. W 2020 roku średnie wydatki gospodarstwa domowego na zakupy wyrobów higienicznych jak: papier toaletowy, chusteczki higieniczne czy ręczniki kuchenne wyniosły ponad 260 zł rocznie. Zatem styczniowy wzrost cen o 15-20 proc. będzie znaczący i odczuwalny dla każdego konsumenta.
Papier toaletowy, chusteczki do nosa i ręczniki kuchenne stają się zauważalnie droższe - podaje niemiecki dziennik "Kronen Zeitung". Duży niemiecki producent Essity, do którego należą takie marki, jak: Zewa, Tempo i Tork - potwierdził zapowiadane drastyczne wzrosty cen.Essity – producent znanych w Polsce marek Zewa, Tempo i Tork zapowiedział 20-procentową podwyżkę cen papieru toaletowego, chusteczek do nosa i ręczników kuchennych.– To, co dzieje się w naszej branży w ciągu ostatnich kilku tygodni, przekracza wszelkie normy – powiedział Volker Zöller, szef działu dóbr konsumenckich w Essity.Podwyżki cen firma tłumaczy znaczącym wzrostem cen surowców i energii. – Szczególnie ceny pulpy celulozowej wystrzeliły w kosmos – wyjaśniał Zöller. Poza problemem wysokich kosztów surowca tym firma Essity ma problemy logistyczne, ich koszty w niektórych przypadkach wzrosły czterokrotnie. To jeszcze pogorszyło sytuację. – Nie wygląda na to, by sytuacja miała ulec poprawie w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Wzrost cen jest zatem nieunikniony – zapowiedział Zöller.Jak widać miks inflacji z zatorami w logistyce to problem wielu branż od żywności przez artykuły chemiczne czy usługi.
Jest wysokie prawdopodobieństwo na obniżkę stawki VAT na podstawowe produkty żywnościowe do zera od lutego – poinformował podczas konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu podczas konferencji prasowej przypomniał, że niedawno skierował wniosek do Komisji Europejskiej w sprawie zastosowania zerowej stawki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. Zdradził, że zapowiadany od kilku tygodni kluczowy element tarczy antyinflacyjnej może wejść w życie w lutym 2022 roku. – My zastosujemy, niezależnie od odpowiedzi z Komisji Europejskiej, pakiet osłonowy, dodatki osłonowe. Jest wysokie prawdopodobieństwo, że już od lutego obniżymy do zera na co najmniej pół roku VAT na podstawowe produkty żywnościowe – podkreślił Morawiecki.Zadeklarował, że zrobi wszystko, aby "ta polska tarcza antyinflacyjna była jak najszersza, była jak najbardziej obszerna". Na obniżkę musi zgodzić się Komisja Europejska, która sprawdzi, czy ewentualna obniżka VAT nie oznaczałaby niedozwolonej pomocy publicznej i czy nie zaburzy rynku.
Zgodnie z ustawą od 1 stycznia poniedziałku, 20 grudnia br. w ramach tzw. tarczy antyinflacyjnej obowiązuje obniżona akcyza na paliwa. W życie wchodzi też obniżka akcyzy na prąd i zwolnienie sprzedaży detalicznej paliw z podatku od sprzedaży detalicznej.Jak przekazał PAP, od 20 grudnia br. do 1 stycznia 2022 r. stawki akcyzy wynoszą: na benzyny silnikowe – 1369 zł na 1000 litrów; na oleje napędowe – 1065 zł na 1000 litrów; na biokomponenty stanowiące samoistne paliwa – 1065 zł na 1000 litrów; na skroplone gazy do napędu silników spalinowych – 364 zł na 1000 kg. 1 stycznia 2022 r. stawki akcyzy na paliwa ulegną zmianie. Akcyza na benzyny wyniesie 1413 zł na 1000 litrów; oleje napędowe i biokomponenty stanowiące samoistne paliwa – 1104 zł na 1000 litrów; a na skroplone gazy do napędu silników spalinowych – 387,00 zł za 1000 kg. Takie stawki mają obowiązywać do końca maja 2022 roku.Sprzedawcy na stacjach benzynowych mają obowiązek informować klientów, że obniżka cen paliw nie jest świąteczną promocją stacji, lecz zasługą rządu. Dodatkowo przy kasie rejestrującej w lokalu przedsiębiorstwa, w którym dokonywana jest sprzedaż paliw silnikowych, ustawodawca wymaga zamieszczenia czytelnej informacji o obniżeniu podatku akcyzowego na paliwa silnikowe oraz o niepodleganiu tych paliw opodatkowaniu podatkiem od sprzedaży detalicznej.
