Wyszukaj w serwisie
polska i świat praca handel finanse Energetyka Eko technologie
BiznesINFO.pl > Polska i Świat > Minister finansów podał termin. Na koniec obostrzeń poczekamy przez miesiące, nie tygodnie
Wiktoria Pękalak
Wiktoria Pękalak 13.01.2021 01:00

Minister finansów podał termin. Na koniec obostrzeń poczekamy przez miesiące, nie tygodnie

Minister finansów: do normalności wrócimy dopiero za 2-3 miesiące
biznesinfo.pl

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Kiedy według ministra finansów powrócimy do normalności

  • Kiedy pierwsze obostrzenia zostaną poluzowane

  • Jak na przedłużenie kwarantanny zareagowali przedsiębiorcy

Minister finansów: Do normalności zaczniemy wracać najwcześniej za 2-3 miesiące

Odkąd w Polsce ruszyły masowe szczepienia przeciwko COVID-19 wszyscy zaczęli wierzyć, że już wkrótce światowa pandemia będzie mogła stać się jedynie przykrym wspomnieniem. Tymczasem okazuje się, że na całkowite poluzowanie obostrzeń będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.

Minister finansów Tadeusz Kościński zdradził w programie “Money. To się liczy”, że mimo szczepień do powrotu do normalności jeszcze daleka droga.

- Nie jesteśmy wyspą, jesteśmy częścią kontynentu, na około wszyscy sąsiedzi mają bardzo poważne kłopoty. Mamy oczywiście kłopoty w Polsce z pandemią, ale te problemy są dużo mniejsze niż u sąsiadów. Nie można powiedzieć, że u nas jest dobrze i otwieramy wszystko, bo tydzień później będzie dużo gorzej - wyjaśniał minister finansów.

Luzowanie obostrzeń

Minister finansów zdradził też, że możliwe, że pierwsze obostrzenia będą zmniejszane już za 2-3 tygodnie. Z kolei 2 do 3, ale miesięcy, nie tygodni, przyjdzie nam czekać na normalność.

Przypomnijmy, że w poniedziałek rząd zdecydował, że wprowadzone obostrzenia zostaną przedłużone aż do końca stycznia. W dalszym ciągu obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób. Konieczne też jest zasłanianie nosa i ust w przestrzeni publicznej, a także zachowywanie dystansu społecznego.

Galerie handlowe, gastronomia, hotele i kluby fitness w dalszym ciągu pozostaną zamknięte. W tych sklepach, których nie tyczy się zakaz handlu, obowiązują limity - 1 osoba na 15 m kw.

Po feriach restrykcje nie zostaną złagodzone

Zanim rząd ogłosił przedłużenie restrykcji, taki scenariusz zapowiadała wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk podczas wywiadu dla TOK.fm.

W związku z kolejnym przedłużeniem restrykcji, wielu przedsiębiorców mogło poczuć się oszukanych. A to dlatego, że Jarosław Gowin miał rekomendować rozmrażanie gospodarki już po 18 stycznia.

- Nasz resort jest adwokatem przedsiębiorców, zawsze będziemy ich chronić i bronić. Pewne rekomendacje będziemy więc zgłaszać, szczególnie w kontekście handlu detalicznego. Podpisuję się oczywiście pod słowami wicepremiera Gowina - tłumaczyła Semeniuk na antenie TOK.fm.

Wiceminister zaznaczyła też, że podejmowane przez rząd decyzje w dużej mierze zależą od opinii wirusologów i epidemiologów. Ci niestety nie piszą zbyt optymistycznych scenariuszy.

Przedsiębiorcy są wściekli

Przedłużenie obowiązujących obostrzeń wyraźnie rozwścieczyło przedsiębiorców, których sytuacja stale się pogarsza. Pierwsi zaczęli buntować się górale, którzy w ramach protestu postanowili ponownie otworzyć swoje biznesy, nie bacząc na konsekwencje, które mogą ich z tego tytułu spotkać.

Do inicjatywy “Góralskie Veto” przyłącza się coraz więcej osób. Zgodnie z zapowiedzią, podhalańscy przedsiębiorcy mają wystartować ze swoimi biznesami po 17 stycznia.

- Mamy przygotowaną ochronę prawną, konsultujemy się z kilkoma kancelariami adwokackimi, ponieważ chcemy zapewnić bezpieczeństwo przedsiębiorcom, którzy wchodzą w naszą akcję zataczającą coraz szersze kręgi. Przedsiębiorcy są tak zdeterminowani, bo zdaję sobie sprawę, że nie przeżyją kolejnego miesiąca, w związku z tym nie mają wyjścia - wyjaśniał cytowany przez RMF 24 Sebastian Pitoń, którego zdaniem góralska inicjatywa obejmie cały kraj.

Buntować zaczynają się także przedsiębiorcy z Pomorza, którzy zapowiadają swoje własne “Bałtyckie Veto”.