Obiecali seniorom 2150 zł, nie dostaną ani grosza. Zamieszanie wokół nowego świadczenia
Koniec roku 2025 miał przynieść polskim rodzinom i seniorom powiew optymizmu. Wiele osób, planując domowe budżety na nadchodzący 2026 rok, uwzględniało w nich zapowiadane od miesięcy nowe świadczenie - tzw. bon senioralny. Miało to być systemowe wsparcie, które realnie odciążyłoby wielu Polaków. Niestety, z ministerialnych gabinetów płyną mało optymistyczne wieści. Szanse na wprowadzenie dodatku w przyszłym roku okazują się nikłe.
- Emerytury w Polsce w 2025 r. Walka o każdy grosz
- "100 konkretów" i wielkie nadzieje. Co obiecano seniorom?
- Bon senioralny na ponad 2 tys. zł. Rewolucyjny pomysł rządu na papierze
- Rząd nie zdążył. Bonu w styczniu nie będzie – oto powody
Emerytury w Polsce w 2025 r. Walka o każdy grosz
Aby zrozumieć skalę rozczarowania, trzeba spojrzeć na portfele polskich seniorów w kończącym się 2025 roku. Sytuacja materialna najstarszych Polaków jest trudna, a dla wielu wręcz dramatyczna. Mimo marcowej waloryzacji, która podniosła świadczenia (minimalna emerytura oscyluje w granicach 1900 zł brutto), realna siła nabywcza pieniądza została nadwątlona przez utrzymującą się inflację i rosnące koszty usług medycznych oraz opiekuńczych.
W 2025 roku obserwujemy wyraźny trend: polski emeryt to coraz częściej emeryt pracujący. Seniorzy nie dorabiają już tylko po to, by sfinansować wycieczkę czy prezenty dla wnuków. Dla setek tysięcy osób praca na części etatu, ochrona mienia czy dorywcze zajęcia to jedyny sposób na spięcie domowego budżetu – opłacenie czynszu, prądu i wykupienie kompletu leków. Niska stopa zastąpienia sprawia, że przejście na zawodowy odpoczynek dla wielu oznacza drastyczny spadek poziomu życia. Właśnie dlatego zapowiedzi dodatkowego wsparcia finansowego ze strony państwa były wyczekiwane z tak wielką nadzieją.

"100 konkretów" i wielkie nadzieje. Co obiecano seniorom?
Obecna koalicja rządząca szła do wyborów z hasłem "100 konkretów", a polityka senioralna zajmowała w tym programie poczesne miejsce. Politycy obiecywali przywrócenie godności osobom starszym, drugą waloryzację emerytur w przypadku wysokiej inflacji, a także – co kluczowe w kontekście dzisiejszych doniesień – stworzenie nowoczesnego systemu opieki nad osobami niesamodzielnymi.
Narracja była jasna: państwo miało wziąć na siebie część ciężaru opieki, który dotychczas spoczywał niemal wyłącznie na barkach rodzin, głównie kobiet. Dzieci starszych rodziców, często będące w szczycie swojej aktywności zawodowej, miały otrzymać narzędzie, które pozwoli im łączyć pracę z opieką nad bliskimi, bez konieczności rezygnowania z etatu. Tym narzędziem miał być właśnie bon senioralny.
Bon senioralny na ponad 2 tys. zł. Rewolucyjny pomysł rządu na papierze
Czym dokładnie miał być ten wyczekiwany bon? Wbrew powszechnym, potocznym opiniom, nie jest to kolejny dodatek typu "13-tka" czy "14-tka", który wpływa bezpośrednio na konto emeryta do dowolnego wydania. Bon senioralny to świadczenie celowe o maksymalnej wartości ok. 2150 zł miesięcznie.
Idea jest następująca: pieniądze te nie trafiają do kieszeni seniora, ale są przeznaczone na sfinansowanie profesjonalnych usług opiekuńczych.
- Dla kogo? Bon miał przysługiwać osobom aktywnym zawodowo, które opiekują się seniorami w wieku 75 lat i więcej.
- Warunki: Istnieją kryteria dochodowe (zarówno dla rodziny, jak i samego seniora – jego emerytura nie może przekraczać określonego pułapu, np. 5000 zł brutto) oraz konieczność udowodnienia potrzeby wsparcia w codziennym funkcjonowaniu.
- Cel: Środki mają pokryć koszty wizyt opiekuna, pomocy w higienie, zakupach czy sprzątaniu. Kwota 2150 zł to równowartość połowy minimalnego wynagrodzenia, co miało pozwolić na sfinansowanie kilkudziesięciu godzin profesjonalnej opieki w miesiącu.
Rozwiązanie to miało aktywizować rynek usług opiekuńczych, wyciągnąć go z szarej strefy i dać rodzinom realną ulgę. Niestety, wdrożenie tak skomplikowanego systemu przerosło możliwości legislacyjne.

Rząd nie zdążył. Bonu w styczniu nie będzie – oto powody
Zgodnie z najnowszymi informacjami, o jakich dowiedział się i podaje “Fakt”, ustawa wprowadzająca bon senioralny nie wejdzie w życie 1 stycznia 2026 roku, jak pierwotnie planowano. Projekt wciąż znajduje się w fazie konsultacji i uzgodnień, a termin jego startu przesuwa się w nieokreśloną przyszłość. Nieoficjalnie mówi się o połowie 2026 roku lub nawet późniejszym terminie.
Dlaczego rząd nie zdążył? Powodów jest kilka, a problem okazał się znacznie bardziej złożony niż samo "przepchnięcie" ustawy przez Sejm.
- Brak rąk do pracy: To główna przeszkoda. Rząd zdał sobie sprawę, że wprowadzenie bonu z dnia na dzień spowoduje katastrofę. W Polsce brakuje dziesiątek tysięcy wykwalifikowanych opiekunów. Gdyby nagle na rynek trafiły miliardy złotych w postaci bonów, a liczba opiekunów pozostała bez zmian, ceny usług poszybowałyby w kosmos, a bon stałby się bezwartościowy. Potrzebny jest czas na przeszkolenie kadr.
- Skomplikowany system weryfikacji: Stworzenie mechanizmu, który pozwoli gminom weryfikować, czy senior faktycznie potrzebuje opieki i czy usługa została wykonana (a nie fikcyjnie wystawiona faktura), wymaga budowy zaawansowanego systemu informatycznego, który wciąż nie jest gotowy.
- Opór samorządów: To gminy mają być odpowiedzialne za realizację bonu. Samorządowcy zgłaszali wiele uwag, obawiając się, że rząd zrzuci na nich nowe zadania bez wystarczającego pokrycia finansowego i kadrowego.
Efekt? Seniorzy i ich rodziny, którzy liczyli na wsparcie już od Nowego Roku, muszą uzbroić się w cierpliwość. Na ten moment bon senioralny pozostaje jedynie atrakcyjną wizją na papierze, a w styczniu 2026 roku Polacy będą musieli radzić sobie z opieką nad bliskimi tak jak dotychczas - własnym sumptem i kosztem własnego zdrowia.