biznes finanse video praca handel Eko Energetyka polska i świat O nas
Obserwuj nas na:
BiznesINFO.pl > Finanse > Prąd znów ma być tańszy. Prezydent złożył do Sejmu ustawę, wiadomo, co zakłada
Julia Bogucka
Julia Bogucka 13.11.2025 09:34

Prąd znów ma być tańszy. Prezydent złożył do Sejmu ustawę, wiadomo, co zakłada

Prąd znów ma być tańszy. Prezydent złożył do Sejmu ustawę, wiadomo, co zakłada
Fot. Proxima Studio/CanvaPro

Wysokie ceny prądu pozostają jednym z głównych zmartwień Polaków, drenując portfele gospodarstw domowych i budżety firm w obliczu podwyższonych kwot. Dotychczasowe rządowe mechanizmy mrożenia cen, choć przyniosły chwilową ulgę, nieuchronnie zmierzają ku końcowi. Niepewność co do wysokości rachunków w 2026 roku rośnie, prezydent ma rozwiązanie.

Polacy szukają oszczędności

Rosnące koszty życia zmusiły polskie gospodarstwa domowe do głębokiej rewizji swoich wydatków, a energia elektryczna jest jednym z kluczowych obszarów poszukiwania oszczędności. Jak wynika z analiz rynkowych dotyczących zachowań konsumenckich, spora część ankietowanych przyznaje, że oszczędza na jedzeniu na mieście, a niemal co czwarty konsument ogranicza zakupy dóbr, które nie są niezbędne, jak nowe ubrania, elektronika czy wydatki na rozrywkę i kulturę.

Wiele gospodarstw domowych aktywnie monitoruje zużycie prądu, wyłączając światło w pustych pomieszczeniach, inwestując w energooszczędne oświetlenie LED czy skracając cykle prania. Sytuacja jest napięta, zwłaszcza że obecne tarcze osłonowe dla odbiorców indywidualnych wkrótce wygasną. Mechanizm mrożenia cen dla gospodarstw domowych na poziomie 500 zł za MWh (megawatogodzinę) netto obowiązuje tylko do końca roku, a niektórzy operatorzy już informują, że ich rozliczenia uwzględniają tę stawkę tylko do końca września 2025 roku. Oznacza to, że bez dalszej interwencji legislacyjnej, taryfy mogą powrócić do poziomów rynkowych.

Prąd znów ma być tańszy. Prezydent złożył do Sejmu ustawę, wiadomo, co zakłada
Fot. STOCK DIGNITY/CanvaPro

Taryfy zatwierdzone przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki na ten rok są wyższe niż zamrożona stawka, jednak ceny rynkowe na Towarowej Giełdzie Energii bywają niestabilne. W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się przedsiębiorcy oraz podmioty użyteczności publicznej, takie jak szpitale, szkoły czy samorządy. Dla nich maksymalna cena energii w ramach tarczy była ustalona na wyższym poziomie (693 zł/MWh). To wsparcie również dobiega końca, wystawiając firmy na bezpośrednie uderzenie kosztów. Dla energochłonnych biznesów, jak piekarnie, małe zakłady produkcyjne czy chłodnie, oznacza to groźbę utraty rentowności, a w skrajnych przypadkach nawet bankructwa lub konieczność przerzucenia całości kosztów na klientów, co napędzałoby inflację.

Obniżenie cen prądu stanęło pod znakiem zapytania

Sytuację na rynku energii dodatkowo skomplikowały niedawne zawirowania polityczne i legislacyjne. W sierpniu tego roku prezydent Karol Nawrocki podjął decyzję o zawetowaniu nowelizacji tak zwanej ustawy wiatrakowej. Celem tej ustawy była liberalizacja zasady 10H, czyli przepisu ustanawiającego minimalną odległość turbiny wiatrowej od zabudowań mieszkalnych na 10-krotność jej wysokości całkowitej. Rząd chciał zmniejszyć ten dystans, argumentując, że odblokuje to miliardowe inwestycje w lądową energetykę wiatrową, kluczową dla transformacji energetycznej Polski i obniżenia cen prądu w długim terminie.