W grudniu przed świętami ceny jaj były o 30 proc. wyższe, niż rok temu. Szczególnie w dużych miastach jaja z wolnego wybiegu trudno kupić taniej, niż po złotówce za sztukę. Jak mówią eksperci, drożyzna jest spowodowana rosnącymi cenami pasz i odejściem od hodowli klatkowej. Wynika z informacji Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, Jak powiedziała w rozmowie z Business Insider Katarzyna Gawrońska dyrektorka Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, wzrost kosztów zakupów jaj jest zbiegiem wielu niekorzystnych czynników. Podkreśliła, że druga połowa grudnia jest okresem, w jakim konsumenci kupują najwięcej jaj w całym roku.Wpływ na wysokie ceny ma oczywiście wysoka inflacja i ceny pasz. Zwiększyła się również świadomość konsumentów, którzy częściej wybierają z bardziej ekologicznych i przyjaznych zwierzętom chowów. Jak czytamy, wiele sklepów zrezygnowało ze sprzedaży najtańszych jaj pochodzących z chowu klatkowego.Jak podaje portal, analitycy rynku jaj są zgodni, że wysokie ceny jaj są przede wszystkim pochodną wysokich cen pasz. Rosną one z różnych powodów – jak mniejsze zbiory, katastrofy pogodowe czy duży popyt generowany w wielu częściach świata. – Szacuje się, że koszty żywienia to w drobiarstwie około 65–75 proc. wszystkich kosztów produkcji. Nie można się więc dziwić, że jaja drożeją wraz z niemal cotygodniowym wzrostem cen pasz – zaznacza Katarzyna Gawrońska. Dyrektorka Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz zapowiada, że to nie koniec wzrostu cen tego produktu. Obecnie ceny w sklepach czy na targowiskach, zwłaszcza w dużych miastach, są odczuwalnie wyższe, te z wolnego wybiegu przekraczają 1 zł za sztukę. Jeszcze drożej trzeba zapłacić za jaja ekologiczne.
Podwyżki cen gazu dla gospodarstw domowych zostaną zminimalizowane. Zaczęła obowiązywać nowelizacja ustawy Prawo energetyczne. Na jej podstawie sprzedawcy gazu mają możliwość składania Prezesowi URE wniosków taryfowych rozkładających podwyżki na kolejne trzy lata – przypomina Urząd Regulacji Energetyki. Nowe przepisy mają usprawnić polską energetykę i rozpocząć jej stopniową digitalizację. Sprzyjają rozwojowi przedsiębiorczości oraz zaktywizują konsumentów na rynku energii. Celem ustawy jest zminimalizowanie podwyżek cen paliwa gazowego dla gospodarstw domowych, będących następstwem dynamicznego wzrostu cen paliw gazowych na rynku europejskim, przy jednoczesnym zapewnieniu przedsiębiorstwom energetycznym możliwości odzyskania kosztów związanych z dostawami paliwa gazowego. Nowelizacja wprowadza zmiany w części dotyczącej zasad kalkulacji taryf, mają one zapobiec ryzyku jednej, skumulowanej podwyżki cen gazu dla gospodarstw domowych w 2022 r. i jednocześnie zapewnić sprzedawcom tego paliwa możliwość odzyskania kosztów poniesionych w związku z zakupem gazu na potrzeby swoich klientów w dłuższym horyzoncie czasowym. Oznacza to, że wzrost cen gazu dla gospodarstw domowych może być jednorazowo niższy, ale odzyskiwanie przychodów będzie następowało w kolejnych latach poprzez stosowanie cen uwzględniających odroczone w ten sposób koszty. W tych latach ceny gazu będą wyższe od wynikających z bieżących kosztów zakupu tego paliwa, także gdy ceny hurtowe gazu wrócą do niższych poziomów.
