Polacy masowo opuszczają to miasto. Dla Niemców jest prawdziwą perłą turystyczną
To, że stoimy w obliczu kryzysu demograficznego, dla wielu jest całkowicie jasne. Jednak to popularne polskie miasto jest prawdziwym fenomenem. Wyludnia się w ekspresowym tempie, mieszkańców jest coraz mniej. Dla turystów z kolei jest prawdziwą atrakcją, tego roku odwiedziły je miliony.
Kryzys demograficzny w Polsce
Polska mierzy się z największym kryzysem demograficznym od czasów drugiej wojny światowej, a jego skutki dopiero zaczynamy odczuwać. Problem ma dwa fundamentalne źródła, które wzajemnie się napędzają, tworząc spiralę niemal niemożliwą do zatrzymania. Pierwszym jest katastrofalnie niski wskaźnik dzietności.
Główny Urząd Statystyczny (GUS) od lat alarmuje, że współczynnik ten oscyluje w okolicach 1,1, podczas gdy poziom gwarantujący prostą zastępowalność pokoleń to 2,1. Oznacza to, że Polaków nie tylko nie przybywa, ale wręcz ubywa w geometrycznym tempie. Mniejsza liczba urodzeń dzisiaj to proporcjonalnie mniejsza liczba potencjalnych rodziców za dwie dekady. Drugim źródłem jest postępujące, gwałtowne starzenie się społeczeństwa.

W połączeniu z niską dzietnością prowadzi to do trwale ujemnego przyrostu naturalnego, a w Polsce regularnie umiera znacznie więcej osób, niż się rodzi. Skutki tego mechanizmu są fundamentalne dla państwa i gospodarki. Kurcząca się populacja w wieku produkcyjnym oznacza rosnące, potężne problemy dla systemu ubezpieczeń społecznych (ZUS) oraz fundamentalne niedobory rąk do pracy. Rosnąca mediana wieku społeczeństwa to także ogromne obciążenie dla systemu ochrony zdrowia. To wyzwanie, z którym mierzą się wszystkie polskie miasta i wsie, ale niektóre odczuwają je znacznie dotkliwiej.
Polacy opuszczają miasta
Analizując dane Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące migracji wewnętrznych, można odnieść mylne wrażenie, że Polacy masowo porzucają miasta na rzecz wsi. Wsie w Polsce faktycznie od lat notują dodatnie saldo migracji, podczas gdy miasta je tracą. W 2019 roku saldo dla miast w województwie łódzkim wyniosło minus 5146 osób, a dla wsi plus 2322 osoby. Diabeł, jak zwykle, tkwi jednak w szczegółach.
To nie jest romantyczny powrót do natury i ucieczka w bieszczadzką głuszę. Ten potężny trend to niemal wyłącznie suburbanizacja, czyli proces przenoszenia się mieszkańców z centrów miast na ich administracyjne obrzeża lub, częściej, do bezpośrednio otaczających je gmin wiejskich. Polacy wciąż chcą i muszą korzystać z miejskiego rynku pracy, infrastruktury, dostępu do usług i oferty kulturalnej. Jednocześnie, szczególnie po doświadczeniach pandemii, pragną większej przestrzeni, własnego domu z ogrodem i przede wszystkim niższych cen nieruchomości, niż oferuje zatłoczone i drogie centrum.

W efekcie metropolie takie jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Poznań "rozlewają" się na okoliczne miejscowości, tworząc tak zwane obwarzanki. Centra miast tracą mieszkańców (co widać w statystykach), ale gwałtownie zyskują gminy ościenne, takie jak Piaseczno pod Warszawą czy podwrocławskie Siechnice. Proces ten dotyczy niemal każdej dużej aglomeracji w Polsce, jednak w niektórych przypadkach, jak w Łodzi, suburbanizacja to tylko część znacznie większego i groźniejszego problemu.
Zobacz też: Tragiczny weekend w turystycznym raju Polaków. 15 osób rannych, są ofiary śmiertelne
To miasto wyludnia się w ekspresowym tempie
Łódź, choć według najnowszych danych spadła już na czwarte miejsce pod względem liczby ludności (wyprzedzona przez Wrocław), pozostaje symbolicznym centrum kraju. Przez ostatnie dwie dekady przeszła gigantyczną transformację z upadającego ośrodka postindustrialnego w nowoczesną metropolię. Inwestycje liczone w miliardach złotych, rewitalizacja historycznych fabryk na czele z Manufakturą, budowa Nowego Centrum Łodzi i spektakularnego, podziemnego dworca Łódź Fabryczna, czy program “Mia100 Kamienic” miały odmienić oblicze miasta i przyciągnąć biznes oraz nowych mieszkańców.
Te działania bez wątpienia przyniosły potężny efekt wizerunkowy i gospodarczy. Niestety, nie zdołały zatrzymać, a nawet spowolnić demograficznej kuli śniegowej. Łódź jest absolutnym rekordzistą, jeśli chodzi o wyludnianie. W szczytowym momencie, w 1988 roku, miasto liczyło ponad 854 tysiące mieszkańców. Najnowsze dane GUS (na czerwiec 2025 r.) mówią już tylko o 642,5 tysiącach. Oznacza to utratę ponad 211 tysięcy osób, tak jakby z mapy zniknęła cała Gdynia. Skalę zapaści pokazują prognozy GUS: do 2060 roku populacja miasta ma skurczyć się do zaledwie 458 tysięcy.
Dlaczego tak się dzieje, skoro miasto pięknieje? Łódź cierpi na unikalny, podwójny problem demograficzny. Po pierwsze, podobnie jak inne metropolie, dotyka ją suburbanizacja, a mieszkańcy przenoszą się do satelickich miast jak Zgierz, Pabianice czy Aleksandrów Łódzki. Jednak w przeciwieństwie do Warszawy, Krakowa czy Wrocławia, Łodzi nie udaje się zrekompensować tej straty napływem nowych Polaków z innych regionów. Rynek pracy, choć stabilny i nasycony centrami usług wspólnych (BPO/SSC), w powszechnej percepcji wciąż oferuje przeciętnie niższe wynagrodzenia i mniejsze możliwości rozwoju dla specjalistów niż wiodące aglomeracje.
Drugi, znacznie poważniejszy cios, to katastrofalna struktura demograficzna, spuścizna po upadku przemysłu włókienniczego w latach 90., który był filarem miasta. Łódź ma jedną z najgorszych w Polsce struktur wieku. W 2021 roku odsetek osób w wieku poprodukcyjnym (60/65+) wynosił aż 29 proc., podczas gdy dzieci i młodzieży (0-17 lat) było zaledwie 15,3 proc. Współczynnik obciążenia demograficznego sięgał 52 osób w wieku nieprodukcyjnym na 100 pracujących, podczas gdy średnia dla Polski wynosiła 37,5. W efekcie Łódź ma drastycznie ujemny przyrost naturalny, który jest głównym motorem spadku populacji, co roku z przyczyn naturalnych ubywa 5-7 tysięcy mieszkańców.
Mimo tych problemów Łódź zyskuje, jeśli chodzi o turystykę. Szacuje się, że do końca bieżącego roku miasto odwiedzi nawet 5 milionów osób, a najliczniejszą grupą są Niemcy, jednak wyraźnie zwiększyła się także liczba odwiedzających z innych krajów. Odnotowano wzrost przyjazdów z Hiszpanii o 19 proc., z Włoch o 17 proc., a z państw Beneluksu aż o 22 proc.
Z danych firmy CoStar, analizującej rynek hotelarski, wynika natomiast, że w okresie od 1 stycznia do 4 października 2025 roku średnie obłożenie hoteli w Łodzi osiągnęło poziom 65 proc., wobec 61,5 proc. w tym samym czasie roku poprzedniego.