Czy Nowy Ład ma szansę namieszać w podatkach?
Ze specjalistą od podatków, dr Jakubem Sawulskim ze Szkoły Głównej Handlowej rozmawia Bartosz Sieroń.
Nowy Ład, zapowiadany przez PiS program odbudowy polskiej gospodarki po pandemii koronawirusa, nawiązuje do reform ekonomicznych wprowadzonych przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Delano Roosevelta, które miały przeciwdziałać skutkom wielkiego kryzysu w latach 1929–1933. Choć program nie został jeszcze oficjalnie ogłoszony przez rząd to w mediach pojawiają się już różne wzmianki na ten temat. Wygląda na to, że możemy spodziewać się nawet pewnego rodzaju resetu systemu podatkowego, który może okazać się najbardziej korzystny dla najmniej zarabiających Polaków, uderzając najbardziej w tzw. samozatrudnionych. W tym kontekście wiele mówi się m.in. o podniesieniu progu podatkowego, zwiększeniu kwoty wolnej od podatku czy uzależnieniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców prowadzących własną działalność gospodarczą od osiąganych przez nich dochodów.
Rodzi to wiele pytań. Między innymi, o to, czy czas, w którym Polska wciąż walczy z epidemią koronawirusa to dobry moment na tego typu reformy? Jakie konsekwencje mogą rodzić wspomniane zmiany? Jakie zmiany w systemie podatkowym, wpłynęłyby korzystnie na gospodarkę i rynek pracy w Polsce?
Oczywiście to tylko przyczynek do rozmowy i siłą rzeczy nie możemy rozmawiać o szczegółach dokumentu, którego jeszcze nie upubliczniono. Postanowiliśmy zatem porozmawiać z ekspertem od systemu podatkowego w Polsce, panem dr Jakubem Sawulskim ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, o tym jakie potencjalne skutki mogą wywołać tego typu reformy.
Bartosz Sieroń: Polska, tak samo zresztą jak inne państwa, wciąż nie poradziła sobie jeszcze z pandemią koronawirusa COVID-19. Znacząco wpływa ona na nasze życie społeczne i zawodowe. Czy zatem to dobry czas na reformowanie systemu podatkowego?
Dr Jakub Sawulski: Uważam, że to bardzo dobry moment na zmiany w systemie podatkowym w Polsce z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, jasne jest, że na wywołanym przez pandemię koronawirusa COVID-19 kryzysie gospodarczym najbardziej cierpią osoby o raczej niskich dochodach. Kryzys uderzył w te branże, w których średnia płaca jest niższa niż przeciętna płaca w gospodarce. Tzw. “białe kołnierzyki” pracują zdalnie. Natomiast osoby o niższych kwalifikacjach zostały mocniej dotknięte przez kryzys zarówno gospodarczo, jak i zdrowotnie, wiele z tych osób nie tylko nie może sobie pozwolić na pracę zdalną, część z nich tą pracę w ogóle straciło. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której istnieje duża grupa społeczna, której trzeba pomóc. Jest to jednocześnie grupa mocno pokrzywdzona przez obecny system podatkowy, jaki mamy w Polsce. Opodatkowanie niskich wynagrodzeń jest przecież u nas stosunkowo wysokie.
Po drugie pamiętajmy, że nasza gospodarka będzie potrzebowała silnego impulsu, by po pandemii wyjść z kryzysu i wrócić na ścieżkę rozwoju, którą podążaliśmy przed kryzysem. Reforma podatkowa może być takim impulsem. Może wywołać impuls popytowy dzięki zapowiadanemu przekierowaniu środków od osób lepiej zarabiających do tych gorzej sytuowanych.
I wreszcie po trzecie - nie ulega wątpliwości, że polski system opodatkowania dochodów wymaga zmian. Myślę, że w czasie kryzysu akceptacja społeczna dla gruntownych reform jest zwykle większa, więc to dobry czas na ich wprowadzenie.
Kto potencjalnie może być największym beneficjentem reform podatkowych Nowego Ładu? A kto straci?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie najpierw trzeba się zastanowić, jakie grupy społeczne są obecnie najbardziej pokrzywdzone podatkami, a które są preferowane, być może nawet nadmiernie. Nie znamy szczegółowych założeń Nowego Ładu, więc ciężko mówić o konkretach. Z pewnością są w Polsce takie grupy społeczne, których sytuacja i interesy powinny być bardziej niż dotychczas brane pod uwagę.