Sejmowa komisja finansów opowiedziała się w środę 8 grudnia, za projektem ustawy obniżającej akcyzę na paliwa i prąd. Projekt jest elementem tarczy antyinflacyjnej rządu, w ramach której przewidziane są również m.in. zmiany stawek VAT na prąd, gaz i ciepło systemowe. Mowa o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym oraz ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Projekt ma wprowadzić zwolnienie z akcyzy energii elektrycznej sprzedawanej gospodarstwom domowym od 1 stycznia do 31 maja 2022 r. oraz obniżkę stawki tego podatku dla innych odbiorców. Zakłada też obniżkę stawek akcyzy na paliwa w okresie od 20 grudnia do 31 grudnia tego roku i od 1 stycznia do 31 maja 2022 r. Według uzasadnienia do projektu, po obniżce grudniowej olej napędowy może być tańszy o 8 gr na litrze (a po uwzględnieniu VAT – o 10 gr), zaś od 1 stycznia do 31 maja – o 5 gr na litrze (o 6 gr z VAT). Z kolei benzyna w grudniu może potanieć o 14 gr/l (z VAT o 17 gr), a od stycznia – o 11 gr/l (z VAT o 18 gr na litrze). Prezentowane przez MF przewidywania dotyczące obniżek cen, jakie ma wywołać projekt, nie uwzględniają wpływu na cenę paliwa ewentualnych zmian cen ropy za baryłkę i umocnienia złotego wobec dolara, czyli najważniejszych – w ocenie wiceministra finansów Piotra Patkowskiego – czynników cenotwórczych. Patkowski zauważył, że oba te czynniki stają się w tej chwili widoczne. – Obniżki, które zapowiadamy, są obniżkami niezależnymi od tych dwóch czynników, przy ich kumulacji ta obniżka będzie jeszcze większa – podkreślił Piatkowski. Dodał, że inne zapowiedzi z Tarczy Antyinflacyjnej, czyli obniżenie VAT na gaz ziemny, ciepło sieciowe i energię elektryczną, będą realizowane w drodze rozporządzeń, które wkrótce powinny zostać podpisane przez Ministra Finansów i wejść w życie razem z procedowanym projektem dot. akcyzy na paliwa.Wiceminister był też pytany, czy obniżenie akcyzy nie wpłynie na deficyt budżetowy. – Nie mamy zamiaru zwiększać deficytu przedmiotową zmianą. Widzimy po dochodach grudniowych, że wpływy będą jeszcze wyższe niż zaplanowane w nowelizacji ustawy budżetowej na rok 2021, a automatycznie wyższe dochody tegoroczne, podbijają prognozy dochodów przyszłorocznych, co spowoduje - kończymy analizy makroekonomiczne - że nie będzie potrzeby podnoszenia deficytu z tytułu dzisiejszej, przedmiotowej zmiany – zaznaczył Patkowski.
Sytuację może pogorszyć kolejna susza w Brazylii, istnieją też obawy, że zamknięte zostaną zakłady produkcyjne w Wietnamie. Wzrost cen ziaren kawy nie powinien poważnie wpłynąć na ceny czarnego napoju w sklepach. Tak przynajmniej twierdzą eksperci z domu maklerskiego XTB.Ceny terminowe za Arabicę (głównie wykorzystywana w gastronomii) wyższej jakości osiągają obecnie 2,5 dolara za funt (niecały pół kilograma), czyli prawie dwa razy więcej niż na początku 2021 roku.Wzrost cen widać na całym świecie inflacja zaczyna dotykać coraz więcej obszarów. Podwyżki cen żywności to ogromny problem. Obecnie ceny większości produktów szaleją, jest tak również w przypadku kawy. Ceny ziaren kawy osiągają na giełdach towarowych poziomy najwyższe od 10 lat, poinformował brytyjski dziennik Financial Times. Do największych producentów kawy Arabica należą: Brazylia, Kolumbia i Etiopia. W tych krajach odnotowuje się obecnie zwiększony wskaźnik niewypłacalności, a rolnicy nie dostarczają ziaren kawy po wcześniej uzgodnionych cenach, licząc na to, że później sprzedadzą ją jeszcze drożej. Bo stawki od dłuższego czasu idą coraz wyżej.Wysokie ceny kawy są związane głównie z opóźnieniami w jej eksporcie z Brazylii. W portach brakuje statków, a dodatkowo strajkują lokalni kierowcy ciężarówek. Cena kawy idzie mocno w górę, tak drogo nie płaciliśmy za nią od dekady. Jej cena na światowych giełdach skoczyła w rok niemal o 100 proc. Eksperci wskazują na problemy z pogodą, konsekwencje pandemii oraz logistyka.
