Nadchodzą podwyżki opłat za śmieci. W 2026 roku wielu Polaków sięgnie głębiej do portfeli
Opłaty za śmieci mogą już wkrótce wyglądać zupełnie inaczej, niż przyzwyczaili się mieszkańcy. W wielu miejscach trwają przygotowania do zmian, które mogą zaskoczyć skalą i tempem. Pierwsze sygnały wskazują, że nadchodzące decyzje mogą odbić się na wielu budżetach domowych. Kto zapłaci więcej za śmieci?
Nowa rzeczywistość dla gospodarstw domowych. Czy system wytrzyma zmiany?
Rosnąca presja na samorządy sprawia, że lokalne władze zaczynają szukać nowych sposobów na uporządkowanie kwestii związanych z gospodarowaniem odpadami. Choć dla wielu mieszkańców może to brzmieć abstrakcyjnie, nadchodzące lata mogą przynieść poważne korekty w sposobie, w jaki obliczane są domowe opłaty. Już teraz widać, że temat budzi duże emocje — nie tylko dlatego, że dotyka wszystkich, ale również dlatego, że zmiany dotyczą jednej z podstawowych usług, bez której żadna gmina funkcjonować nie może.
Co istotne, obecna sytuacja wcale nie pojawiła się z dnia na dzień. Od dłuższego czasu samorządy sygnalizowały, że obowiązujący system zaczyna się kruszyć, a koszty stale rosną. W efekcie mieszkańcy wielu regionów zaczynają zastanawiać się, czy ich dotychczasowe rachunki po prostu wzrosną, czy może zmieni się również sposób ich wyliczania. To pytania, które coraz częściej pojawiają się na lokalnych forach i spotkaniach z mieszkańcami. Czy zmiany okażą się nieuniknione?

Dlaczego temat opłat powraca? Samorządy mówią o presji, mieszkańcy o obawach
Dane napływające z różnych części kraju pokazują, że skala wyzwań, z jakimi zmagają się gminy, jest znacznie większa, niż wielu osobom mogło się wydawać. Wzrost kosztów paliwa, rosnące wydatki na transport oraz coraz droższe usługi związane z przetwarzaniem odpadów powodują, że dotychczasowe modele finansowania przestają być wystarczające.
Jednocześnie to nie jedyne źródło problemów. Jak podkreślają lokalne władze, znacząca część trudności wynika z niskiej skuteczności segregacji odpadów, która generuje dodatkowe obciążenia finansowe. W wielu miejscach przepisy ustawowe ograniczają maksymalne stawki, jakie gminy mogą pobierać, co jeszcze mocniej komplikuje sytuację. Limity określają m.in.:
- maksymalnie 2% przeciętnego miesięcznego dochodu w przypadku opłaty „od mieszkańca”,
- 0,08% przeciętnego dochodu przy wyliczeniach „od metra kwadratowego”,
- 0,7% przeciętnego dochodu przy systemie związanym z zużyciem wody,
- 5,6% przeciętnego dochodu dla opłat ryczałtowych od gospodarstwa.
Samo istnienie tych limitów nie rozwiązuje jednak problemu — wiele gmin znajduje się już blisko maksymalnych pułapów. Dlatego coraz częściej pojawia się pytanie: czy możliwości manewru zostały już wyczerpane? A jeśli tak, to jak poradzić sobie z nadchodzącym obciążeniem?
Takie dylematy sprawiają, że coraz więcej samorządów zaczyna przygotowywać mieszkańców na nieuniknione korekty. Nie chodzi tu tylko o same kwoty, ale także o metody ustalania opłat, które w niektórych przypadkach mają zmienić się diametralnie. Co dokładnie szykują lokalne władze?
Największe zmiany dopiero przed nami. Oto kto zapłaci więcej i jak zmienią się zasady
Wiele gmin przygotowuje się na konkretne podwyżki od 2026 roku, a także na zmiany w modelach naliczania opłat. Jak podaje portal Forsal, planowane są następujące podwyżki opłat za wywóz odpadów:
- Nowe Miasto nad Wartą (Wielkopolska): wzrost z 32 zł do 42 zł miesięcznie od osoby.
- Głubczyce (Opolskie): podwyżka z 34 zł do 39 zł.
- Pułtusk (Mazowieckie): zmiana z 29 zł do 35 zł od osoby.
- Człuchów (Pomorskie): wzrost z 29 zł do 36 zł.
- Jelenia Góra (Dolnośląskie): najbardziej odczuwalna podwyżka - z 40,70 zł do 53 zł przy selektywnej zbiórce; brak segregacji oznacza aż 159 zł miesięcznie od osoby.

Zmiany w sposobach naliczania opłat:
- Jaworzno (Śląskie): ma wprowadzić system hybrydowy — w domach jednorodzinnych opłata zależna od liczby mieszkańców, w blokach od zużycia wody.
- Luboń (Wielkopolska): podstawą wyliczeń stanie się ilość zużytej wody.
- Bielsko-Biała (Śląskie): obecny system zastąpi opłata „od osoby”.
Samorządy podkreślają, że przyczyną zmian są przede wszystkim rosnące koszty transportu, paliwa oraz usług w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów. Gminy wskazują również na problem niewystarczającej segregacji, który generuje dodatkowe koszty, a te muszą być pokryte z lokalnych budżetów.
Zmiany te pokazują, że w nadchodzących latach mieszkańcy wielu regionów będą musieli przygotować się nie tylko na wyższe stawki, ale także na całkowicie nowe zasady rozliczeń. W praktyce oznacza to, że domowe budżety mogą zostać obciążone kwotami, których jeszcze niedawno nikt nie przewidywał.