Prąd znów ma być tańszy. Prezydent złożył do Sejmu ustawę, wiadomo, co zakłada
Fot. jotily/Getty Images/CanvaPro

Prezydent przychylił się jednak do argumentów strony społecznej i mieszkańców, którzy protestowali przeciwko budowie turbin zbyt blisko ich domów, powołując się na hałas i spadek wartości nieruchomości. Problem w tym, że zawetowana ustawa, co jest częstą praktyką legislacyjną, zawierała "wrzutkę”, czyli zapis niezwiązany bezpośrednio z wiatrakami. Chodziło o kluczowy przepis, który przedłużał mrożenie cen prądu na poziomie 500 zł/MWh dla gospodarstw domowych na ostatni kwartał 2025 roku. Rząd liczył, że waga tego zapisu zmusi prezydenta do podpisania całej ustawy. Stało się inaczej.

Prezydent Nawrocki ostro skrytykował tę metodę, nazywając połączenie tych dwóch spraw “rodzajem szantażu legislacyjnego”. Weto wywołało więc ogromną niepewność i chaos informacyjny co do przyszłości rachunków milionów Polaków. Reagując na krytykę i powstałą ”dziurę regulacyjną”, prezydent niemal natychmiast złożył własny, odrębny projekt ustawy, który miał charakter doraźny i zakładał jedynie przedłużenie dotychczasowego zamrożenia cen. Było to jednak tylko działanie osłonowe. Jak się okazało, równolegle w Pałacu Prezydenckim trwały prace nad znacznie głębszą i bardziej radykalną reformą systemu opłat.

Zobacz też: Dłużnicy w tarapatach. Ten sposób unikania komornika przestanie działać

Prezydent Karol Nawrocki złożył ustawę

Rozwiązaniem systemowym ma być inicjatywa ustawodawcza prezydenta Karola Nawrockiego, która trafiła do Sejmu 7 listopada pod hasłem "Tani prąd - 33%”. To już nie jest proste, administracyjne zamrożenie taryf, ale propozycja trwałej i głębokiej zmiany struktury samego rachunku za energię. Według zapowiedzi Kancelarii Prezydenta, reforma ma obniżyć koszty dla gospodarstw domowych o około jedną trzecią, co w skali roku ma dać przeciętnej rodzinie oszczędności rzędu nawet 800 złotych.

Projekt opiera się na fundamentalnych filarach. Zakłada przede wszystkim całkowite zniknięcie czterech dodatkowych, stałych opłat z rachunków: opłaty OZE (finansującej rozwój zielonej energii), opłaty mocowej (zapewniającej rezerwę mocy w systemie), opłaty kogeneracyjnej (wspierającej elektrociepłownie) oraz historycznej opłaty przejściowej. Ponadto prezydent proponuje radykalne obniżenie stawki VAT na energię elektryczną z obecnych 23 proc. do 5 proc. To rozwiązanie budzi jednak pytania o zgodność z unijną dyrektywą VAT, która pozwala na stosowanie obniżonych stawek tylko w wyjątkowych przypadkach, co może stać się polem sporu z Brukselą.

Dopełnieniem reformy mają być także obniżki opłat dystrybucyjnych oraz ograniczenie kosztów związanych z certyfikatami. Co kluczowe, ulgę mają odczuć także przedsiębiorcy. Dla sektora MŚP i przemysłu obniżka ma wynieść około 20 proc., co ma fundamentalne znaczenie dla poprawy konkurencyjności polskiej gospodarki. Koszt całej reformy jest niebagatelny, szacowany jest na 14 mld złotych rocznie. Pieniądze te mają jednak nie obciążać bezpośrednio budżetu państwa. Finansowanie ma pochodzić w całości ze środków uzyskanych ze sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 w ramach unijnego systemu ETS. Ten pomysł również budzi kontrowersje, gdyż fundusze z ETS docelowo miały finansować transformację energetyczną, a nie być przeznaczane na konsumpcję. Projekt trafił już do prac parlamentarnych i będzie przedmiotem gorącej debaty.

Bądź na bieżąco - najważniejsze wiadomości z kraju i zagranicy
Google News Obserwuj w Google News
BiznesINFO.pl
Obserwuj nas na: