Urzędy świecą pustkami. Polsce grozi epidemia kolejek
Praca jest, ale rąk do pracy już nie ma
Praca w urzędzie na pewno nie jest wymarzonym zajęciem Polaków. Jak informuje “Rzeczpospolita”, kandydatów ubiegających się o zatrudnienie w służbie cywilnej jest aż o cztery i pół raza mniej niż pięć lat temu.
Fatalna sytuacja jest w granicznych inspektoratach weterynarii i okręgowych urzędach górniczych. Na jedno miejsce startuje tam… jedna osoba, a tylko 30% naborów kończy się zatrudnieniem. Podobnie jest w inspektoratach farmaceutycznych, powiatowych inspektoratach weterynarii, wojewódzkich inspektoratach nadzoru budowlanego i urzędach żeglugi śródlądowej - czytamy. Największy problem ze znalezieniem pracowników ma administracja terenowa. Tam często nikt nie zgłasza swojej chęci do pracy.
Powód? Niskie wynagrodzenia
Jak donosi “Rz”, powodem tak małego zainteresowania pracą w urzędach są po prostu “niezbyt atrakcyjne” pensje. W sprawie niskich wynagrodzeń alarmowała już Rada Służby Publicznej. Na ostatnim posiedzeniu podjęła uchwałę dotyczącą złej sytuacji kadrowej w części urzędów i żąda sporych podwyżek dla urzędników.
– To zarobki powodują ogromną frustrację i odpływ doświadczonych pracowników – przyznaje Aneta Łapińska z NSZZ Solidarność Pracowników Administracji w Olsztynie informując, że może to wywołać niebezpiecznie niską wydajność urzędów, a co za tym idzie - np. dłuższy czas oczekiwania na wydanie decyzji. W szczególności poważne skutki mogą dotknąć inspekcję budowlaną. Jak mówi Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich dla „Rzeczpospolitej”, “braki kadrowe w inspekcji budowlanej pociągają za sobą opóźnienia w oddawaniu budynków do użytkowania. Pierwszą ofiarą niedostatecznej obsady stanowisk jest system kontroli. W rezultacie samowola budowlana jest rzadko wykrywana”.