Za kilka miesięcy miną cztery lata odkąd Aleksander Łukaszenka zaczął swoją operację wabienia migrantów na granicę z krajami UE i prób przepchnięcia ich do Polski i Litwy. Nic nie wskazuje na to, że białoruski dyktator planuje zakończyć ten proceder. Premier Donald Tusk oraz szef MSWiA kontynuują akcję zabezpieczenia granicy przed działaniami Łukaszenki. W związku pilnie potrzeba rąk do pracy. Wiadomo, ile można zarobić.
Resort obrony powołał specjalny zespół, który stworzy cały system inwestycji w wojskowe innowacje i technologie podwójnego przeznaczenia. Ma to być atrakcyjną opcją dla start-upów oraz małych i średnich przedsiębiorstw. W Polsce mamy lukę kapitałową w nakładach na technologie obronne, a w obecnej sytuacji nie można sobie na to pozwolić.
Podczas piątkowej wizyty w Kijowie szef polskiego MSZ powiedział, że Polska może dostarczyć Ukrainie kolejne zasoby do walki z rosyjskim najeźdźcą. Pod uwagę mają być brane nawet myśliwce MiG-29. Tymczasem media informują, że pomimo gróźb Putina i straszeniem wojną z NATO, USA i Wielka Brytania zgodziły się na użycie przez Ukraińców broni dalekiego zasięgu na terenie Rosji. Groźby dyktatora nie robię też wrażenia na Unii Europejskiej.