Wyszukaj w serwisie
polska i świat praca handel finanse Energetyka Eko technologie
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Warszawa: Zakażony 61-latek uciekł ze szpitala. Na wózku pojechał do monopolowego
Radosław Święcki
Radosław Święcki 01.04.2020 02:00

Warszawa: Zakażony 61-latek uciekł ze szpitala. Na wózku pojechał do monopolowego

biznes-info-640x433
Biznesinfo.pl

Wypad do monopolowego

Zarażony koronawirusem mężczyzna uciekł ze szpitala MSWiA w Warszawie do sklepu monopolowego w poniedziałek. Gdy poinformowana o ucieczce policja dotarła na miejsce, 61-latek zdążył wrócić na oddział.  

O tym, jakie mogło być miejsce ucieczki pacjenta policja zorientowała sie, gdy znalazła w jego szafce alkohol. Szybko okazało się, że mężczyzna odwiedził – poruszając się na wózku inwalidzkim (na co dzień chodzi o własnych siłach) - mieszczący się naprzeciwko szpitala sklep monopolowy.

- Skrajna nieodpowiedzialność to w tym przypadku najdelikatniejsze określenie – komentuje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak.

Rzecznik podkreśla, że wszystkie czynności w sprawie, jak zatrzymanie, przesłuchanie i doprowadzenie podejrzanego, policjanci wykonywali w specjalnych kombinezonach ochronnych.

Szpitalny areszt

„Wyborcza” podaje, że prokuratora przedstawiła mężczyźnie zarzuty "sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób" (art. 165 Kodeksu karnego), za co grozi do ośmiu lat więzienia.

Obecnie mężczyzna przebywa w szpitalnym oddziale zakaźnym działającym w ramach aresztu w Potulicach niedaleko Bydgoszczy. Utworzono tam "specjalne izolatorium" dla zakażonych koronawirusem. 

- Sklep, w którym był zakażony mężczyzna, został zamknięty na czas przeprowadzenia całościowej dezynfekcji, a obsługująca go kobieta oraz jej rodzina poddani zostali kwarantannie – informuje w rozmowie z gazetą aspirant sztabowy Robert Koniuszy z mokotowskiej policji.  

Policja poszukiwała też klienta, z którym w sklepie monopolowym minął się 61-latek. Mężczyzna zgłosił się po kilku godzinach, nie kontaktując się jednak z policją telefonicznie, a osobiście stawiając na komendzie.

- Trzeba było zamknąć i przeprowadzić odkażanie w pomieszczeniu, w którym przebywał świadek. A prosiliśmy, by zadzwonił. To pokazuje, jaka jest świadomość zagrożenia! Żadna! – nie kryją irytacji w rozmowie z gazetą policjanci.