Najpierw obniżyli emeryturę o 800 zł, później chcieli prawie 100 tysięcy zwrotu. Za to ZUS ukarał seniorkę
Przejście na zasłużony odpoczynek dla wielu Polaków nie oznacza definitywnego pożegnania z rynkiem pracy. Chęć podreperowania domowego budżetu lub po prostu pozostania aktywnym zawodowo może jednak przynieść skutki drastycznie odmienne od zamierzonych. Historia pani Anny, której świadczenie nagle stopniało o 800 złotych, a urzędnicy zażądali zwrotu astronomicznej kwoty, to sygnał alarmowy dla tysięcy osób.
- Składki z ZUS pod lupą kontrolerów
- Dorabianie do emerytury stało się pułapką
- Rzecznik Praw Obywatelskich o działaniach ZUS
Składki z ZUS pod lupą kontrolerów
Skala takich działań potrafi być porażająca, o czym świadczy dramatyczny przypadek nie tylko pani Anny, o której nieco później, ale również pani Aldony, opisany przez Wyborcza.biz.
Kobieta, mimo odprowadzania składek, dowiedziała się, że ZUS uznał je za nienależne, co w efekcie doprowadziło do swoistej konfiskaty kwoty sięgającej 600 tysięcy złotych.

Pani Aldona pracowała na etacie we własnej spółce jako księgowa. Przez 19 lat zgodnie z prawem opłacała składki, jednak ZUS uznał, że jej umowa o pracę była pozorna, gdyż jako większościowy udziałowiec ma wpływ na działalność firmy.
ZUS uznał, że od 2003 do 2022 roku w ogóle nie podlegałam ubezpieczeniom społecznym. W konsekwencji wszystkie moje składki za ten czas zostały wyzerowane. To prawie 600 tys. zł - mówiła w rozmowie z Wyborcza.biz pani Aldona.
Co więcej, w czasie aktywności zawodowej kobiety, ZUS przez 19 lat podczas rozliczania składek nie sygnalizował nieprawidłowości.
Gdyby po roku czy dwóch pojawił się sygnał, że jest jakiś problem, po prostu przestałabym je płacić - podkreślała pani Aldona.
Nie jest to jedyny taki przypadek. Sytuacja pani Anny — emerytki, która przez 10 lat dorabiała na umowie zlecenie do emerytury, również zaskakuje.
Dorabianie do emerytury stało się pułapką
Mechanizm przeliczania emerytury dla osób kontynuujących zatrudnienie wydaje się prosty: dodatkowe składki powinny podnosić ostateczną kwotę przelewu. Tak też początkowo stało się w przypadku pani Anny, która zdecydowała się dorabiać do swojego świadczenia.
ZUS, po analizie jej nowych składek, wydał decyzję o podwyższeniu emerytury, co wydawało się naturalnym i sprawiedliwym krokiem.

Niestety, radość z wyższego standardu życia trwała krótko. Po ponownym, głębszym audycie dokumentacji, urzędnicy doszli do wniosku, że pierwotna decyzja o podwyżce była błędem wynikającym ze złej interpretacji przepisów o łączeniu pracy z pobieraniem świadczeń.
ZUS wszystkie dokumenty przyjmował, wydawał kolejne decyzje i potwierdzał dodatkowy kapitał. A w 2024 r. nagle stwierdził, że umowy były pozorne - relacjonowała Katarzyna Kalata, radca prawny z Kancelarii Kalata, w rozmowie z Wyborcza.biz.
Jak mówiła dr Kalata, ZUS miał nie poprzeć swojej decyzji żadnymi nowymi dowodami ani nie uchylił wcześniejszych. Pani Anny ani jej pracodawcy nie wezwano również na przesłuchanie.
Skutki rewizji okazały się dla seniorki druzgocące. ZUS nie tylko obniżył jej bieżącą emeryturę o 800 złotych miesięcznie, ale przede wszystkim wystawił rachunek za „błędy przeszłości”. Organ rentowy nakazał kobiecie zwrot ponad 92 tysięcy złotych, uznając wypłacone wcześniej nadwyżki za świadczenia nienależnie pobrane.
Czy system, który najpierw zachęca do aktywności zawodowej, a potem karze za nią z taką surowością, można uznać za stabilny? Odpowiada Rzecznik Praw Obywatelskich.
Rzecznik Praw Obywatelskich o działaniach ZUS
Obecnie obowiązujące limity dorabiania dotyczą głównie osób na wcześniejszych emeryturach, jednak jak widać, ZUS potrafi znaleźć podstawę do kwestionowania wypłat również u osób, które osiągnęły powszechny wiek emerytalny. Problem często leży w błędnym zakwalifikowaniu przychodów lub niezgłoszeniu w odpowiednim terminie faktu podjęcia pracy, co uruchamia lawinę procedur windykacyjnych.
Jak wyjaśnia Wyborcza.biz osoby, które dowiedziały się, że opłacały składki nienależnie, a nie zostały o tym stosowanie poinformowane, mogą wnioskować o ich zwrot, ale tylko tych z ostatnich 5 lat. Reszta pieniędzy trafia wówczas do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
O przejmowaniu składek wypowiedział się Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek. Jak ocenił, działania ZUS m.in. "naruszają konstytucyjne standardy ochrony praw jednostki, w tym zaufania obywateli do państwa (art. 2 Konstytucji RP)".
W oświadczeniu dla serwisu Wyborcza.biz przekazał, że wystąpił już do minister rodziny pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk o zajęcie stanowiska w tej sprawie, a także udzielenie odpowiedzi, czy jest w planach zmiana przepisów.