Ceny paliw jeszcze przed końcem roku mają spaść poniżej 6 zł. Wicepremier Jacek Sasin i prezes PKN Orlen zapowiadają, że cena benzyny powinna spaść ok. 20-30 gr na litrze.– Akcyza na benzynę i olej napędowy zostanie obniżona do minimum unijnego, paliwa te do końca maja będą zwolnione z podatku od sprzedaży detalicznej; dzięki tym działaniom cena benzyny powinna spaść ok. 20-30 gr na litrze – powiedział w rozmowie z "Super Expressem" wicepremier Jacek Sasin.Sasin w rozmowie z "Super Expressem" opowiedział również o efektach, które ma przynieść tarcza antyinflacyjna. – Tarcza ma pomóc Polakom przejść przez trudne miesiące. Rząd Prawa i Sprawiedliwości od początku konsekwentnie wspierał obywateli. Tarcza ma chronić gospodarstwa domowe o niskich i średnich dochodach. Ekonomiści szacują, że w pierwszym kwartale przyszłego roku inflacja może spaść o mniej więcej 1 punkt procentowy. Odpowiadając na drugie pytanie: akcyza na benzynę i olej napędowy zostanie obniżona do minimalnego dopuszczanego w UE poziomu (w Polsce te stawki i tak były bliskie minimum) – podkreślił Jacek Sasin.
Rząd w trybie obiegowym przyjął projekt ustawy o dodatku osłonowym – podała kancelaria premiera. Wcześniej został opublikowany na stronach Sejmu. W 2022 roku koszt dodatków osłonowych proponowanych przez rząd ma wynieść 4,1 miliarda złotych.Dodatek osłonowy to świadczenie społeczne mające pomóc najbiedniejszym w walce z inflacją i jest częścią tzw. tarczy inflacyjnej, wyniesie od 400 do 1150 zł na gospodarstwo domowe. Ma wspomóc budżety gospodarstw domowych oraz zwiększyć poczucie bezpieczeństwa energetycznego i socjalnego. – Proponowane wsparcie finansowe w postaci dodatku osłonowego wspomoże ich budżety oraz zwiększy poczucie bezpieczeństwa energetycznego i socjalnego. Dodatek osłonowy jest częścią przedstawionej w listopadzie 2021 br. przez Prezesa Rady Ministrów tarczy antyinflacyjnej – rozwiązaniem przygotowanym jako narzędzie pomocowe gospodarstwom domowym w 2022 roku – napisano w założeniach projektu w wykazie prac legislacyjnych rządu.
Pan prezydent będzie obserwował, monitorował i wpływał na rząd w tym kierunku – powiedział szef gabinetu prezydenta RP Paweł Szrot, pytany przez "Super Express", czy Andrzej Duda włączy się w walkę z rosnącą inflacją i szalejącymi cenami.– Eksperci ekonomiczni pana prezydenta przygotowują odpowiednie analizy. Pan prezydent się z nimi zapozna i zaplanuje określone działania. Tutaj bardzo ważne jest partnerstwo z rządem i Ministerstwem Finansów. Działania zmierzające do stabilizacji waluty są po stronie rządu. Pan prezydent będzie obserwował, monitorował i wpływał na rząd w tym kierunku – zapewnił Szrot w sobotnim wydaniu gazety. Podkreślił, że "zarówno pan prezes (NBP Adam Glapiński – PAP), jak i Rada Polityki Pieniężnej podjęli określone działania (…) w celu zwalczania tej niekorzystnej sytuacji". Wskazał, że "musimy trochę poczekać na efekty tych działań".
Wzrost cen jest odczuwalny w większości sektorów gospodarki. Więcej płaci się nawet za podstawowe produkty, takie jak chleb. Coraz więcej piekarni decyduje się na wprowadzenie opłaty za jego pokrojenie.Niestety wzrost cen wielu produktów i usług nie hamuje. Jak podaje Polsat News nawet za pokrojenie pieczywa klienci w niektórych piekarniach muszą zapłacić 10 groszy. Opłata jest naliczana nawet przy przekrojeniu chleba na pół. Część punktów zdecydowała się potraktować krojenie chleba jako dodatkową usługę. – U mnie jest maszyna, która jest na prąd. Ktoś ją musi obsłużyć, komuś trzeba zapłacić. Myślę, że 10 groszy to nie jest dużo. Doliczamy opłatę do chleba krojonego. Czasami pokrojenie wyprodukowanego przez nas chleba zajmuje pół nocy – powiedziała na antenie Polsat News pracownica piekarni w Gorzowie Wielkopolskim. Krojony chleb musi być pakowany w woreczki jednorazowe, co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Ponadto właściciele piekarni zwracają uwagę na rosnące ceny mediów. Wzrost cen chleba jest jedną z najbardziej odczuwalnych podwyżek ostatnich miesięcy. Według niektórych wyliczeń, za jeden bochenek płacimy nawet do 50 groszy więcej niż jeszcze kilka tygodni temu.
Holger Beckmann, korespondent niemieckiej telewizji publicznej ARD w Brukseli skomentował wzrost cen paliw kopalnianych. Twierdzi, że wszystko co emituje CO2 powinno być drogie. Konkretnie odniósł się do ochrony klimatu. – To, co emituje CO2, nie powinno już stawać się tańsze, błędem byłoby sztuczne powstrzymywanie wzrostu cen paliw kopalnych. Jeśli UE naprawdę poważnie podchodzi do ochrony klimatu, musi bardziej skoncentrować się na zielonej energii – komentuje Holger Beckmann. – Od ponad dwóch lat w Unii Europejskiej słychać, że ochrona klimatu jest najwyższym celem, że musimy i chcemy odejść od CO2 oraz gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla. A gdy tylko te paliwa kopalne w końcu znacząco drożeją, słychać narzekanie – zauważa Beckmann.Szybki wzrost cen paliw w ostatnich miesiącach pokazuje, jak bardzo społeczeństwo jest wciąż zależne od tradycyjnych źródeł energii. – A to powinno uświadomić wszystkim, że zwrot ku odnawialnym źródłom energii ma sens nie tylko z punktu widzenia możliwości ratowania klimatu, ale jest mądry również dlatego, że zielona energia jest tańsza, bardziej +międzynarodowa+ i w dłuższej perspektywie bardziej konkurencyjna” – wskazuje dziennikarz. „A dzięki temu nie uzależniamy się tak bardzo od państw i tych ich przywódców, od których tak naprawdę nie chcemy być zależni - w tym przypadku od Rosji i jej prezydenta Władimira Putina (...) – podkreślił korespondent ARD .
Już tej zimy możemy być zmuszeni do gwałtownego zwiększenia importu węgla. A surowiec tylko w tym roku zdrożał o 200 proc. Konieczne może się okazać zwiększenie importu węgla - przede wszystkim z Rosji.Jak podała w czwartek (28.10) „Rzeczpospolita” problem z węglem, a raczej jego brakiem jest coraz poważniejszy. Największy producent prądu w Polsce – Polska Grupa Energetyczna – przyznał, że węgla ma mniej, niż planował. Tłumaczy to, "ogólnoświatową sytuacją na rynku węgla energetycznego powoduje trudności w zaopatrzeniu dla krajowych elektrowni i elektrociepłowni".Grupa PGE odpowiada za ponad 40 proc. produkowanej energii w kraju. Jednak spółka nie ma własnych kopalń węgla kamiennego.„Rzeczpospolita” podkreśla, że polskie kopalnie nie mają możliwości zwiększenia wydobycia węgla, a to sprawi, że w przypadku mroźnej zimy, spółkom energetycznym pozostanie zwiększenie importu - głównie z Rosji.Wielkie koncerny dalekie są od paniki, natomiast sytuacja jest bardziej napięta w chwili skupowania węgla na składach przez Polaków korzystających z tego źródła ciepła. Już teraz kopalnie wprowadziły dzienne limity dla klientów, a niektóre zawiesiły sprzedaż detaliczną.Jak podkreśliła „Rzeczpospolita” polskie kopalnie nie mają możliwości zwiększenia wydobycia węgla. Pozostaje import, głównie z Rosji. Prezes Polskiej Grupy Górniczej, największej spółki górniczej w Polsce, Tomasz Rogala podkreślił w Sejmie, że wielkość wydobycia dostosowana jest do składanego kilka–kilkanaście miesięcy temu zapotrzebowania. Rogala, zasugerował, że nie ma możliwości zwiększenia podaży. W Polsce, gdzie zwiększenie popytu krótkoterminowo będzie trudne do zrealizowania, jedyną opcją pozostanie import węgla „z jednego kierunku".
Inflacja cały czas przyspiesza. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w październiku były wyższe o 6,8 proc. niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku - wynika z tzw. szybkiego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego. Taki wzrost cen to sporo powyżej prognoz ekonomistów i wszystko wskazuje na to, że na tym się nie skończy.– W październiku 2021 r. ceny towarów i usług konsumpcyjnych wg szybkiego szacunku wzrosły w porównaniu do października 2020 r. o 6,8% (wskaźnik cen 106,8), a w stosunku do września 2021 r. wzrosły o 1,0% (wskaźnik cen 101,0) – podał w piątek (29.10) GUS.
Jedni kupują węgiel na zapas, obawiając się dalszego wzrostu cen i mroźnej zimy, inni odchodzą ze składu opału z kwitkiem, bo albo węgla dla nich zabrakło, albo nie byli przygotowani, by za tonę zapłacić kilkaset złotych więcej niż przed rokiem – podał w poniedziałek "Nasz Dziennik".Sezon grzewczy już się rozpoczął, a na składach węgla ceny ostro poszybowały w górę. Niektóre mają problemy z nabyciem węgla, zatem klienci muszą liczyć się z tym, że nie wszędzie można będzie zrobić zakupy na zimę."Nasz Dziennik" przyjrzał się sytuacji i niestety sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca. Jak podaje dziennik, za tonę ekogroszku trzeba zapłacić już nawet 1300 zł, orzech możemy kupić za 900 - 1100 zł. "Część mniejszych, słabiej zaopatrzonych składów może w ogóle nie mieć czym handlować, a wskutek dużego zapotrzebowania na węgiel przy ograniczonej podaży kupujący mogą nawet usłyszeć cenę 1400 - 1500 zł za tonę" – pisze "Nasz Dziennik".Prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla Łukasz Horbacz zaznacza, że węgiel opałowy na składach detalicznych podrożał w stosunku do października ub. roku o blisko 40 proc. Według niego, wpływa na to przede wszystkim dekarbonizacja.– Od wielu lat mówi się o odchodzeniu od węgla, a od dwóch lat szczególnie intensywnie. W konsekwencji mało która firma inwestowała w zwiększenie jego wydobycia. A w przypadku Polski, z roku na rok ono spada. Dodatkowo po covidzie, gospodarki odbudowują się i zapotrzebowanie na ciepło, energię elektryczną rośnie. W konsekwencji zwiększa się także popyt na węgiel, szczególnie w państwach azjatyckich – podkreślił Horbacz.
