Jesienne lasy co roku przyciągają miliony Polaków, którzy z koszykami w dłoniach poszukują borowików i podgrzybków. Grzybobranie to nasze narodowe hobby, a dla wielu także sposób na podreperowanie budżetu. Mało kto jednak wie, że prawdziwe skarby, za które Lasy Państwowe są w stanie zapłacić fortunę, nie rosną w mchu, a kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Dostęp do nich ma tylko niewielka, elitarna grupa specjalistów, których praca jest jednym z najbardziej ekstremalnych i dochodowych zajęć w Polsce.
Zgodnie z nowym projektem ustawy Lasy Państwowe co roku będą wpłacać nawet kilkaset milionów złotych do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ostateczna kwota będzie zależeć od ilości pozyskanego drewna, a środki mają być przeznaczone na ochronę przyrody, m.in. na tworzenie planów ochrony dla parków narodowych czy obszarów Natura 2000. Przy tym rodzą się jednak obawy — o konsekwencje także dla nas, jako użytkowników.