Najbogatszy człowiek PRL. Miliarderem został, gdy wszyscy kupowali na kartki
PRL - sytuacja była trudna
PRL, końcówka lat 70-tych. Czasy gierkowskie dobiegają końca, dochodzi do poważnego kryzysu.W sklepach brakuje podstawowych produktów. Dotychczasowy model gospodarki centralnej już się nie sprawdza i się nie sprawdzi. Trzeba otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza, zmienić podejście do prywaciarzy i dać im swobodę działania. Nowa uchwała ma zachęcać Polaków, którzy mieszkają za granicą, aby zakładali firmy polonijne - oparte na kapitale zagranicznym. Procedury otwierania mają być proste, a do tego dochodzą ulgi podatkowe.
Okazuje się, że to była świetna decyzja. Pierwsi prywatni milionerzy zaczęli się pojawiać. Ze względu na szalejącą inflację, bardziej pasowałoby nazywanie ich multimilionerami. Jak podaje biznes.onet.pl, milionerem mógł zostać pracownik z dobrym wykształceniem na etacie w firmie polonijnej. Pracodawcy nie żałowali środków, więc pracownicy, którzy umieli posługiwać się specjalistycznym sprzętem, np. wiertłem bądź komputerem mogli otrzymywać pensje nawet 70 tys. zł. W związku z tym do bogatych właścicieli firm polonijnych bardziej pasuje termin multimilioner, a jeśli chodzi o najbogatszego - miliarder.
Najbogatszy człowiek PRL
Ignacy Zenon Soszyński był dyplomowanym inżynierem chemikiem oraz wybitnym ekspertem w dziedzinie produktów aromatycznych i zapachowych i jak się okazało genialnym przedsiębiorcą. 1 stycznia 1980 r. założył w Poznaniu firmę polonijną “Zakład Produktów Aromatycznych i Kosmetycznych” “Inter Fragrances”, która stała liderem branży kosmetycznej. Na czym polega jego fenomen?
Miliarder ciężko pracował i był konsekwentny. Jego naturalnym wyborem była branża kosmetyczna, w końcu nie dość, że się na tym znał, to na dodatek była to jego pasja. Biznesmen miał doskonałą orientację na temat potrzeb klientów i co powinno jak najszybciej wejść na rynek. Jego produkty były prawdziwymi hitami - Szampony “Ortal” i “Santal”, płyn do płukania ust “Dentosan”, koncentrat “Florida” czy płyn do pielęgnacji włosów “Petrol” - tylko niektóre z cieszących się olbrzymią popularnością produktów, jakie sprzedawał Soszyński.
Niedługo po tym jak biznes się rozkręcił, “Inter Fragrances” został niekwestionowanym liderem na rynku. Jak podaje biznes.onet.pl, w 1984 roku przychody ze sprzedaży w Polsce wyniosły niemal 6,5 mld złotych, a przychody zagraniczne wyniosły 5 mln dolarów. Na tamte czasy były to kwoty kosmiczne.
Jego majątek budził emocje
Ignacy Zenon Soszyński nigdy się nie krył ze swoim majątkiem i chętnie opowiadał o pieniądzach, co budziło ogromne kontrowersje. Ale czemu miałby o tym nie mówić? Przecież doszedł do wszystkiego sam, ciężką pracą. I szło mu bardzo dobrze. Na tyle, że w pewnym momencie władze PRL postanowiły go zniszczyć. Soszyński został oskarżony o spekulację.
Dla wyjaśnienia - spekulacja w PRL polegała na wykupowaniu trudno dostępnego towaru w sklepach po cenie urzędowej (nierzadko wręczając łapówki lub korzystając ze znajomości), a następnie sprzedawaniu go po kilkakrotnie wyższej cenie wolnorynkowej na rynku wtórnym. Biznesmen został aresztowany, musiał odsiedzieć w areszcie kilka dni, a na czas sprawy odebrano mu paszport, co ponoć było dla niego bardzo bolesne. Ostatecznie oczyszczono go z zarzutów, jednak niesmak po tym wszystkim pozostał. W 1985 roku Soszyński wyjechał do Niemiec i tam też zakończył swój żywot. Dwa lata po wyjeździe z Polski przedsiębiorca zmarł - dokładnie 26 września 1987 roku w Hanowerze.
Firma “Inter Fragrances” działa do dziś i jest prowadzona przez syna Soszyńskiego i jego żonę.