Zachodnia Polska przeżywa oblężenie. Klienci nie przyjeżdżają tylko do sklepów
Ciągłe zmiany trendów najłatwiej można zauważyć w zachodnich regionach Polski. Obecnie przeżywają one dosłowny zalew klientów z zagranicy. Wbrew pozorom, nie przyjeżdżają oni wyłącznie na zakupy.
Zalew zagranicznych klientów
W zachodniej Europie do dziś można spotkać pozostałości starego stereotypu o Polakach. Wywodzi się on z żartu, że osoby jadące do Polski bez problemu mogą znaleźć tam swój samochód - uważano bowiem, że mieszkańcy kraju nad Wisłą są złodziejami.
Minęły jednak dekady od powstania tego żartu, a zachodnia Polska doświadcza właśnie dosłownego zalewu gości zza zachodniej granicy. Bynajmniej nie chodzi tu jednak o wakacyjny wypoczynek czy ogólnie pojętą turystykę.
Ogromna różnica cen
Z doniesień portalu Interia.pl wynika, że w zachodniej Polsce zwiększyła się ilość klientów przyjeżdżających z Niemiec. Powodem jest oburzenie Niemców na ceny, jakie obowiązują w sektorze usługowym. Konkretnie chodzi o weterynarię, która od października zeszłego roku jest znacznie droższa z powodu nowego prawa.
Według wyliczeń Interii, kastracja psa w Niemczech to obecnie koszt nawet tysiąca złotych. Droga jest również szczepionka przeciwko wściekliźnie (54 zł), a zwykłe prześwietlenie kosztuje - bagatela - 150 zł.
Niemcom taki stan rzeczy zdecydowanie się nie spodobał. Efekt mógł być tylko jeden - zaczęli szukać tańszych możliwości. Traf chciał, że nie musieli szukać daleko - takowe trafiły im się bowiem na wschodnim brzegu Odry.
Za Odrą jest taniej i lepiej
Portal zwierzaki.pl cytowany przez Interię podał, jakie ceny obowiązują w zachodnich rejonach Polski. Nietrudno się dziwić oburzeniu Niemców - w najdroższym wariancie, kastracja kosztuje nawet 730 zł mniej niż w niemieckich landach, zaś prześwietlenie jest trzy razy tańsze. Oszczędzić można również na szczepieniach.
Taka sytuacja naturalnie nie podoba się niektórym Niemcom. Ze słów cytowanego przez Bild i Interię prezesa Brandenburskiej Izby Weterynaryjnej Martina Pehle wynika, że we wschodnich regionach kraju ubywa weterynarzy, bo nie ma klientów - a tym samym zysków.
Szef BIW wskazał również, że największą grupę jeżdżącą do Polski stanowią mieszkańcy rejonów przygranicznych, m.in. Frankfurtu nad Odrą czy Görlitz. Z drugiej strony, z cytowanych przez Interię wypowiedzi polskich weterynarzy, coraz częściej pojawiają się klienci dojeżdżający aż z Drezna czy Berlina.