Koniec znanej sieci sklepów, znika z rynku po niemal 100 latach. Dramat tysięcy pracowników
Brytyjska sieć sklepów oferująca artykuły gospodarstwa domowego po niemal 100 latach obecności na rynku zwija żagle. Pracę straci kilkanaście tysięcy osób, a zamkniętych zostanie ponad 400 lokalizacji, informuje Interia Biznes. Co się stało?
Wielka Brytania: koniec sieci z 97-letnią historią
Serwis informuje, że istniejące na rynku od 97 lat przedsiębiorstwo kończy swoją działalność. Wilko to sieć sklepów w Wielkiej Brytanii zajmujących się głównie dyskontową sprzedażą artykułów gospodarstwa domowego, narzędzi, artykułów dla majsterkowiczów i kosmetyków. Okazuje się, że od dłuższego czasu firma zmagała się z wieloma problemami. Ostatecznie zamkniętych zostanie ponad 400 sklepów, a pracę straci 12,5 tys. osób. Serwis podaje, że pierwsze lokalizacje mają zostać zamknięte już w tym tygodniu, a cały proces ma potrwać do października.
Kujawsko-pomorskie: 43-latek zostawił w bankomacie 6 tys. zł. Znalazca długo się nie zastanawiał.
Kilkadziesiąt tysięcy działkowców pod ścianą. Kary finansowe sięgają 5 tys. złotychKlienci wolą robić zakupy w ogromnych centrach handlowych
Co doprowadziło do tak trudnej sytuacji uwielbianej przez Brytyjczyków sieci sklepów? „Brytyjskie pepco” oferowało wiele dogodnych lokalizacji, zazwyczaj w centrach miast i przy ulicach handlowych. Niestety, w ostatnich latach upodobania klientów uległy zmianie i coraz więcej z nich woli robić zakupy w podmiejskich centrach handlowych. „Na osiedlach było po prostu za dużo Wilko. Cięcie do 250 sklepów byłoby rozsądnym posunięciem właścicieli firmy, ale tego nie zrobiono” - powiedział cytowany przez BBC Charles Allen, analityk ds. handlu detalicznego w Bloomberg Intelligence.
"Brytyjskie pepco"
Firma z prawie 100-letnią historią miała stałą bazę klientów, którzy nie kryją rozgoryczenia. „Będzie brakować Wilko na rynku, bo oni sprzedawali tanie, drobne rzeczy, których kupno w sieci było nieopłacalne. Tu mogłem kupić pojedynczy kluczyk, od ręki, za funta” - powiedział w rozmowie z "Guardianem" jeden z klientów sklepu.