Od 1 lipca na rachunkach będą wyższe kwoty. Ponad 8 mln Polaków zapłaci więcej

Już od 1 lipca 2025 roku Polacy mogą zobaczyć wyższe kwoty na swoich rachunkach. Podwyżki mają dotyczyć 56 proc. systemów, co realnie uszczupli portfele mieszkańców. Obywatele powinni wiedzieć, jak zmienią się ceny.
Kwoty na rachunkach są sztucznie obniżone
W ostatnich latach niemal każdy odbiorca prądu, gazu czy ciepła w Polsce korzystał — choćby pośrednio — z tzw. tarczy energetycznej, czyli rządowego mechanizmu mającego na celu zamrożenie cen i złagodzenie skutków kryzysu energetycznego. Tarcze te, wprowadzone jako odpowiedź na gwałtowny wzrost cen energii po wybuchu wojny w Ukrainie i w trakcie globalnej inflacji, miały charakter tymczasowy. Ich stopniowe wygaszanie oznacza koniec tanich rachunków.
Główne rozwiązania wprowadzone przez państwo obejmowały:
- zamrożenie cen energii elektrycznej — dla gospodarstw domowych zużywających prąd do określonego limitu (np. 2000-3000 kWh rocznie) ceny były utrzymywane na poziomie z 2022 roku,
- ograniczenie wzrostu cen ciepła systemowego — mechanizm chroniący mieszkańców korzystających z miejskich sieci ciepłowniczych, ograniczający możliwy wzrost cen maksymalnie do 40 proc.,
- dopłaty do gazu — szczególnie dla odbiorców wrażliwych (szpitale, szkoły, domy pomocy społecznej) i niektórych gospodarstw domowych,
- dodatek osłonowy — wypłacany rodzinom o niskich dochodach w celu częściowej rekompensaty rosnących kosztów życia.

Te rozwiązania to z jednej strony zapewnienie Polakom stabilnych rachunków i ograniczenie inflacji, z drugiej zaś wysokie obciążenie dla budżetu państwa, sztuczne zaniżanie cen oraz zaburzenie konkurencji rynkowej.
Stopniowe ich wygaszanie może być dotkliwe dla portfela milionów mieszkańców, a wiele wskazuje na to, że już od 1 lipca na rachunkach pojawi się nowa, wyższa kwota za tę konkretną opłatę. Lepiej się na to przygotować.
Prezydent zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Problem dotyczy milionów Polaków Duży bank chce finansować projekt atomowy w Polsce. Padła ważna deklaracjaTarcza już wkrótce wygaśnie, efekt dotyczy milionów Polaków
Choć tarcze osłonowe były konieczne w czasie kryzysu, ich przedłużanie w nieskończoność byłoby nie tylko kosztowne, ale i szkodliwe dla transformacji energetycznej. Rachunki wzrosną — to niemal pewne. Warto więc już teraz zacząć przygotowywać się na wyższe koszty, analizując zużycie prądu, inwestując w energooszczędne urządzenia czy rozważając odnawialne źródła energii, takie jak panele fotowoltaiczne.

Na mocy Ustawy z dnia 23 maja 2024 r. o bonie energetycznym oraz o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła systemowego, okres obowiązywania mechanizmu ograniczającego wzrost cen ciepła dla odbiorców uprawnionych został przedłużony do 30 czerwca 2025 r. (z nowym okresem działania od 1 lipca 2024 r.).
Mechanizm ten zobowiązuje przedsiębiorstwa ciepłownicze do stosowania najniższej z trzech możliwych cen przy rozliczeniach z odbiorcami uprawnionymi:
- ceny wynikające z aktualnie obowiązujących taryf zatwierdzonych przez URE,
- ceny maksymalne, ustalone jako nie wyższe niż ceny i stawki z dnia 30 września 2022 r., powiększone o 46 proc. (dla okresu 1 lipca — 31 grudnia 2024 r.) oraz o 52 proc. (dla okresu 1 stycznia — 30 czerwca 2025 r.),
- ceny referencyjne z rekompensatą — obliczane na podstawie ustawowo określonych średnich kosztów wytwarzania ciepła, powiększonych o aktualnie obowiązujące opłaty za usługi przesyłowe.
To właśnie z tego powodu już od 1 lipca 2025 roku kwoty na rachunkach będą wyższe. Resort ma plan na stabilizację cen, na to jednak będzie trzeba jeszcze zaczekać. Znane są szczegóły.
Zobacz: Prosty sposób na niższe rachunki za prąd. Tak ograniczysz “pożeracza energii”
Od 1 lipca ceny będą wyższe, to dotknie ponad połowy Polaków
Od 1 lipca 2025 roku mieszkańcy wielu polskich miast i gmin muszą przygotować się na znaczące podwyżki cen ciepła. Jak wynika z danych Izby Gospodarczej Polskie Ciepło (IGPC), wzrosty obejmą ponad połowę lokalnych systemów ciepłowniczych — dokładnie 56 proc. z nich. To efekt stopniowego wygaszania wspomnianych powyżej mechanizmów ochronnych.
Dla wielu gospodarstw domowych oznacza to wyższe rachunki już w nadchodzącym sezonie grzewczym i realne uderzenie w domowy budżet. Szczególnie dotyczy to mieszkańców korzystających z systemowego ciepła w mniejszych miejscowościach, gdzie taryfy i koszty modernizacji są trudniejsze do zbilansowania.
Przedstawiciele IGPC podczas niedawnej konferencji prasowej ostrzegli, że bez konkretnych wytycznych i finansowych narzędzi, sektor ciepłowniczy nie poradzi sobie z transformacją i ograniczeniem wzrostów cen. Ich zdaniem brakuje jednoznacznych regulacji, które wskazywałyby, w jakie źródła warto inwestować — szczególnie w kontekście takich paliw jak biometan, wskazywany jako perspektywiczne źródło niskoemisyjne.
IGPC podkreśla, że choć rząd deklaruje wsparcie, to zapowiadane środki to zaledwie ułamek potrzeb. Według szacunków Izby, pełna modernizacja sektora ciepłownictwa w Polsce, obejmująca zarówno źródła wytwórcze, jak i sieci przesyłowe, może pochłonąć nawet 300 miliardów złotych do 2050 roku.
W odpowiedzi na pytania Polskiej Agencji Prasowej, Ministerstwo Klimatu i Środowiska potwierdziło, że kwestia cen ciepła jest jednym z kluczowych wyzwań. Resort zapowiedział, że finalizuje strategię transformacji ciepłownictwa, która ma zostać udostępniona do konsultacji publicznych jeszcze w 2025 roku.
W dokumencie mają znaleźć się m.in. plany zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w produkcji ciepła oraz działania na rzecz poprawy efektywności energetycznej. Ministerstwo podkreśla, że w najbliższych latach przewidziano ok. 23 mld zł wsparcia ze środków publicznych na modernizację systemów ciepłowniczych. Jednym z filarów strategii ma być większe wykorzystanie nadwyżkowej energii z OZE. Jak zaznacza MKiŚ, w sytuacjach, gdy podaż zielonej energii przewyższa popyt, ceny energii elektrycznej na rynku mogą spadać do bardzo niskich, a nawet ujemnych poziomów.
Drugim kluczowym surowcem ma być biometan — paliwo niskoemisyjne produkowane lokalnie. Resort widzi w nim rozwiązanie dla tzw. mocy szczytowej, czyli momentów najwyższego zapotrzebowania na ciepło.





































