Wyszukaj w serwisie
polska i świat praca handel finanse Energetyka Eko technologie
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Czy nauczycielom należą się podwyżki? Opinie są różne
Kasper Starużyk
Kasper Starużyk 16.09.2020 02:00

Czy nauczycielom należą się podwyżki? Opinie są różne

Fot. Piotr Molecki/East News, Warszawa, 08.04.2019. Strajk nauczycieli - oplakatowane szkoly.
Piotr Molecki/East News

Nauczyciele wciąż czekają na obiecane podwyżki

Od 1 września obowiązują podwyżki wynagrodzenia dla nauczycieli ze wzrostem kwoty bazowej na poziomie 6 proc. Oznacza to wzrost wysokości pensji nauczyciela stażysty do 2 949 zł, nauczyciela kontraktowego do 3 034 zł, nauczyciela mianowanego do 3 445 zł oraz nauczyciela dyplomowanego do 4 046 zł. MEN twierdzi, że tym samym  wynagrodzenie nauczycieli systematycznie rośnie i jest już o 28 proc. wyższe niż w roku 2018. Jednak - jak wskazuje Business Insider - gdy weźmiemy pod uwagę relację wynagrodzenia nauczycieli do płacy minimalnej oraz średniej krajowej, okaże się, że podwyżki są złudne. Pensje nauczycieli coraz bardziej oddalają się od średniej krajowej, zbliżając się do wynagrodzenia minimalnego, przez co zawód nauczyciela staje się coraz mniej atrakcyjny.

W roku 2010 pensja nauczycielska wynosiła 212 proc. wynagrodzenia minimalnego, tymczasem aktualnie stanowi ona jedynie 155 proc. pensji minimalnej. Zawód nauczyciela traci na prestiżu i elitarności, w związku z czym można się spodziewać rezygnacji nauczycieli ze stanowisk i braków kadrowych w szkołach w niedalekiej przyszłości. Jak podaje Gazeta Prawna, sytuację pogarsza fakt, że chociaż nominalnie przyznano im podwyżki, wielu nauczycieli wciąż ich nie dostało. Wynagrodzenie wypłacane jest nauczycielom na początku miesiąca, jednak w wielu przypadkach pozostało ono na dotychczasowym poziomie, jako że samorządy mają prawo poczekać z naliczeniem podwyżki do kolejnego miesiąca i wypłacić wtedy wyrównanie.

Samorządy twierdzą, że w związku z obciążeniem tegorocznego budżetu wydatkami wymuszonymi przez pandemię nie mają pieniędzy na podwyżki. Zwłoka samorządów jest również spowodowana faktem, że spodziewają się przyszłorocznej gruntownej reformy systemu wynagrodzenia nauczycieli, której projekt ma zostać zarysowany w nowej umowie koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy. Pod uwagę brany jest scenariusz, zgodnie z którym finansowanie oświaty przejęłoby od samorządów Ministerstwo Edukacji Narodowej, co pozwoliłoby odciążeniem samorządów. Jednak ZNP ostrzega, że jeśli podwyżki nie zostaną nauczycielom wypłacone, będą oni masowo odchodzić z pracy. Czas, w którym samorządy będą zwlekać z wypłatą podwyżek, ZNP chce wykorzystać na wynegocjowanie ich wyższego wymiaru, jako że samorządy są uprawnione do wypłaty podwyżek wyższych niż te zaproponowane przez rząd. 

Według przywoływanego przez Gazetę Prawną wiceprezesa ZNP Krzysztofa Baczyńskiego niewypłacenie podwyżek nauczycielom poskutkuje ich masowym odchodzeniem z zawodu. Kolejnym czynnikiem, który może wzmocnić tę tendencję, są niesprzyjające warunki w szkołach w dobie pandemii. Zdaniem wielu nauczycieli szkoły są nieprzygotowane sanitarnie, ani informacyjnie, a nauczyciele sami muszą mierzyć się z nieprzestrzeganiem obowiązujących obostrzeń przez uczniów oraz z podważaniem ich autorytetu przez rodziców, którzy coraz częściej negują zasadność obowiązku zasłaniania ust i twarzy czy nawet istnienie pandemii. Szkołom brakuje także wyposażenia: maseczek, płynów do dezynfekcji czy rękawiczek ochronnych. Jak podaje Gazeta Wyborcza, już teraz daje się zaobserwować wzmożony odpływ nauczycieli z zawodu. W samej Małopolsce z pracy zrezygnowało w tym roku niemal tysiąc nauczycieli, z czego ok. 400 przeszło na emeryturę, ok. 100 na emeryturę wcześniejszą a 441 nauczycieli zdecydowało się na roczne, płatne urlopy dla poratowania zdrowia. 

Tymczasem rządowe plany budżetowe nie dają zbyt wiele nadziei na radykalną zmianę sytuacji finansowej nauczycieli, jako że płace w budżetówce mają pozostać w przyszłym roku "zamrożone", podczas gdy ZNP domagało się podwyżki wynagrodzenia nauczycieli o 1 tys. zł. Głos Nauczycielski wylicza, że na "zamrożeniu" wynagrodzeń dla nauczycieli w roku 2021 rząd zaoszczędzi ich kosztem niemal pół miliarda złotych. W związku z pozostawieniem nauczycieli samym sobie, postawy w środowisku nauczycielskim ulegają radykalizacji. - Czuję się rzucona na pożarcie. Serio. Wszyscy mają mnie w d**ie. Nauczyciele nie są warci inwestowania w środki ochrony. Jak będzie źle, to po prostu złożę wymówienie. I nie wrócę, bo miarka się przebrała. To będzie moja forma strajku. Skoro ja nie obchodzę edukacji, edukacja przestanie obchodzić mnie - mówi przywoływana przez onet.pl nauczycielka z Mazowsza. W przypadku masowego odpływu nauczycieli ze szkół, będą się one mierzyć z ogromnymi problemami kadrowymi, co przełoży się na obniżenie jakości edukacji polskiej młodzieży i długofalowe, negatywne skutki dla ich wykształcenia. W tej perspektywie zaniedbywanie nauczycieli przez rząd wydaje się wyjątkowo nierozsądne, o ile nie chcemy zakładać, że braki w wykształceniu młodych Polaków są rządowi po prostu na rękę.