Papierosy mentolowe przeżywają swoje ostatnie miesiące na rynkach krajów Unii Europejskiej. To wynik dyrektywy unijnej z 2014 roku, która założyła wprowadzenie wielu zmian w życiu codziennym palaczy. Między innym to właśnie jej "zawdzięczamy" pojawienie się drastycznych obrazków z opakowań papierosów, które trafiły tam w 2017 roku.W końcu jednak zgodnie z założeniami dyrektywy z obiegu znikną papierosy mentolowe. Przypomnijmy, że jeszcze kilka lat temu można było kupić papierosy o smakach owoców, które jednak również nie przeżyły starcia z unijnym prawem mającym na celu poprawę jakości zdrowia obywateli UE oraz zmniejszenie liczby palaczy.Dlaczego jednak UE zdecydowała się wycofać papierosy mentolowe? Jak tłumaczy Gazeta Pomorska "charakterystyczny aromat dodawany do wyrobów tytoniowych maskuje nieprzyjemny dla wielu osób zapach dymu tytoniowego". To w efekcie prowadzi do wzrostu liczby nałogowych palaczy i utrudnia rzucenie palenia.
Budżet Unii Europejskiej zakłada, że Polsce przysługuje 91,4 mld euro, co daje kwotę mniejszą o 14,5 mld euro niż w okresie budżetowym 2014-2020. Przyczyn w tych różnicach można upatrywać w zmieniających się kryteriach przyznawania funduszy, spadku dochodów związanych z potencjalnym brexitem, a także potrzebie finansowania kolejnych celów.
Brexit wciąż tematem numer 1 na Wyspach. Dotąd rosła tylko liczba rzeczy, które wskazywały na nadchodzący brexit bez umowy. Świadczyło o tym nie tylko samo nastawienie obecnych władz, ale także ich czyny. Boris Johnson, obecny premier, postarał się o zawieszenie prac parlamentu brytyjskiego w okresie 9 września - 14 października. Pozwoliłoby to mu na nieskrępowane kłótnią z Izbą Gmin działanie.Musi jednak liczyć się z siłą niższej izby brytyjskiego parlamentu. Ta wygrała wieczorne głosowanie z wtorku, w którym to opozycja pokonała rządzących. Nie udałoby się to jednak bez wsparcia deputowanych z Partii Konserwatywnej. Opozycję swoimi głosami wsparło 21 posłów władzy, czym przeważyli o ostatecznym wyniku 328 dla opozycji do 301 dla Konserwatystów - donosi portal Bankier.pl. Dlatego też Johnson zapowiedział złożenie wniosku o przedterminowe wybory, by odzyskać inicjatywę polityczną.
Euro ma niedługo się załamać. Strefa wspólnej unijnej waluty przeżyła już mniejsze i większe turbulencje, ale to, co czeka ją w przyszłym roku, to prawdziwy kataklizm. Tak przynajmniej przewiduje Markus Krall, niemiecki ekonomista, który zajmuje się oceną ryzyka w gospodarce. W rozmowie z PAP Krall przekonuje, że Polska nie powinna wchodzić do strefy euro, ponieważ tę czeka załamanie w przyszłym roku. Załamanie to doprowadzić ma do upadku strefy euro.Nieefektywne przedsiębiorstwa zatruwają portfolio banków, których są klientami. Gdy te przedsiębiorstwa wreszcie zaczną upadać, będzie to jednocześnie oznaczało ogromną falę strat dla instytucji finansowych. Tak poważną, że system bankowy weurolandzie czeka zapaść - ocenia Krall.
Brexit został przegłosowany przez Brytyjczyków w drugiej połowie czerwca 2016 roku. Już wówczas obywatele Zjednoczonego Królestwa zdecydowali, że wyjdą z Unii Europejskiej. Teraz jednak po raz kolejny chcą zabrać głos, tyle tylko że w sprawie kształtu, sposobu wyjścia ze strouktur europejskiej wspólnoty. Chodzi oczywiście o umowę ws. brexitu.Przeprowadzony przez pracownię Kantar sondaż wykazał, że ponad połowa Brytyjczyków chce, by ostateczna umowa ws. brexitu była poddana pod ogólnokrajowe referendum. Tę formę wyrażenia opinii przez suwerena popiera 52% obywateli kraju. 29% jest zdania, że to zły pomysł, a 19% stwierdziło, że nie ma zdania w sprawie.
Swoje zdanie na temat polityki Johnsona Donald Tusk zawarł na twitterze, gdzie na swoim oficjalnym pforilu zamieścił wpis odnoszący się do porozumienia granicznego, na którym tak bardzo zależy mieszkańcom Zielonej Wyspy. Backstop to ubezpieczenie, by uniknąć twardej granicy na wyspie irlandzkiej dopóki nie zostanie znaleziona alternatywa. Ci, którzy są przeciwko i nie proponują alternatywnych rozwiązań w rzeczywistości popierają przywrócenie granicy. Nawet jeśli tego nie przyznają - brzmią słowa Tuska.Tym smaym były polski premier zarzuca Johnsonowi dążenie do zamknięcia przejść granicznych pomiędzy Iralndią i Irlandią Północną.