Wrocławskie MPK wystawiło fakturę na ponad 35 milionów złotych i skierowało ją do ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Prezes MPK, Krzysztof Balawejder domaga się od rządu rekompensaty za rosnące ceny paliw i prądu. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne we Wrocławiu wystawiło symboliczną fakturę ministrowi aktywów państwowych Jackowi Sasinowi na kwotę 35 mln zł. Według wyliczeń spółki, o tyle mają wzrosnąć jej rachunki za prąd i paliwo.– Pamiętacie słynnego paprykarza sprzed kilku lat, który pytał ówczesnego premiera Tuska: panie premierze, jak żyć? – zwrócił się Balawejder do dziennikarzy podczas czwartkowej (21 października) konferencji prasowej. – Odpowiedzią na całe zło okazał się Daniel Obajtek, wówczas nikomu nieznany wójt miejscowości Pcim. Okazało się, że panu premierowi "nic nie mogę Tusk" został przedstawiony Daniel "wszystko mogę" Obajtek. I rzeczywiście to była prawda. Do dziś Daniel Obajtek może wszystko, jest prezesem Orlenu. I pokazuje, jak wiele może. Najlepiej możliwości pana prezesa Daniela Obajtka pokazuje to, jak rosły ceny paliwa – kontynuował prezes MPK wskazując na wykres rosnących cen paliw w ostatnich 10 miesiącach.
Z inflacją zmagają się wszyscy - konsumenci, mali przedsiębiorcy, a także światowi giganci. Wśród tych ostatnich jest Unilever, który odpowiada za liczne produkty na półkach w polskich sklepach.Inflacja bije historyczne rekordy. W lipcu wzrosła do 5 proc. w skali roku i była najwyższa od dekady. We wrześniu osiągnęła 5,9 proc. w skali roku, tym wynikiem pobiła 20-letni rekord. Cierpią na tym nawet największe firmy.Unilever to firma, która odpowiada m.in. za takie marki jak Dove, Hellmann's, Magnum, Knorr, Axe, Cif czy Domestos. Jak podaje Financial Times firma podniosła w ostatnim czasie ceny swoich produktów o 4,1 proc.– Widać, że podnieśliśmy ceny . To odpowiedź na naprawdę bardzo wysoki poziom inflacji, który obserwujemy – powiedział dyrektor finansowy firmy Graeme Pitkethly, cytowany przez "FT". – Sądzimy, że będzie to kontynuowane do końca tego roku i do przyszłego roku . Spodziewamy się, że inflacja w przyszłym roku może być wyższa niż obecnie – dodał.Jak podaje Financial Times Unilever podniósł w III kwartale ceny mocniej niż konkurencyjne Nestle, gdzie podwyżki wyniosły 2,1 proc. Unilever zatrudnia 149 tys. osób na całym świecie, i ma w swoim portfolio ponad 400 marek w 190 krajach. W 2020 r. obroty firmy wyniosły 51 mld euro, z czego 58 proc. to obroty na rynkach wschodzących.
W Warszawie jest stacja benzynowa, na której ceny są niższe nawet o 10 groszy. Tankować mogą wszyscy, nie tylko służbowe samochody rządu. Na wielu stacjach paliw cena benzyny bezołowiowej Pb95 przekroczyła już 6 zł za litr, znacznie więcej kosztuje benzyna 98-oktanowa. Fakt znalazł stację, gdzie można zatankować sporo taniej, niż na innych stacjach. Stacja o której mowa należy do nadzorowanej przez kancelarię premiera instytucji – Centrum Obsługi Administracji Rządowej.Nawet 10 gr na litrze mniej kosztuje paliwo na należącej do Centrum Obsługi Administracji Rządowej stacji paliw w Warszawie. Popularna 95 oraz olej napędowy można kupić na tej stacji po 5,87 zł za litr. Jak poinformowało dziennik Centrum Informacyjne Rządu, cena paliwa na stacji należącej do COAR, ustalana jest na podstawie ceny zakupu powiększonej o marżę handlową. – To cena poniżej przeciętnej, a już w tym tygodniu może okazać się wyjątkowo atrakcyjna dla kierowców, bo ceny rosną – powiedział Faktowi Jakub Bogucki, ekspert e-petrolu. Co ważne, mogą za taką cenę tankować zarówno kierowcy rządowych bryk, jak i zwykli kierowcy. – Samochody należące do administracji publicznej mogą korzystać z usług stacji na zasadach ogólnych, takich samych, jakie obowiązują pozostałych odbiorców – informuje Fakt Centrum Informacyjne Rządu.