Najbardziej na reformie podatków powinny zyskać osoby o najniższych dochodach, które aktualnie są bardzo mocno opodatkowane w porównaniu do osób o wyższych zarobkach. Polska zajmuje szóste miejsce na 36 państw OECD pod względem wysokości obciążeń podatkowych nakładanych na osoby o niskich dochodach. Ma to wiele negatywnych konsekwencji dla rynku pracy, ale też dla bezpieczeństwa socjalnego tych osób. Osoby te są często wypychane do szarej strefy, a ich wynagrodzenie płacone jest pod stołem, tak aby uniknąć płacenia składek na ubezpieczenie społeczne oraz podatków. Wysokie opodatkowanie znacząco bowiem obniża dochody tych osób.
Gdzie zatem szukać źródeł dochodów w naszym systemie podatkowym?
Jeśli chcemy w polskim systemie podatkowym poszukać potencjalnych źródeł dochodów, to powinniśmy przyjrzeć się różnemu opodatkowaniu różnych form zatrudnienia. W mojej ocenie jest to istotny problem polskiego systemu podatkowego.
W przypadku osób o wysokich dochodach widać preferencje dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Z danych ministerstwa finansów wynika, że efektywne opodatkowanie wysokich dochodów przy jednoosobowej działalności gospodarczej jest przeciętnie niższe o ⅓ niż w przypadku umowy o pracę.
Po pierwsze, wątpliwości budzi to, że osoby o niższych dochodach, zarabiające kwoty na poziomie płacy minimalnej procentowo płacą większe podatki niż osoby o wysokich zarobkach, działające w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej. Po drugie, stanowi to negatywny bodziec dla krajowego rynku pracy. Obserwujemy coraz częściej, że wiele osób wręcz udaje, że prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, w rzeczywistości wykonując obowiązki charakterystyczne dla osób pracujących w oparciu o umowę o pracę. Tacy pseudo przedsiębiorcy rozliczają się na podstawie faktur VAT i często płacą przez to niższe podatki i niższe składki na ubezpieczenie społeczne.
Przyjrzyjmy się teraz pomysłom na uzależnienie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców prowadzących własną działalność gospodarczą od osiąganych przez nich dochodów. Jak Pan ocenia takie rozwiązanie pod kątem podatkowym?
Trudno w tym momencie oceniać tego typu pomysły, nie znając ich szczegółów. Sama idea odejścia od ryczałtowego oskładkowania działalności gospodarczej przy okazji reformy systemu podatkowego wydaje się sensowna. Aktualnie osoby prowadzące działalność gospodarczą płacą składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne ryczałtowo. Oznacza to, że niskodochodowe działalności płacą taką samą stawkę składki na ubezpieczenie społeczne, co działalności wysokodochodowe. Jest to dość niezrozumiałe i prowadzi do nierównego obciążenia poszczególnych przedsiębiorców. Ta sama składa dla jednej osoby jest praktycznie nieodczuwalna, gdy dla drugiej stanowi bardzo wysokie obciążenie.
W kontekście Nowego Ładu mówi się także o podniesieniu kwoty wolnej od podatku i o zmianie progów podatkowych. Jakie konsekwencje dla systemu podatkowego mogą nieść tego typu zmiany?
Metod na obniżenie klina podatkowego dla osób o niskich dochodach jest sporo. Rzeczywiście jedną z nich jest znaczące podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Korzystają z niej bowiem właśnie osoby o najniższych dochodach. Im kwota wolna od podatku jest wyższa, tym dochody tych osób rosną, bo maleje udział podatków i składek w ich dochodach. A to jest w tej reformie najważniejsze.
Kolejnym sposobem jest na obniżenie podatków dla osób mało zarabiających jest zmiana skali podatkowej, czyli wprowadzenie nowych stawek podatków - niższych dla osób o niższych dochodach, i wyższych, dla tych zarabiających więcej. Można także próbować podwyższyć koszty uzyskania przychodów.
Jaki powinien być główny cel reformy podatków w Polsce?
Reforma systemu podatkowego może przybrać wiele różnorodnych form. Możemy zmienić wysokość kwoty wolnej od podatku czy też same stawki podatkowe. Sposobów jest wiele, ale najważniejszy jest cel reformy. To, co chcemy nią osiągnąć. A w mojej opinii powinniśmy dążyć do obniżenia opodatkowania osób o niższych dochodach. Źródeł dochodów tej reformy szukałbym w wysokodochodowych jednoosobowych działalnościach gospodarczych, które są obecnie preferowane. W mojej opinii opodatkowanie w Polsce powinno być bardziej progresywne tak jak na Zachodzie, czyli niższe podatki od niższych wynagrodzeń, wyższe od wyższych, w szczególnie tych górnych kilku procent osób najlepiej zarabiających, tj.: więcej niż kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.