Unia Europejska szykuje zmiany w znakowaniu żywności, które niestety uderzą w polską żywność. Na razie Komisja Europejska swoje prace prowadzi po cichu i w nieformalnym trybie. Niewątpliwie bowiem, gdyby sprawa była głośniejsza, spotkałaby się ze sprzeciwem szerokich mas obywateli Unii Europejskiej. Pomysł polega na oznaczaniu, jaki ślad węglowy pozostaje po produkcji danego produktu spożywczego.Mowa o tzw. środowiskowym śladzie produktu. Ten wskazuje ile węgla musiało zostać spalonego, by produkt od nieobrobionych surowców stał się produktem, który trafi do końcowego klienta. To oczywiście problem dla polskich producentów, ponieważ znaczna część energii elektrycznej w naszym kraju pochodzi właśnie ze spalania węgla, który zaniezczyszcza atmosferę dwutlenkiem węgla. Osoby, które będą chciały sięgnąć po ekologiczną żywność, na pewno nie wybiorą tej z Polski.
Boris Johnson, były burmistrz Londynu, następca Theresy May na stanowisku premiera, nie ma dobrej opinii w Europie. Szef rządu w Londynie dąży bowiem do twardego brexitu. Termin wyjścia Wielkiej Brytanii ze struktur Unii Europejskiej określił na 31 października i zaznaczył, że będzie to wyjście "bez żadnych jeśli i żadnych ale". Fakt, jak bardzo brexitowy i antyunijny jest Johnson obrazuje jego świta, którą dobrał sobie po objęciu we władanie rezydencji przy Downing Street 10.W środę wieczorem, kiedy wygłaszał pierwszą mowę przed słynnymi drzwiami rezydencji premierów Wielkiej Brytanii dało się czuć, jak mocno antyunijny jest Johnes. Jednak widać to również przez pryzmat jego współpracowników - specjalnym doradcą Johnsona został Dominic Cummings, którego Dziennik Gazeta Prawna nazywa "arcybrexiterem". Wszystko przez fakt, że w 2016 roku ten stał na czele kampanii "Vote Leave". Johnson nie baczył nawet na fakt, że za Cummingsem ciągnie się sprawa kontaktów z Rosjanami, którzy mieli wspierać kampanię. Oprócz Cummingsa ekipę Johnsona zasilili także inni brexiterzy, jak Dominic Raab, Jacob Rees-Mogg oraz Priti Patel.
Ursula von der Leyen, wybrana w ubiegłym tygodniu na nową szefową Komisji Europejskiej, składa właśnie wizytę polskim władzom w Warszawie. Nową unijną liderkę przyjął premier, Mateusz Morawiecki. Rozmowy, które prowadzi von der Leyen z Morawieckim, mają dotyczyć zrównoważonego rozwoju, dobrobytu i bezpieczeństwa, jak zaznaczyła przed spotkaniem szefowa Komisji Europejskiej. Podkreśliła także, że nie obawia się poruszać innych tematów, jak te, w których nie ma zgody między Polską i Unią Europejską, jak np. kwestie migracyjne i praworządności.Będziemy mówili również na inne tematy. Co do niektórych zgodzimy się, co do niektórych pewnie się nie zgodzimy. Są takie trudne tematy jak kwestie migracyjne i praworządności. Moim zdaniem bardzo ważne by wzajemnie się wysłuchać i aby wykazywać się wzajemnym szacunkiem. Nigdy nie zapominając dlaczego jesteśmy w UE, dlaczego dołączyliśmy do UE - mówiła von der Leyen.
Niemcy w ostatnich trzech latach notowały kolejne spadki w eksporcie sprzętu wojskowego. W całym 2018 roku Niemcom udało się eksportować broni, maszyn i sprzętu uzupełniającego na łączną wartość 4,8 mld euro. Zaskoczyć więc może gwałtowny i nagły wzrost wartości eksportu niemieckiej broni. Tylko bowiem w I półroczu 2019 roku Niemcy sprzedali wojskowego wyposażenia na wartość 5,3 mld euro, osiągając w ciągu 6 miesięcy wynik 108% sprzedaży za cały 2018 rok.Pierwsze miejsce wśród odbiorców niemieckiej broni zajmują bezsprzecznie Węgry. Prawicowy rząd Viktora Orbana, choć wyraźnie znajduje się po przeciwnej stronie barykady, do władz zasiadających w Berlinie, nie ma oporów, by od Niemców kupować spore ilości broni i wyposażenia dla wojska. Tylko w ciągu pierwszej połowy tego roku Budapeszt zakupił od Niemców sprzętu wojskowego za kwoetę 1,76 mld euro. Co ciekawe, dotąd nie publikowano żadnych dokumentów, które wskazywałyby na taką "handlową zażyłość" między tymi dwoma krajami.