Akcyza na alkohol etylowy wino i piwo, ma wzrosnąć o 10 procent w 2022 roku i co roku o 5 procent przez najbliższe lata do 2027 roku. Podwyżka ma dotyczyć też minimalnej stawki akcyzy na papierosy w 2022 r., a także podwyżki stawek akcyzy na papierosy i tytoń co roku o 10 proc. w latach 2023-27.- wynika z wykazu prac legislacyjnych rządu. Podniesienie stawki w przypadku półlitrowej butelki wódki oznacza, że w 2022 roku będzie kosztowała około 1,50 zł więcej niż obecnie. W przypadku butelki wina wzrost wyniesie około 16 groszy, a paczki papierosów - 30 groszy. Resort finansów podkreślił, że harmonogram przewiduje co roku: 5 proc. podwyżki akcyzy na alkohol etylowy, piwo, wino, napoje fermentowane i wyroby pośrednie (ale bez cydru i perry) oraz 10 proc. podwyżki akcyzy na papierosy, tytoń do palenia i wyroby W górę od nowego roku pójdzie też minimalna stawka akcyzy na papierosy. Ministerstwo Finansów wyjaśnia, że w 2022 roku zostanie podniesiona do 105 proc. całkowitej kwoty akcyzy, naliczonej od ceny równej średniej ważonej detalicznej cenie sprzedaży papierosów. – Główna zmiana to podniesienie akcyzy na używki (alkohole i papierosy) o 10 proc. i zaproponowanie Mapy Akcyzowej, czyli postulowanego przez rynek harmonogramu zmian stawek podatku na kolejne lata - po 5 proc. r/r w latach 2023-2027 (w przypadku alkoholu) oraz po 10 proc. w latach 2023-2027 (w przypadku papierosów, tytoniu do palenia i wyrobów nowatorskich) – podało MF w komunikacie.
Makaron, mąka i chleb już niedługo mogą kosztować znacznie więcej. Za wszystko odpowiada zła aura, przez którą na świecie zebrano znacznie mniej pszenicy, chociaż nie jest to jedyny powód. Z wyliczeń podanych przez Business Insider na podstawie danych z agrolok.pl cena pszenicy w polskich skupach jest niemal 400 zł (1085 zł - obecnie) większa niż w roku ubiegłym (700 zł - 2020 r.). Producenci wyrobów z pszenicy negocjowali ceny z hurtownikami i dużymi sieciami sklepów w momencie, gdy dane dotyczące zbiorów pszenicy zapowiadały się na dużo większe. Teraz zmuszeni są do produkcji, która właściwie pozbawiona jest zysku. Koszt zakupu pszenicy pochłania bowiem niemal całą marżę dla producenta. Wyprodukowane obecnie wyroby pszeniczne będą więc niedługo znaczenie droższe. Gdy tylko producenci będą mogli zacząć negocjować nowe ceny, odbiją obecne straty.
Za gaz od PGNiG trzeba będzie zapłacić jeszcze więcej. Podwyżka została już zaakceptowana przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) - ceny wzrosną o ponad 12 proc. Niektórzy będą musieli zapłacić miesięcznie nawet o 20 zł więcej.Z tego artykułu dowiesz się:Od kiedy będą obowiązywały nowe ceny za gazDlaczego, zdaniem PGNiG, podwyżka jest koniecznaKto najbardziej odczuje zmiany taryfy
Ceny prądu już niebawem mogą poważnie nadszarpnąć budżety polskich rodzin. Z wyliczeń ekspertów z Biura Maklerskiego mBanku wynika, że w przyszłym roku podwyżka może wynosić nawet 20 proc. Wzrost kosztów ciepła i gazu również jest nieunikniony.Z tego artykułu dowiesz się:Jak kształtują się tegoroczne ceny prąduJaką podwyżkę prognozują eksperciIle będą musiały zapłacić firmy