Rząd pozostaje nieugięty, a Polska może stracić ogromne pieniądze. Mowa o ponad 260 mld zł
Praworządność w Polsce, a finansowanie z budżetu. Rząd będzie przeciw
Praworządność i przestrzeganie jej zasad ma warunkować wypłacenie unijnych pieniędzy. Z racji, że w ocenie Unii Europejskiej w Polsce jest problem z praworządnością, można się spodziewać niemałych strat. Dlatego też jeszcze w czwartek polski rząd groził wetem budżetu UE, odrzucając rozporządzenie warunkujące wypłatę środków unijnych.
- W ostatnich dniach skierowałem do przywódców UE list z nakreśleniem naszej perspektywy na kwestie mechanizmów warunkowości związanych z budżetem UE [..] Polska nie może zaakceptować takiej wersji mechanizmu warunkowości związanego z budżetem UE, która prowadzi do prymatu politycznych i arbitralnych kryteriów nad oceną merytoryczną - pisał na swoim Facebooku Mateusz Morawiecki.
Jak pisze Business Insider, przedsiębiorcy stanowczo sprzeciwili się stanowisku rządu w UE. Wystosowano apel do liderów Zjednoczonej Prawicy, pisząc, że wetowanie przez polski rząd rozporządzenia o finansowaniu na podstawie praworządności, podważa zaufanie inwestorów do przestrzegania tych zasad w Polsce. W efekcie Polska staje się mało atrakcyjnym rynkiem inwestycyjnym.
- Znajdujemy się w krytycznym momencie pandemii, a co za tym idzie groźby kryzysu. Uzgodnione na lipcowym szczycie UE stworzenie funduszu odbudowy i niemalże podwojenie budżetu Unii na najbliższe lata, jest planem wspólnego ratowania sytuacji gospodarczej i społecznej - piszą przedsiębiorcy.
1. Prawo do emerytury jest dla nich przekleństwem. Pożegnają się z pracą, w podobnej sytuacji jest prawie 40 tys. osób2. Wysokość emerytury arcybiskupa Głódzia może zadziwiać. To jedynie szczątkowa część jego gigantycznego majątku3. Biedronka chce ponowić ostatni sprzedażowy sukces. Dzisiaj sklepy czeka szturm klientów, czekali na powtórkę
Przedsiębiorcy apelują do rządu o rozsądek. Możemy stracić ponad 260 mld zł
Rada Przedsiębiorczości wskazuje, że "wojowanie szabelką" na forum unijnym może skończyć się pozbawieniem Polski funduszu odbudowy, z którego moglibyśmy otrzymać ponad 60 mld euro pomocy, czyli około 268 mld zł licząc po obecnym kursie. Ponadto to nie tylko zagrożenie dla naszej gospodarki, ale też dla bezpieczeństwa na arenie międzynarodowej, gdyż wchodzimy w poważny konflikt z sojusznikami.
- Bez tej pomocy nie będziemy w stanie skutecznie ratować gospodarki, miejsc pracy, dochodów rodzin, standardów społecznych, budować odporności wobec kolejnych kryzysów. Apelujemy o skuteczną współpracę z unijnymi instytucjami i liderami. Eksponowanie w trwających negocjacjach spraw ideologicznych i stawianie przez rząd warunków jest nie do przyjęcia dla demokratycznej Europy - można przeczytać w apelu Rady Przedsiębiorczości.
Przedsiębiorcy przestrzegają, że bez unijnych środków nie będą mogli ratować swoich firm, rozpadną się też łańcuchy sprzedaży i dostaw. Apelując do władz o "rozsądek" zaznaczają również, że "Unia Europejska bez Polski sobie poradzi, Polska bez Unii - nie".
Polityk Zjednoczonej Prawicy o praworządności
O rozporządzeniu dotyczącym finansowania z UE na podstawie poziomu praworządności, wypowiedział się wiceszef Solidarnej Polski i minister w Kancelarii Premiera, Michał Wójcik. Jego zdaniem wspólnota chce narzucić na Polskę kaganiec, uniemożliwiający rozwój kraju. Jak wskazuje Business Insider, polityk nie wskazał merytorycznych argumentów, odnosił się jedynie do abstrakcyjnego pojęcia "dumy narodowej".
- Jeżeli dzisiaj zdecydujemy się na to, żeby przyjąć warunki, które tak naprawdę fundują nam inne państwa, żeby połączyć kwestie praworządności z kwestią dotyczącą przekazywania środków unijnych, to będzie oznaczało, że w praktyce zostaniemy pozbawieni suwerenności - mówił Wójcik.
W swojej wypowiedzi wiceszef Solidarnej Polski zaatakował wspólnotę, mówiąc, że są w niej państwa, które mają "niezbyt dobrą historię" i powinny wstydzić się swojej przeszłości. Później zaznaczał, że "Polaków nikt nie powinien uczyć praworządności, nikt nie powinien uczyć demokracji". Trudno nie zarzucić Wójcikowi, że jego wypowiedź nie nosi już znamion skrajnego nacjonalizmu.